Panie ministrze, czy pan jest optymistą?
Z natury.
A zaciska pan zęby? Bardzo rzadko. Czyli tylko jedna prośba prezydenta została spełniona.
Dlaczego miałbym zaciskać zęby? Ze złości tylko. Nie mam powodu, żeby się złościć.
Prezydentowi chodziło o to, żeby zaciskać zęby, aby przetrwać szalejącą inflację.
Żeby przetrwać inflację, trzeba prowadzić restrykcyjną politykę fiskalną. Bardzo ostrożną, może nie restrykcyjną, ale bardzo ostrożną. Tak, żeby oglądać każdą złotówkę z każdej strony. I tak robimy.
Proszę przypomnieć, jaką inflację wpisaliście do budżetu w tym roku.
Wpisaliśmy taką, która była prawdopodobna. Jeśli już chodzi o tegoroczną prognozę, czyli Wieloletnie Ramy Finansowe i aktualizację programu konwergencji, to już było to blisko 10 proc. To oczywiście najprawdopodobniej jest nierealne, ale bliższe rzeczywistości.
Jaka będzie średnioroczna inflacja w tym roku?
Tego nie wiem. Myślę, że nikt odpowiedzialny dzisiaj tego nie powie. Jesteśmy w sytuacji, w której każdy szok podażowy, który powoduje ograniczenia np. surowca na rynku może wszystko zmienić. Według wstępnych danych w czerwcu ceny energii wzrosły o około 40 proc. Ceny żywności o 14 proc. To są motory inflacyjne. Globalny indeks cen żywności jest w tej chwili najwyższy w historii. Krótko mówiąc, jeśli np. dojdzie do zakręcenia kurka z gazem dla Niemców, to będzie czynnik, który będzie powodował, że te prognozy będą jeszcze bardziej czarne. Może też być tak, że w drugiej połowie roku będziemy mieli, zgodnie z przewidywaniami, lekki spadek inflacji. W kolejnym roku inflacja powinna być wyraźnie niższa.
A kiedy można się spodziewać szczytu inflacji?
To wszystko zależy od tych czynników, które są nieprzewidywalne. Nie wiemy, jak będzie wyglądała sytuacja z koronawirusem w Chinach. Może spowodować kolejne przerwanie łańcuchów dostaw i duże perturbacje na rynkach międzynarodowych, czy braki niektórych produktów. Nie wiemy, jak będzie wyglądała sytuacja w Ukrainie. Nie wiemy, jak będzie wyglądała sytuacja energetyczna w Europie. Dzisiaj przewidywanie tej rzeczywistości jest trudne, ale chciałbym aby prognozy, które mówią o szczycie inflacji w sierpniu były najbliższe prawdzie. Ale może też być tak, że ten nastąpi nieco później.
Jak wyglądają proporcje między zewnętrznymi a wewnętrznymi czynnikami wpływającymi na inflację?
Powiedziałbym, że to jest cztery piąte do jednej piątej. Nawet jeśli ocenimy, że polityka, która polegała na zapewnieniu płynności przedsiębiorstwom i utrzymaniu zatrudnienia w okresie zamkniętej gospodarki, miała wpływ na inflację bazową, to uważam, że było warto. Utrzymanie płynności i niskiego poziomu bezrobocia wymagało w okresie pandemii dużej interwencji państwa, ale było to konieczne.
Jakimi narzędziami dysponuje państwo, żeby stłumić tę inflację.
W pierwszej kolejności jest to zadanie banku centralnego. NBP prowadzi politykę pieniężną w taki sposób, aby osiągać cel inflacyjny. Oczywiście dzisiaj jesteśmy bardzo daleko od tego celu inflacyjnego, ale przez wiele lat RPP udawało się do niego zbliżać, a niekiedy nawet zejść poniżej celu. Te lata są już za nami, nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. W 2021 r. nastąpiła zmiana i w 2022 r. obserwujemy rosnące ceny w stosunku do ostatnich lat. Restrykcyjna polityka podnoszenia stóp będzie w perspektywie najbliższego czasu przynosić efekty. Z drugiej strony jest polityka fiskalna i ona musi być ostrożna. A my naprawdę nie prowadzimy zbyt hojnej, zbyt szczodrej i zbyt rozrzutnej polityki budżetowej. Ubiegły rok zamknął się deficytem całego sektora finansów publicznych w wysokości 1.9 w stosunku do PKB. To jest niespełna 50 mld zł i to bardzo dobry wynik, niższy od prognozy i jeden z najniższych w całej Unii Europejskiej. W 2022 r. ten deficyt będzie oczywiście większy, ale to dlatego, że obok ostrożnej polityki fiskalnej mamy również wrażliwość społeczną. Tam gdzie konieczna jest interwencja państwa, tam gdzie inflacja najbardziej daje się we znaki, tam interweniujemy przez dodatki osłonowe. Należy robić wszystko, aby inflacja była jak najszybciej zdławiona, ale jednocześnie trzeba dążyć do tego, pamiętając o tym, że są ci, którzy najbardziej są narażeni na wysoką inflację i trzeba w tej sytuacji pomagać.
