Jak oszczędzać na emeryturę?
Wielu z nas uważa, że nie może oszczędzać, nie ma z czego. Na pewno są osoby, którym nie jest łatwo finansowo. Ale jednocześnie wydaje się, że osoby żyjące najskromniej, starają się jednak tworzyć oszczędności i często im się to udaje. Wielu z tych, którzy są przekonani, że nie mają jak oszczędzać, decyduje się jednak wziąć kredyt, np. na nowy telewizor. To oznacza, że w praktyce są w stanie co miesiąc tworzyć oszczędności – tyle, że zamiast je kumulować, przeznaczają je na spłatę rat. Wiadomo, że oszczędzanie polega na odsunięciu w czasie wydatków. Oszczędzamy po to, by oszczędności wydać, ale w przyszłości, po dłuższym lub krótszym czasie. Im dłuższy jest ten czas, tym możemy więcej kupić. To logiczne. Odkładając długo zbieramy większą kwotę.
Ale czas służy oszczędnościom nie tylko w ten sposób. Samo oszczędzanie nie jest optymalnym sposobem na ich przyrost. Oszczędności należy inwestować, dzięki temu mogą się pomnażać. I tutaj czas odgrywa specjalną rolę. Polega to na tym, że im dłuższy jest okres oszczędzania, tym oszczędności rosną szybciej. Dzieje się tak dlatego, że zysk przynoszą nie tylko same odkładane kwoty, ale również zyski z oszczędności generują dodatkowe zyski. Ten mechanizm nazywa się procentem składanym. Niektórzy mówią, że to magia, ale to czysta matematyka.
Ile można zyskać?
Wyjaśnię to na przykładzie. Jeśli zdecydowalibyśmy się oszczędzać regularnie przez 45 lat i co miesiąc wpłacalibyśmy kilkadziesiąt złotych na inwestycje w produkty III filara, a po przejściu na emeryturę przez 20 lat wypłacalibyśmy sobie prywatną emeryturę z tych zgromadzonych oszczędności, to w każdych 100 wypłacanych sobie złotych 27 złotych pochodziłoby z dokonywanych przez nas wpłat, a cała reszta, 63 złote, z zysków z inwestycji.
Jak zacząć oszczędzanie? Specjaliści mówią, że od przyjrzenia się wydatkom i rezygnacji z płacenia za to, co nie jest nam potrzebne. To nie muszą być duże kwoty, ważne by zacząć. Potem samo już idzie. Wydając tyle samo, można mieć w życiu mieć wcześniej i mniej – kupując na kredyt, albo duuuuużo więcej, choć faktycznie później.