Ostatnio głośno było o tzw. ustawie frankowej, która ma pomóc „ofiarom" kredytów we frankach. Problem polega na tym, że nikt nie może doliczyć się, ile tak naprawdę będzie kosztowało przewalutowanie.
Komisja Nadzoru Finansowego oceniła, że operacja będzie kosztować banki 67 mld złotych. KNF nie wyszczególniła jednak poszczególnych kosztów, a podana kwota może być zawyżona, ponieważ została obliczona na podstawie ankiet przeprowadzonych wśród bankowców.
Przeczytaj również: Kaczyński: Frankowicze to współcześni niewolnicy. Państwo musi im pomóc!
Jeżeli spojrzymy kompleksowo na straty, jakie wskutek przewalutowania poniosą instytucje finansowe, państwo i kredytobiorcy, możemy nastawiać się nawet na 320 mld zł na minusie – podsumował KNF. Jednak ta kwota przeszło dwukrotnie przewyższa sumę zadłużenia, jaka pozostała frankowiczom do spłacenia.
Arkadiusz Szcześniak ze stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu – organizacji, która zrzesza frankowiczów, ofiary afery Amber Gold i polisolokat z niekorzystnym oprocentowaniem, nie zgadza się z szacunkami KNF. Zdaniem współorganizatora manifestacji pod hasłem „Zakończcie bankowe oszustwa", które 16 kwietnia odbyły się w wielu miastach Polski, za przewalutowanie kredytów frankowych trzeba byłoby zapłacić nie 67, a 2 mld złotych. Szcześniak utrzymuje, że szefowie KNF i NBP powinni zostać odwołani.
Również Jarosław Kaczyński zapowiedział, że pomoc na pewno zostanie udzielona frankowiczom. Prezes jest zdania, że przewalutowanie kredytów we frankach to konieczność.
Prezes PiS zapowiedział, że instytucje finansowe zapłacą za proceder, jakim było udzielanie kredytów frankowych obywatelom. „Obiecuję, że bez względu na różne opory i płacze, zapewne także w naszym obozie, uwolnimy Polaków z tej niewoli" - powiedział były szef rządu braciom Karnowskim w trakcie rozmowy dla „W Sieci".
UKNF przygotował na zamówienie Kancelarii Prezydenta dane na temat dochodów banków z kredytów walutowych. Wynika z nich, że uzyskiwane przez ostatnich 15 lat wpływy instytucji finansowych nie pozwoliły pokryć kosztów przewalutowania. Banki zarobiły na odsetkach ok. 12,9 mld zł (4 proc. dochodów), a na prowizjach – ok. 1,6 mld zł (1 procent dochodów). Z pozycji wymiany uzyskały 5,5 mld zł, a dochody wraz z kosztami domknięcia (pomniejszone o przychody wynikające z różnic kursów) odchudziły ich rezerwy na wymianę o 3,6 mld złotych. Sam zwrot spreadów kosztowałby 15 mld złotych.
Może zainteresować cię także: 26 mln zł dla Rydzyka od PiS. Opozycja podliczyła "dług wdzięczności"
W lutym br. do prezydenckiego projektu tzw. ustawy frankowej odniósł się także NBP. Według jego obliczeń banki powinny szykować się na wydatki rzędu 44 mld złotych. Tyle kosztowałyby: zwroty tzw. spreadów walutowych, które pobrali kredytodawcy oraz przewalutowanie po tzw. kursie sprawiedliwym, liczonym indywidualnie w przypadku każdego klienta. To właśnie wprowadzenia tego kursu instytucje finansowe obawiają się najbardziej.
Za rządów PO o wysokich kosztach przewalutowania kredytów frankowych mówił Związek Banków Polskich (ZBP), który zrzesza instytucje finansowe bezpośrednio zaangażowane we „frankową aferę". Na zdjęcie jarzma kredytów we frankach czeka ok. 700 tys. niewolników zadłużenia.
Źródła: money.pl, rp.pl, wpolityce.pl, bankowebezprawie.pl