Zarobki w polskiej służbie zdrowia to temat rzeka. Od lat lekarze i pielęgniarki skarzą się na skandalicznie niski wynagrodzenia. Nikt nie ma wątpliwości, że są to zawody niezwykle odpowiedzialne o dużej odpowiedzialności, a pracownicy medyczni powinni być należycie wynagradzani. Podczas audycji w radiu RMF FM minister zdrowia przyznał, że jego żona, która od lat jest anestezjologiem, może liczyć na zarobki na poziomie 6 tys. złotych. Zdaniem prowadzącego wywiad Roberta Mazurka nie są to zarobki o zawrotnej wysokości, a na podobne wynagrodzenie może liczyć pierwszy lepszy pracownik korporacji, który nie jest obciążany taką odpowiedzialnością zawodową jak lekarze.
Zobacz również: Byli funkcjonariusze służb PRL z wyższymi emeryturami. Agenci SB poza ustawą
- To jak pana syn pójdzie zaraz po studiach do korporacji, będzie zarabiał niewiele mniej - wytykał ministrowi prowadzący rozmowę Robert Mazurek.
Czytaj także: Miliardowe odszkodowanie dla mężczyzny, któremu... urosły piersi!
Minister Zdrowia przyznał również, że jego małżonka na etacie zarabiała 4 tys, złotych, dopiero przejście na kontrakt pozwoliło jej zwiększyć zarobki do 6 tys. złotych. Kwota ta jest wyższa niż średnie wynagrodzenie, ale biorąc pod uwagę odpowiedzialność zawodu i tak wydaje się być niska. Minister bronił się argumentując, że przeciętne zarobki lekarzy w Polsce nie są złe, a lekarz z dwoma dyżurami w miesiącu może otrzymać nawet 12 tys. złotych miesięcznie.