Kosmetyki to dziś istotne źródło zarobku wielu farmaceutów prowadzących własne apteki, ponieważ obłożone są zwykle większą marżą niż preparaty lecznicze. Brak możliwości sprzedaży takich produktów może narazić więc aptekarzy na spore straty, za które ostatecznie zapłacą sami pacjenci. Ministerstwo Zdrowia w ramach rekompesaty dla właścicieli aptek planuje wprowadzić tzw. opłatę dyspensyjną, czyli stałą kwotę doliczaną do lekarstwa, za jego wydanie. Projekt ustawy zakłada, że z jej uiszczania zwolnione mogą być m.in.: dzieci, niepełnosprawni, osoby starsze czy kobiety w ciąży. Reszta społeczeństwa podczas zakupu leku musiałaby dodatkowo płacić za samo jego otrzymanie.
Kto straci na wycofaniu leków ze sklepów?
Kolejny pomysł wiceministra zdrowia Krzysztofa Łandy – ogranicznie sprzedaży medykamentów bez recepty w sklepach czy na stacjacjach benzynowych – również budzi wiele wątpliwości. Stracą na nim nie tylko produkcenci leków z gatunku OTC, czyli właśnie tych dostępnych w obrocie pozaaptecznym, lecz także branża marketingowa. Mniejsze dochody ze sprzedaży medykamentów, oznaczają również mniej pieniędzy na promocję, a branża farmaceutyczna jest obecnie jednym z głównych polskich reklamodawców – tylko w 2015 r. przeznaczyła na ten cel ponad 5,5 mld zł.
Nowe obowiązki farmaceutów
Zwiększony ma być także zakres obowiązków farmaceutów. Według planów resotu zdrowia mieliby oni w większym stopniu niż dotychczas zająć się opieką nad pacjentem. Ma ona polegąć m.in. na szczegółowym informowaniu o dawkach, w jakich powinny być podawane leki, które zostały przepisane danej osobie oraz z jakimi środkami nie powinno się ich łączyć. Na podstawie wywiadów przeprowadzonych z pacjentem, pracownicy aptek będą również sporządzać raporty, które będą przekazywane następnie lekarzom. Pomogłoby to unikąć np. przepisania choremu przez różnych lekarzy leków, których nie powinno się przyjmować jednocześnie. Rozwiązanie to jest stosowane z powodzeniem w wielu krajach.
Czytaj też: Lista darmowych leków dla seniorów [CAŁY WYKAZ]
Cytowany przez "Rzeczpospolitą" dr Jerzy Gryglewicz z Uczelni Łazarskiego podkreśla jednak, że stwarza to pewne pole do nadużyć. Uważa on, że farmaceuta, który nie tylko sprzedaje leki, lecz także słuzy pacjentowi jako doradcza, zamiast środki najbardziej skuteczne może polecać te, które przyniosą mu większy zarobek.
Wzrostną ceny leków
Ministerstwo zdrowia za pomocą nowelizacji ustawy chce także wypowiedzieć wojnę koncentracji aptek. Jak podała "Rzepa", znajdują się w niej zapisy, uniemożliwiające prowadzenie jednemu właścicielowi kilku punktów sprzedaży leków w danym województwie, nawet jeśli byłyby zarejestrowane na różne podmioty gospodarcze. Ograniczy to zwłaszcza działalność aptek, które funkcjonują w ramach franczyzy. To z kolei przyczyni się do wzrostu cen rynkowych, ponieważ apteki sieciowe stracą możliwość negocjajcji cen z hurtowniami.
Sprawdź także: Darmowe leki 75+. Jak je uzyskać?
– Na rynku jest miejsce dla wszystkich – zarówno małych aptek, jak i sieci, które są jedynym narzędziem wywierania presji cenowej na dostawców – hurtowników i producentów. To dzięki sieciom ceny leków nierefundowanych są utrzymywane na niskim poziomie – powiedział cytowany przez "Rzeczpospolitą" prezes Związku Pracodawców Aptecznych Marcin Piskorski.
Źródło: "Rzeczpospolita", wp.pl, radiozet.pl