Jeszcze podczas wyborów parlamentarnych w 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało, że kolejki do lekarzy w naszym kraju wreszcie będą krótsze. Początkowo zapowiedzi pozostawały tylko zapowiedziami, jednak w tym roku minister zdrowia Łukasz Szumowski przedstawił konkrety – nie tylko zwiększone zostaną nakłady na służbę zdrowia z budżetu, ale też – i to już wiosną 2019 roku – pacjenci wyraźnie odczują, że kolejki są mniejsze. Zostało więc nam pół roku na wyczekiwaną transformację w NFZ. Pierwsze symptomy leczenia powinny być widoczne… a jednak wciąż widoczne jest mocno rozwinięte stadium choroby.
Na geriatrę, który dla seniorów jest niemal niczym lekarz pierwszego kontaktu, w województwie opolskim trzeba czekać… 2299 dni, czyli przeszło 6 lat. Gorzej, gdy spojrzymy na konkretną placówkę w Kluczborku. Tam czas oczekiwania wynosi nawet 6460 dni, a więc... prawie 18 lat! Całe szczęście dla osób starszych, to ewenement, jednak od 2 do 4 miesięcy „w kolejce” to już w przypadku geriatrów norma.
W kolejce do endokrynologa postoimy już mniej, ale i tak długo – około 1000 dni (dolnośląskie i opolskie). W Łódzkiem na wizytę do immunologa przyjdzie nam czekać także niemal 3 lata. Gigantyczne kolejki są też do chirurga naczyniowego (746 dni w Lubuskiem i po ok. 500-600 dni na Podlasiu, Pomorzu czy Zachodniopomorskiem), angiologa (474 dni w Małopolsce, 422 na Podlasiu i 414 na Dolnym Śląsku), gastrologa (257 dni w Kujawsko-Pomorskiem lub 214 w Małopolsce), urologa (od 150 do 230 dni w Kujawsko-Pomorskiem, Śląskiem i Opolskiem) a także alergologa (ponad 100 dni w województwach mazowieckim, pomorskim, opolskim i kujawsko-pomorskim).
Gdy umawiamy się na wizytę do okulisty w ramach NFZ musimy się liczyć, że 100 dniowa kolejka będzie normą, a na Warmii i Mazurach, Kujawach i Pomorzu poczekamy nawet 2 razy tyle.
Najlepiej w przypadku kolejek wypadają placówki NFZ na Lubelszczyźnie, Podkarpaciu i w Świętokrzyskiem. Tam na wizytę u specjalisty poczekamy zwykle o połowę krócej niż w przypadku innych województw, a nawet dostaniemy się „od ręki”.
Średni czas oczekiwania (stan na 10 października 2018) pochodzi bezpośrednio z ponad 27 tys. placówek podległych NFZ. Wiadomo jak to bywa ze statystyką - brane są pod uwagę zarówno te najdłuższe okresy, jak i przyjęcia niemal od zaraz. Co jednak ciekawe, placówka, w której padł rekord, twierdzi, że to nieprawda. Kto ma rację?
- Informacje publikowane przez nas pochodzą od świadczeniodawców, którzy mają ustawowy obowiązek co tydzień raportować do NFZ informacje o najbliższych wolnych terminach. Zdarzają się przypadki, że świadczeniodawcy prowadzą sprawozdawczość nierzetelnie lub popełniają błędy - tłumaczy nam "Świat Przychodni". - W tym konkretnie przypadku informacja na temat poradni geriatrycznej pochodzi z 7 września i przez ponad miesiąc nie opublikowano nowych danych na temat tej poradni. Pozwala to podejrzewać, że świadczeniodawca nie wypełnia prawidłowo sprawozdawczości i ten odległy termin również może być wynikiem "pomyłki".