QUIZ PRL. Lektury szkolne PRL, czyli co autor chciał powiedzieć
Na początku lat 50. XX w. lektury szkoły PRL były kuriozalne. Trzeba więc było przyswajać dzieła opiewające czyny i zamiary młodego komunisty Pawki Karczagina lub uczyć się na pamięć wiersza zawierającego frazę „niech żyje nam towarzysz Stalin, co usta słodsze ma od malin”.
Po tym jak przesłodkie usta zamilkły na zawsze, przestano się wygłupiać aż tak bardzo. Pierwszaki z początku lat 70. zaczynały przygodę z lekturami od lirycznego poradnika jak się tka lniane płótno, pod tytułem „Jak to ze lnem było”. Potem w bardzo młodych umysłach szalał niejaki Plastuś – pamiętnikarz. Dzięki tej lekturze („Plastusiowy pamiętnik”) wszystkie dzieci najpierw lepiły Plastusia, który mieszkał w drewnianym piórniku, a zaraz potem z tej samej plasteliny lepiły kulki by wydmuchiwać je przez oprawkę automatycznego ołówka. To było życie!
W starszych klasach lekturą były obszerne fragmenty z „Pana Tadeusza”. Trzeba było uczyć się na pamięć Inwokacji, nie rozumiejąc np. dlaczego ojczyzną Mickiewicza zamiast Polski była Litwa.
W szkole średniej dwanaście ksiąg napisanych podniosłym trzynastozgłoskowcem trzeba było przeczytać od deski do deski. Po wypożyczeniu jednej książki średniej wielkości niektórzy do dzisiaj poszukują pozostałych jedenastu ksiąg...
Im starsi byli uczniowie, tym więcej mrocznych atrakcji w lekturach im serwowano. Zatem wypalano oko Jurandowi, wbijano na pal Azję oraz pozbawiano głów całe rzesze Kozaków. I tak dalej, i tym podobne.
Rozgrzaliście umysły? Przypomnieliście sobie, jak to było? Pora na QUIZ PRL. Lektury szkolne PRL, czyli co autor chciał powiedzieć. W tym quizie połowę punktów zdobędą tylko prymusi.
Polecany artykuł: