Jak informowaliśmy na łamach „Super Expressu”, wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz już na samym początku swojej pracy w resorcie zaczął korzystać z przywilejów. W godzinach pracy, rządową limuzyną gnał na obiadek. Do pracy nie wychodzi przed południem, a ostatnio też, zamiast pojawić się na konferencji prasowej związanej ze swoimi obowiązkami, Andruszkiewicz spotykał się ze swoją narzeczoną. Od czasu zaprzysiężenia go na wiceministra minęło ponad 100 dni, a sam resort przyznaje, że efektów pracy Adama Andruszkiewicza nie widać, bo to za mało czasu.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Stefan Niesiołowski z wyższą emeryturą, mieszkaniami i działkami. Oto majątek polityka
Dużo więcej czasu spędził Adam Andruszkiewicz w sejmowych ławach. Gdy zaczął być posłem wskazał, że 2015 roku, do listopada, z tytułu umów zlecenia, o dzieło i stażu zarobił… nieco ponad 14 tys. złotych (czyli ok. 1,2 tys. złotych miesięcznie), a na koncie miał oszczędności w wysokości 20 tys. złotych.
Życie posła się opłaciło. Poza otrzymaniem posady w ministerstwie cyfryzacji Adam Andruszkiewicz pomnożył znacząco swoje oszczędności. W najnowszym oświadczeniu majątkowym (które nie uwzględnia jeszcze stanowiska wiceministra!) Andruszkiewicz wskazał, że posiada 165 tys. złotych na koncie i 5 tys. funtów brytyjskich (ok. 24 tys. złotych). To spokojnie pozwala mu myśleć o kupnie mieszkania, którego na razie wiceminister nie posiada.
ZOBACZ TAKŻE: Macierewicz się zabezpiecza. Boi się przegranych wyborów?
Zarobki Andruszkiewicza, podobnie jak oszczędności, są nierealne dla większości Polaków, a co dopiero dla 29-latków. Jeszcze jako poseł w ubiegłym roku Andruszkiewicz zarobił ponad 157 tys. złotych w ciągu roku, czyli miesięcznie otrzymywał przeszło 13 tys. złotych.
Teraz, jako wiceminister, Adam Andruszkiewicz na pewno będzie mógł liczyć na kolejny dopływ gotówki. Jednak luksusowe życie w Warszawie kosztuje, choć kiedyś miejsca, w których teraz jada, wiceszef resortu cyfryzacji wprost nazywał „pedalskimi knajpami”.