Oznacza to wzrost raty o kilkadziesiąt zł miesięcznie. W ich ślady chcą iść inne banki. "SE" rozpoczyna akcję: Nie daj się okraść bankom.
- Rok temu wziąłem kredyt na zakup mieszkania we frankach w Polbanku. W przeliczeniu na złotówki było to 130 tys. w równych ratach na 20 lat - opowiada Tomasz Nowak (27 l.), z Białegostoku. - Już dwukrotnie dzwonili do mnie przedstawiciele banku i chcieli umówić się na spotkanie. Powołując się na kryzys i wysoki kurs franka, twierdzą, że zmieniła się sytuacja ekonomiczna. Chcą podwyższyć mi prowizję, mimo że w umowie nie ma o tym mowy - tłumaczy.
Tym, którzy nie zgodzili się na warunki stawiane przez Polbank, grożono licznymi konsekwencjami, łącznie z rozwiązaniem umowy kredytowej. Z relacji klientów wynika także, że na zapoznanie się z dokumentami mieli tylko chwilę i nie mogli się skonsultować z prawnikiem lub rodziną.
Na szczęście nie jesteśmy bezbronni wobec banków. Już jutro w "SE" wzór wniosku do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta o zbadanie praktyk Polbanku. UOKiK już zaczął działać przeciwko innemu bankowi - BRE. Uznał, że bank nie ma prawa zmieniać oprocentowania kredytów i skierował sprawę do sądu. - Taka praktyka, która polega na podwyższaniu ustalonej w umowie kredytowej marży po to, aby poprawić wyniki finansowe, jest niedopuszczalna - mówi "SE" Marta Chmielewska-Racławska z Komisji Nadzoru Finansowego.