Polski prąd najdroższy w Europie
Jak informuje Business Insider, od kilku dni mamy w hurcie najdroższą energię elektryczną na kontynencie. W piątek na podstawie ceny ustalonej w czwartek płacono za nią 109,10 euro za megawatogodzinę. To średnia arytmetyczna na podstawie cen godzinowych – najtańszy prąd był w godzinach 14.00-15.00 i kosztował 75,15 euro za MWh, a najdroższy w godzinach 20.00-21.00 kosztował 160,04 euro. Tak wynika z cen ustalonych w czwartek na dzień następny.
Najdroższą po Polsce energię ma w Europie Grecja i płaciło się tam w piątek 94,33 euro za MWh. To o 13,5 proc. mniej niż u nas. W Niemczech było o 36 proc. taniej (polski prąd o 56 proc. droższy), a w Czechach i Słowacji o 33 proc.
Zielona energia jest najtańsza
Według wyliczeń Business Insider, najtaniej ma Finlandia. Średnia cena na piątek (26 maja) wyniosła 7,01 euro za MWh. Tak, to nie pomyłka redakcyjna, cena naprawdę wynosi tam tylko nieco ponad siedem euro. W najdroższej godzinie 8.00-9.00 prąd w Finlandii kosztował 52,47 euro za MWh, czyli był tańszy o 30 proc. niż w Polsce w najtańszej godzinie (14.00-15.00). W godzinach 1.00-5.00 rano w Finlandii elektrownie jednak nawet musiały dopłacać, żeby ktoś energię od nich odebrał. Dopłacały niewiele, bo od 2 do 9 eurocentów za MWh.
-"Ujemne godzinowe ceny energii elektrycznej są też w Niemczech. W piątek między 11.45 a 12.00 za odebranie prądu dostawca energii dopłacał tam 4,91 MWh za MWh, a w godzinach 16.00-16.45 nawet aż 34,80 euro. No ale z drugiej strony w godzinach 5.45-6.00 płacono aż 201,66 euro za MWh, a 8.00-8.15 178,50 euro, czyli drożej niż w najdroższej godzinie w Polsce (20.00-21.00 160,04 euro/MWh)" - czytamy na portalu.
Jak wyjaśnia autor, w przeciwieństwie do np. Finlandii czy Niemiec nie ma jednak u nas możliwości takiego ograniczenia produkcji prądu przez energetykę konwencjonalną, żeby przestawić się np. wyłącznie na wiatraki i fotowoltaikę.
Elektrownie węglowe wygasza się i rozpala na tyle długo, przez kilka dni, że po prostu muszą wytwarzać prąd w sposób ciągły. Z naszych obliczeń wynika, że w bieżącym roku różnica między maksimum a minimum pracy elektrowni na węgiel kamienny wynosiła 55 proc. Zejście do 6-7 proc. jak w elektrowniach atomowych, jak widać, jest niewykonalne. Bardziej elastyczne były elektrownie na gaz (65 proc.) i na węgiel brunatny (67 proc.) - infomuje Business Insider.
Portal wnioskuje, że póki nie będziemy mieć elastycznej energetyki lub sposobu na tanie magazynowanie energii elektrycznej z OZE, np. w postaci produkcji wodoru, czy kupna magazynów energii od Tesli Elona Muska z Szanghaju, póty nasze ceny energii w miesiącach letnich nie będą spadać tak, jak na Zachodzie. Dobudowywanie mocy wiatrowych oraz fotowoltaiki nie ma chwilowo ekonomicznego sensu. No, chyba że zużycie w gospodarce znacząco wzrośnie- konkluduje autor.