Informacji, do której dotarł Money.pl, nie potwierdził jeszcze oficjalnie resort rodziny. Portal Superbiz.pl również skierował w tej sprawie pytanie do ministerstwa, jednak wciąż czekamy na odpowiedź.
Odwleczenie w czasie zniesienia limitu składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe doradzał rządzącym m.in. sam ZUS.„Zakład rekomenduje określenie vacatio legis na co najmniej 12 miesięcy od ogłoszenia ustawy" – czytamy w opinii Zakładu do projektu ustawy. Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna", ZUS jednocześnie pracuje nad doraźnym rozwiązaniem, które pozwoli na rozliczanie składki, gdyby rząd zdecydował się znieść limit już w styczniu.
Czytaj też: Zniesienie limitu składek na ZUS sprawi, że wielu Polaków zapłaci wyższy podatek
Wiadomość o planowanej rewolucji w składkach na ubezpieczenia emerytalne i rentowe trafiła do opinii publicznej pod koniec października. Projekt Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, który został wtedy zgłoszony, w błyskawicznym tempie przeszedł przez rząd i trafił do Sejmu. By wszedł w życie, musi zostać uchwalony i opublikowany do końca listopada.
Przy pomnimy, że projekt MRPiPS zakłada zniesienie ograniczenia rocznej podstawy wymiaru składek na ZUS. Dotychczas próg ten wynosił trzydziestokrotność prognozowanej wysokości średniego wynagrodzenia krajowego. Według założeń od 2018 r. składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe miały być odprowadzane od całości przychodu, tak jak ma to miejsce w przypadku ubezpieczenia chorobowego i wypadkowego. Według szacunków rządzących, budżet państwa miał zyskać na tej zmianie rocznie ok. 5,4 mld zł.
Zobacz również: Likwidacja górnego ograniczenia składek ZUS uderzy w urzędników
Zdaniem Pracodawców RP, skutkiem przyjęcia projektowanego rozwiązania byłoby zwiększenie obciążenia składkami zarobków najlepiej zarabiających. – Ponieważ jednak funkcjonujemy w ramach systemu emerytalnego opartego o regułę zdefiniowanej składki, przekładałoby się to wprost proporcjonalnie na zwiększenie świadczeń wypłacanych im w przyszłości. Budżet zyskałby zgodnie z rządowymi szacunkami dodatkowe 5,2 mld zł rocznie, ale tylko na krótką metę. Pieniądze wpłacone do systemu trzeba będzie później zwrócić – mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Pracodawców RP.
Organizacja podkreśla, że wzrost kwoty składek na ubezpieczenie emerytalno-rentowe przełożyłby się na obniżenie podstawy wymiaru składki zdrowotnej oraz podstawy obliczania podatku dochodowego. Finansowanie ochrony zdrowia za pośrednictwem NFZ zostałoby zmniejszone o 270 mln zł. Roczne wpływy z tytułu PIT spadłyby natomiast o 1 mld zł. Zwiększone zostałyby wpływy z tytułu składek, które są świadczeniem zwrotnym, a ograniczone wpływy podatkowe, których podstawową cechą jest bezzwrotny charakter. W ostatecznym rozrachunku finanse publiczne na tym stracą, ale w perspektywie najbliższych lat uzyskają znaczny zastrzyk dodatkowych środków.
Sprawdź także: Rząd zlikwiduje górne ograniczenie składek ZUS? Kto na tym straci?
Źródło: Money.pl, „Dziennik Gazeta Prawna", Superbiz.pl