Prof. Jerzy Hausner ocenił, że „tarcze antyinflacyjne są proinflacyjne”. Chociaż łagodzą sytuację wielu uczestników rynku, to jednocześnie przesuwają inflację na wyższy poziom i czynią trudniejszą do z walczenia. To nie jest odosobniona opinia.
Mam wrażenie, że w tej debacie pojawiły się trzy sposoby na inflację. Pierwszy to jest skrajna nieodpowiedzialność, czyli pomysły w stylu naszej opozycji i pana Donalda Tuska. Pomysł, że im gorzej tym lepiej. 20 proc. podwyżki, czterodniowy tydzień pracy. Hulaj dusza, piekła nie ma.Po drugiej stronie mamy ekonomistów, takich jak pan prof. Hausner, którzy mówią, by dławić inflację bez wrażliwości społecznej, za cenę kosztów społecznych, recesji, bezrobocia, ale szybko i skutecznie.My idziemy drogą środka. O odrzucamy politykę „hulaj dusza, piekła nie ma” i odrzucamy „zero wrażliwości społecznej”. Prowadzimy ostrożną politykę fiskalną, ale pamiętamy o okolicznościach i o tym, że te działania mają wpływ na inflację. Jednocześnie pamiętamy o najsłabszych i tam gdzie możemy, pomagamy w tym trudnym okresie.
Od 1 lipca wprowadzono cały szereg zmian podatkowych. Czy jest pan w stanie obiecać, że w tym roku nie będzie już czwartego systemu podatkowego?
Nie tylko mogę obiecać, że nie będzie czwartego systemu podatkowego, ale mogę powiedzieć też, że ci, którzy mówią, że mamy kilka systemów podatkowych, manipulują troszkę opinią publiczną.
Istota tej zmiany, która weszła od 1 lipca, polega na tym, że w rozliczeniu rocznym mamy jeden system podatkowy za rok 2022. Nie chcę kwestionować tego, że doszło do solidnego zamieszania, ale jednak od 1 lipca jest już porządek w systemie podatku PIT.
Jakie najważniejsze zmiany wprowadzono 1 lipca?
Najważniejszą zmianą, wbrew pozorom, nie jest sama obniżka podatku, ale stabilizacja i przewidywalność. Dzisiaj armia 350 tys. księgowych powie, że mamy system bardziej czytelny i zrozumiały. Ta przewidywalność w tych trudnych czasach jest ogromną zaletą. Po drugie, dla przedsiębiorców to lekki oddech w postaci odliczenia składki od podstawy opodatkowania i pakiecik prorodzinny w największym stopniu korzystny dla osób samotnie wychowujących dzieci, po przywrócenie wspólnego rozliczenia się z dzieckiem. To także renta rodzinna jako dodatkowy tytuł, zasiłek macierzyński do PIT-0 czy wielokrotnie wyższe dochody pracującego dziecka. Mamy wycofanie się z całego szeregu zmian kontrowersyjnych, typu abolicja czy biurokratycznych, typu dodatkowych obowiązków dla przedsiębiorców przy JPK.
Czy wdrożenie tych zmian przeszło bez problemów?
Wszystko przebiegło zadziwiająco spokojnie pod względem organizacyjnym. Myślę, że to głównie dlatego, że to nie ja jestem autorem tych zmian, tylko są one wynikiem konsultacji. Odkąd wyszliśmy z tym projektem, on się bardzo zmienił. Niektóre postulaty rynek ocenił jako dobre, ale jeśli powiedziano nam, że coś jest niewykonalne, to z tym nie dyskutowaliśmy. Dzisiaj jest to projekt, o którym mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że udało się wypracować coś, co wydaje mi się, że jest wspólnym projektem z rynkiem. Stąd też to wdrożenie nie odbyło się z takimi perturbacjami jakie pamiętamy ze stycznia.
W wykazie prac legislacyjnych pojawił się projekt zmiany CIT. Jakie zmiany zostaną wprowadzone?
Jeśli chodzi o CIT, to zmiany będą wprowadzone w tym roku. Konsultacje właśnie trwają. Wczoraj miałem spotkanie z Radą Przedsiębiorczości. Cały czas spotykamy się z zainteresowanymi. Minimalny CIT nie zniknie, chyba, że wszyscy wypracujemy takie rozwiązanie. Na dzisiaj nie widzę ku temu powodu. Zostanie zawieszony na rok 2022. Ponadto proponujemy kilka modyfikacji w przepisach dotyczących podatku u źródła, trochę zmian prezydujących w estońskim CIT i cały szereg zmian ułatwiających życie podatnikom, takich jak uchylenie przepisów o tzw. ukrytej dywidendzie, czy w zakresie sporządzania dokumentacji cen transferowych.