Piąta fala najmocniej ma dotknąć produkcji, transportu i logistyki czy budowlanki, ale ucierpią też wszystkie branże usługowe, które zajmują się bezpośrednią obsługą klienta - twierdzi w rozmowie z Business Insider Polska Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. - Dziś trzeba rekrutować znacznie więcej pracowników, by wykonywać tę samą pracę – twierdzi ekspert i wskazuje, że już w poprzedniej fali wiele firm miało problem ze skompletowaniem załogi.
– Generalnie problem będzie wszędzie tam, gdzie nie da się wykonywać swoich obowiązków w sposób zdalny – tłumaczy Kozłowski.
Polecany artykuł:
Przerwany łańcuch dostaw
Jeżeli chodzi o branżę budowlaną to o aż 12,7 proc. rok do roku wzrosła w listopadzie 2021 r. produkcja w Polsce. To nie tylko najwyższe tempo od maja 2019 r., ale też najwyższe w Europie — wynika z danych Eurostatu. Inwestycje ruszyły przy stawianiu budynków — wzrost o 14,7 proc. rdr., jak i w inżynierii lądowej (m.in. drogi), gdzie dynamika wyniosła 10,7 proc. rdr. Piąta fala nie powinna spowodować, że budowy staną, ale zdaniem ekspertów na pewno i tutaj pojawią się spore spowolnienie.
Z kolei logistyka i transport tak naprawdę wciąż nie przezwyciężyły problemów, wynikających z poprzednich fal epidemii. Przerwany łańcuch dostaw może więc jeszcze mocniej dać się we znaki firmom i ich klientom.
Dystans, dezynfekcja, maseczki
Jak podała w czwartek "Rzeczpospolita", problem zauważają firmy rekrutacyjne. Krzysztof Inglot, prezes agencji zatrudnienia Personnel Service twierdzi, że coraz częściej zdarzają się też, głównie z firm produkcyjnych, zamówienia "składane ad hoc, np. na 20-30 pracowników. Może to wskazywać na pilną potrzebę wypełnienia wakatów".
W obawie przed kolejnymi falami wirusa firmy produkcyjne najbardziej restrykcyjnie podchodzą do zachowywania zasady DDM, czyli "dystans, dezynfekcja, maseczki".