To na ile optymistycznie możemy patrzeć na rozpoczynający się rok, zależy przede wszystkim od tego, którą grupę zawodową reprezentujemy. Prof. Bogusław Grabowski, polski ekonomista i członek Rady Polityki Pieniężnej I kadencji, w rozmowie z Super Biznesem ocenia, że będzie to rok narastających niepewności. Te będą wynikać ze stopniowego hamowania gospodarki oraz nasilania się tendencji inflacyjnych.
- To najbardziej odczuwalne będzie w drugiej połowie roku. Na niepewność wpłynie także rząd, jego regulacje i niezdecydowanie w zakresie polityki budżetowej i socjalnej. Niestety, na taką niepewność nie można się przygotować, ponieważ ta jest wrogiem wszystkich decyzji, które mogliby podjąć konsumenci i przedsiębiorcy, ponieważ niosą ze sobą ogromne ryzyko. W takich warunkach zamiast podejmować decyzje, zazwyczaj odkłada się je w czasie. Dotyczy to np. osób, które rozważają zaciągnięcie kredytu mieszkaniowego i kupienie mieszkania, podczas gdy ceny rosną i najprawdopodobniej minął już szczyt boomu mieszkaniowego, a zbliża się proces podwyżek stóp procentowych - mówi ekonomista.
Pracodawcy mogą spodziewać się perturbacji w zakresie zatrudniania. Nierównowaga na rynku pracy jest korzystna dla pracowników, ale nie dla przedsiębiorców. Kłopoty pracodawców zwiększy nowe niemieckie prawo, które szerzej otwiera rynek pracy dla obcokrajowców spoza UE, a więc m.in. obywateli Ukrainy. Dlatego w 2019 roku jeszcze trudniej będzie znaleźć ludzi do pracy.
Zdaniem Janusza Szewczaka, analityka, ekonomisty i wiceszefa sejmowej komisji finansów, rok 2019 upłynie pod znakiem pogodzenia wzrostu gospodarczego, z ubywającymi rękami do pracy.
- W przyszłym roku kluczowe będzie znalezienie równowagi pomiędzy wzrostem gospodarczym, dochodami państwa i budżetu a wzrostem wynagrodzeń, bo rąk do pracy ubędzie, a utrzyma się wysoki wzrost gospodarczy. Największym wyzwaniem będzie, jak w sposób wyprzedzający podnosić te wynagrodzenia, ale licząc się z relacjami gospodarczymi - stwierdza.
Według prof. Elżbiety Mączyńskiej, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, perspektywy dla pracujących Polaków są niezłe. Będą mogli liczyć na wzrost płac oraz niskie bezrobocie. To jednak nie oznacza, że w 2019 obędzie się bez problemów.
- Wyraźny jest trend na wzrost płac, co można uznać za korektę w stosunku do tego, co działo się przez prawie cały okres transformacji, kiedy płace rosły wolniej niż wzrost gospodarczy. Polska konkurowała na zagranicznych rynkach niskimi kosztami robocizny. Jednak nie brakuje niestety, zagrożeń. Jednym z najtrudniejszych problemów, negatywnie rzutujących na gospodarkę, to sytuacja demograficzna. Zmniejsza się liczba ludności. A przy tym pogarsza się struktura demograficzna. Rodzi się wciąż zbyt mało dzieci, zmniejsza się liczba osób w wieku produkcyjnym, a zwiększa się liczba seniorów, społeczeństwo się starzeje - ocenia ekonomistka.
Pracodawcy mają w takich warunkach problemy z pozyskiwaniem wykwalifikowanych pracowników. Żeby ich pozyskać, muszą zwiększać płace. Drogą na skróty jest ściąganie obcokrajowców, ale zagraniczni pracownicy to proteza, rozwiązanie przejściowe. W każdej chwili mogą bowiem dojść do wniosku, że bardziej opłaca im się pracować w innym kraju. Dlatego też zasadne byłyby działania na rzecz maksymalnego angażowania przede wszystkim własnych zasobów pracy. Jest to istotne, tym bardziej, że stopa zatrudnienia, czyli relacja liczby pracujących do liczby osób w wieku produkcyjnym, jest w naszym kraju wciąż niska.
Wielu Polaków niepokoi inflacja i możliwe wzrosty cen. Zdaniem ekonomistki, problem nie jest jednak aż tak duży.
- Statystyki wykazują, że wzrost cen i poziom inflacji jest relatywnie niski, nie przekraczający 2% (w listopadzie – 1,3%). Odczucia konsumentów jednak mogą być inne, tym bardziej, że szybko zapomnieliśmy o czasach, kiedy inflacja była rzeczywiście wysoka, dwucyfrowa. Niska inflacja, w przeciwieństwie do wysokiej, działa na gospodarkę ożywczo jak poranna kawa. To zachęta, żeby produkować więcej. Oczywiście, istnieją przesłanki, że w 2019 r. nastąpi wzrost cen, chociażby dlatego, że prognozowane są wzrosty cen energii. Trzeba jednak pamiętać o tym, że w krajach rozwiniętych, a Polska do takich należy, mamy do czynienia z gospodarką nadmiaru. Nie ma produktu, którego, posiadając odpowiednie zasoby pieniężne, nie moglibyśmy kupić - uspokaja prof. Mączyńska.