Nie tylko zboże wpływa do Polski bez kontroli
Jak czytamy w apelu "Nie dla importu z Ukrainy!", sadownicy żądają natychmiastowej informacji o ilościach wwiezionych do naszego kraju mrożonek, soków i innych przetworów na bazie owoców, pochodzących z Ukrainy. Domagają się także zwiększenia działań kontrolnych, szczególnie w zakresie badań na pozostałości środków ochrony, metali ciężkich i innych substancji, które nie spełniają polskich i unijnych norm.
"Domagamy się natychmiastowej renegocjacji umów międzynarodowych, które Polska w ostatnich latach zaakceptowała, a które umożliwiły prowadzenie procederu niekontrolowanego importu z Ukrainy produktów rolnych. Jednocześnie przypominamy, że Związek od kilku lat systematycznie sygnalizował problem niekorzystnego dla branży sadowniczej znoszenia ceł i kontyngentów ilościowych dla produktów importowanych z Ukrainy, co było niestety bagatelizowane i nie brane pod uwagę"-napisali w apelu.
Głównym żądaniem producentów, jest podjęcie natychmiastowych działań w sprawie wstrzymania importu produktów rolnych z Ukrainy, szczególnie przetworzonych owoców, który ma bardzo negatywny wpływ na sytuację dochodową polskich rolników.
Cytowany przez Wirtualną Polskę, Mirosław Maliszewski prezes Związku Sadowników RP, mówi, że to dla nas dramat i dodaje, że firmy przetwórstwa mają chłodnie pełne ukraińskich mrożonek i przekonują, że nie opłaca im się już kupować tegorocznych owoców z Polski.
- Za kilka tygodni rozpoczynają się pierwsze zbiory. Najpierw to będą truskawki, później maliny, wiśnie, porzeczki i wśród tych gatunków sytuacja na początku będzie najtrudniejsza - stwierdza Maliszewski ze Związku Sadowników RP, na łamach Wirtualnej Polski. Jak dodaje, - Pierwszy kryzys na pewno dotknie producentów owoców miękkich, jagodowych. Ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że na rynku jabłek sytuacja będzie niewiele lepsza.
Jabłka zrywamy na jesieni, wtedy dopiero robi się sok. Już wiemy, że sok jabłkowy do Polski dociera i zapewne będzie go bardzo dużo. To ogromna konkurencja i zagrożenie dla polskiego sadownictwa - podkreśla szef Związku Sadowników RP.
Maliszewski mówi WP, że już w tej chwili do chłodni w Polsce wpłynęły przetwory z owoców wyprodukowanych w Ukrainie. - Zalegają w chłodniach, gdzie wjechały po bardzo niskich cenach. Będą zajmować miejsce, które - do tej pory - miały na rynku owoce pochodzące z Polski - alarmuje.
Mrożonki z Ukrainy wjeżdżały do Polski jak turyści
W rozmowie z Wirtualną Polską Marcin Tyc, plantator truskawek i malin z województwa świętokrzyskiego, mówi, że już od ubiegłego roku obawia się tego, jak będzie wyglądał tegoroczny sezon na owoce takie jak truskawki czy maliny. - Już w zeszłym roku problem był ogromny - podkreśla.
- Na chłodniach nie byłem w stanie konkurować z owocami z Ukrainy. W zeszłym roku nie były objęte cłem i podatkiem. Właściciele chłodni pokazywali mi faktury za zamrożoną malinę z Ukrainy. Gotowy produkt, który mieli w takiej samej cenie, jaką mi tutaj musieliby zapłacić za świeży produkt, który musieliby jeszcze obrobić. A mrożonki z Ukrainy wjeżdżały do Polski jak turyści - dodaje. Rozmówca WP dodaje: - Byliśmy pod kreską. Ceny były dyktowane przez to, co idzie z Ukrainy. Tam jest tania, masowa produkcja. Nie do końca dbają o jakość - stosowali pestycydy, herbicydy, owoce są strasznie pędzone.
Na koniec portal przytacza słowa Janusza Kowalskiego wiceministra rolnictwa, który twierdzi, że intensywnie poszukiwane są nowe rynki na polskie owoce i warzywa. - Przykładem jest otwarty ostatnio rynek Indonezji. Dodatkowo zachęcamy rolników do powiększania ich siły przetargowej wobec kontrahentów, czyli do zrzeszania się w zorganizowane formy współpracy, jakimi są organizacje producentów.
Jak dodaje jest zwolennikiem utrzymania zakazu importu tych produktów z Ukrainy do Polski.