- Analiza danych rządowych ujawnia, jak opóźnienia w reformie planistycznej zagrażają miliardom euro z funduszy unijnych i blokują rozwój firmy w całej Polsce
- Brak nowego planu ogólnego po 30 czerwca 2026 roku bezpośrednio zamrozi wydawanie warunków zabudowy, co uniemożliwi skalowanie biznesu i nowe inwestycje
- Eksperci rynku wskazują, że brak specjalistów i błędy formalne to kluczowe bariery w reformie, co podważa efektywne zarządzanie ryzykiem w projektach deweloperskich
- Nowe strefy planistyczne fundamentalnie zmieniają model biznesowy inwestycji, wymuszając adaptację do nowych trendów rynkowych w planowaniu przestrzennym
- Czy twoja strategia biznesowa uwzględnia ryzyko paraliżu inwestycyjnego i jak wpłynie to na planowany zwrot z inwestycji po 2026 roku?
Gminy w potrzasku: Czas ucieka, pieniądze z KPO zagrożone
Polskie gminy stoją w obliczu wyścigu z czasem, którego stawką jest przyszły rozwój. Choć termin na uchwalenie kluczowych dokumentów planistycznych, tak zwanych planów ogólnych, został przesunięty na 30 czerwca 2026 roku, zadanie to wciąż wydaje się niemal niemożliwe do wykonania. Do listopada 2025 roku z blisko 2,5 tysiąca gmin w całym kraju, procedurę udało się sfinalizować zaledwie dwóm: Pyskowicom i Chojnowowi. Mimo że 90% samorządów rozpoczęło prace, to ich postęp jest niewielki. Ponad połowa dopiero analizuje wnioski, a zaledwie 2% dotarło do etapu konsultacji społecznych. Sam wiceminister rozwoju Michał Jaros przyznał, że nawet nowy termin jest mało realny, co potwierdza fakt, że pionierskim gminom cały proces zajął od 15 do 20 miesięcy.
Problem nie leży wyłącznie w napiętym harmonogramie, ale również w braku zasobów. Gminom, zwłaszcza tym mniejszym, brakuje rąk do pracy, a konkretnie wyspecjalizowanych urbanistów zdolnych przeprowadzić skomplikowaną, kilkunastoetapową procedurę. Sytuację komplikuje presja finansowa. Samorządy otrzymały na przygotowanie planów ponad 871 milionów złotych z Krajowego Planu Odbudowy, ale muszą rozliczyć te środki do tego samego, nierealnego terminu, czyli 30 czerwca 2026 roku. Resort rozwoju negocjuje z Komisją Europejską wydłużenie tego okresu, ponieważ fiasko rozmów oznacza nie tylko utratę dotacji na same plany, ale również ryzyko zablokowania znacznie większych funduszy rozwojowych, szacowanych na 1,4 miliarda euro.
Rewolucja czy paraliż? Widmo zamrożenia inwestycji po 2026 roku
Konsekwencje niedotrzymania terminu będą dotkliwe i odczuwalne dla całej gospodarki. Od 1 lipca 2026 roku gminy, które nie uchwalą planu ogólnego, stracą możliwość wydawania decyzji o warunkach zabudowy, potocznie zwanych „WZ-kami”. W praktyce oznacza to zamrożenie nowych inwestycji, zarówno prywatnych, jak budowa domu czy fabryki, jak i publicznych, na przykład szkoły czy drogi. Zablokowane zostaną również inne ścieżki rozwoju, takie jak zintegrowane plany inwestycyjne czy budownictwo mieszkaniowe w ramach specustawy „lex deweloper”. Jedynym buforem jest przepis, który pozwala rozpatrywać na starych zasadach wnioski o „WZ-kę” złożone przed lipcem 2026 roku. To, w połączeniu z wprowadzeniem 5-letniego terminu ważności dla nowych decyzji, już teraz wywołuje lawinę wniosków, zapychając i tak obciążone urzędy.
Plany ogólne to rewolucja w polskim planowaniu przestrzennym, która zastępuje dotychczasowe, często nieprecyzyjne studia uwarunkowań. Wprowadzają one nowe narzędzia porządkujące krajobraz, takie jak strefy planistyczne, które jasno określą, gdzie można budować osiedla, a gdzie rozwijać przemysł. Kluczowe stają się też tak zwane obszary uzupełnienia zabudowy, czyli tereny, gdzie nowe budynki będą mogły powstawać tylko w pobliżu istniejących już skupisk domów. Ma to na celu walkę z chaotycznym rozlewaniem się miast na tereny wiejskie. Proces wdrażania reformy jest jednak obarczony ogromnym ryzykiem prawnym. Pierwsze uchwalone plany, jak ten w Pyskowicach, zostały unieważnione przez wojewodę z powodu błędów formalnych. To pokazuje, że samo ukończenie prac nie gwarantuje sukcesu, a brak spójnej interpretacji przepisów stawia pod znakiem zapytania przyszłość inwestycji w całym kraju.
