Statystyki, które Zakład Ubezpieczeń Społecznych udostępnił „Dziennikowi Gazecie Prawnej" nie napawają optymizmem. 11 proc. osób uprawnionych do pobierania świadczeń emerytalnych rezygnuje z nich, ponieważ otrzymuje już pieniądze z innego tytułu. Ten zaś często znacznie przekracza „ofertę" z ZUS, a decydując się na emeryturę możemy go stracić. Co ciekawe w ostatnim kwartale 2017 roku takich osób było zaledwie 3 proc.
ZOBACZ: Waloryzacja 2018. Emerytury i renty w końcu wzrosły. Zobacz, o ile [TABELKA]
Powodem takiego stanu rzeczy są po prostu niższe emerytury. Pod koniec 2017 roku z tytułu świadczenia emerytalnego kobiety otrzymywały 1609 zł, zaś mężczyźni 2672 zł. Teraz wynoszą one odpowiednio 1559 i 2570 złotych. Tłumaczy się to tym, że aktualnie wnioski składają w większości ci, którzy osiągnęli wiek emerytalny, a pod koniec ubiegłego roku obniżono wymagany wiek, więc i starsi uzyskali prawo do świadczeń. Wraz z każdym dodatkowym przepracowanym rokiem rośnie wysokość emerytury. To wszystko sprawiło, że gdy Polacy poprosili ZUS o wyliczenie wysokości ich świadczeń, okazało się, że nie opłaca się jeszcze iść na emeryturę.
ZOBACZ: Emeryci zaciągają pożyczki, by pomóc rodzinie
ZUS zaznacza, że jest też gro osób, które nie pobierają emerytur, bo składając wniosek o przydzielenie świadczenia źle go wypełniły albo pozostawały w stosunku do pracy, co powodowało odrzucenie wniosku.