W czwartek Rada Polityki Pieniężnej najprawdopodobniej podniesie stopy procentowe. O ile podniesie i czy w ogóle powinna podnieść?
Rafał Baniak, prezes Pracodawców RP: Podwyżka stóp procentowych jest pewna. Z naszymi ekspertami szacujemy, że będzie to 75 punktów bazowych.
Jak pan ocenia politykę monetarną banku centralnego i jego politykę informacją. Czy jest spójna, czy jak twierdzą niektórzy – prezes Adam Glapiński jest współodpowiedzialny za wysoką inflację?
Przypomnę, że poprzednie wypowiedzi prezesa NBP były niespójne z tym, co się dzieje dzisiaj. Jeszcze kilka miesięcy temu słyszeliśmy zapowiedzi, że inflacja będzie trzymana w ryzach, że będzie pod kontrolą. A jeszcze wcześniej mieliśmy wypowiedzi prezesa NBP, że grozi nam deflacja. To było bardzo złe, bo przedsiębiorcy słuchają tego, co mówi bank centralny i byli wprowadzeni w błąd. A oni na bazie tych informacji podejmują szereg decyzji biznesowych. Oczekiwalibyśmy polityki wyważonej, przewidywalnej, która umożliwia planowanie w biznesie.
Kiedy będzie szczyt inflacji? Część ekonomistów mówi, że w sierpniu, część że we wrześniu, a niektórzy twierdzą nawet, że jest już za nami.
Najprawdopodobniej jesteśmy blisko peaku. W tej chwili nasze wysiłki powinni skupiać się na tym, żeby zatrzymać inflację w roku przyszłym na poziomie jednocyfrowym, Nie może być tak, że RPP i NBP przez podnoszenie stóp procentowych próbują zahamować inflację, natomiast rząd swoimi działaniami, takimi jak podnoszenie płacy minimalnej, transfery socjalne, zapowiedzi kolejnych danin dolewa oliwy do ognia. To działanie w naszej ocenie mocno nieodpowiedzialne i rozbieżne z tym, co robi bank centralny. Oczekiwalibyśmy bliskiej współpracy NBP z rządem, oczywiście w ramach swoich kompetencji.
Co powinien zrobić rząd w ramach odpowiedzialnej polityki fiskalnej? Zlikwidować programy społeczne, ograniczyć je? Bo to nie tylko kwestia gospodarki, ale i polityki.
Mamy świadomość polityki i okresu wyborczego jaki nadchodzi. Wiemy, że to okres gdzie najlepiej żonglować obietnicami wyborczymi. Boimy się tej licytacji "kto da więcej", bo to może być groźne dla gospodarki i dla każdego obywatela, bo tę drożyznę ostatecznie finansuje podatnik.
Kto odpowiada za inflację? Rząd, bank centralny, Putin, czy pandemia?
Pan redaktor wymienił wszystkich odpowiedzialnych. Mamy czynniki krajowe, za które odpowiada rząd i RPP. Do tego wzrost cen wynikający z agresji rosyjskiej. Mamy najwyższą od 25 lat inflację, czyli coś z czym przedsiębiorcy od dawna nie mieli do czynienia. To właśnie dzisiaj polski przedsiębiorca jest na pierwszej linii frontu jeśli chodzi o walkę z inflacją i z szokiem, jaki wywołała wojna na Ukrainie. To przedsiębiorca doświadcza wzrostu cen materiałów i zerwania łańcuchów dostaw. Dziś przedsiębiorca musi skupiać się na ochronie miejsc pracy.
Ostatni odczyt PMI wyniósł 44,4 proc. czyli poniżej neutralnego poziomu 50 proc. Spadek produkcji, spadek zamówień i negatywne nastroje wśród przedsiębiorców. Z czego to wynika?
Jeśli PMI jest powyżej 50 proc. to koniunktura się poprawia, jeśli spada poniżej 50 proc. to mówimy o pogorszeniu się koniunktury i nastrojów przedsiębiorców.
To siedzi w głowach przedsiębiorców, czy wynika z czynników obiektywnych?
To nie siedzi w głowach. To widzimy w postaci rekordowo niskich inwestycji. A inwestycje powinny być podstawowym lekarstwem na inflację. Żeby jednak inwestować musimy mieć stabilną sytuację gospodarczą i przewidywalność. A tej przewidywalności brakuje. Zarówno jeśli chodzi o politykę banku centralnego, jak i poczynania rządu. Nie chcę wracać do demonów przeszłości jakim był Polski Ład, czyli coś, co do dziś spędza sen z powiek polskich przedsiębiorców. To był szereg zmian podatkowych wprowadzonych w listopadzie 2021 roku, a wcielonych w życie od 1 stycznia 2022 roku. A w okresie wdrażania tych ustaw było kilkadziesiąt, czy nawet kilkaset kolejnych zmian. Apelowaliśmy do rządu, żeby te zmiany powstrzymał, wskazywaliśmy że są to zmiany niekorzystne dla gospodarki. Słyszeliśmy kontrargumentację, że to jest niezrozumiały skowyt księgowych. Dzisiaj rząd wycofuje się z tych zmian, po cichu przyznając nam rację. To, że tak się dzieje jest pozytywne ale w efekcie mamy aż trzy systemy podatkowe w ciągu jednego roku.
Spadek produkcji, spadek zamówień, to kwestia braku surowców, rosnących cen, braku rąk do pracy, czy tego że przedsiębiorcy chcą zachować wysokie marże? Bo pierwszy kwartał był rekordowy jeśli chodzi o zyski w przedsiębiorcach.
Te pozornie dobre samopoczucie przedsiębiorców wynikało i opierało się na danych historycznych. Ale szok wojny, trudna sytuacja w firmach po okresie pandemii, plus Polski Ład, to coś z czym przedsiębiorcy do tej pory nie mieli do czynienia. Polski Ład to idealny przykład tego, co się może wydarzyć w gospodarce w przypadku braku konsultacji społecznych. Zabrakło skłonności rządu do dialogu.
Polski Ład to jeden z tych projektów, w których rząd przyznał się do porażki. Jak pan ocenia zmiany wprowadzane od 1 lipca, które były poprzedzone konsultacji z przedsiębiorcami?
Cieszy mnie to, że z dużym falstartem, po czasie, ale rząd wsłuchał się w to, co mówią przedsiębiorcy. Mieliśmy konsultację z odpowiedzialnym za reformy Polskiego Ładu ministrem Arturem Soboniem. Mieliśmy spotkania w Radzie Przedsiębiorczości. Dobrze, że podatnik będzie mógł na nowo zdecydować z jakiej formy opodatkowania skorzysta.
Apel na przyszłość do rządzących jest, żeby nie robić bałaganu, żeby wsłuchać się w to, co mamy do powiedzenia. Mówię o przewidywalności legislacyjnej. Mamy przykład energetyki - inwestujemy w fotowoltaikę, w trakcie biegu zmiana przepisów. Tak samo wiatraki, zmiana metody wsparcia. Naszym zdaniem rozwiązania, które funkcjonują powinny mieć czas na działanie. Warto przywołać prof. Zyty Gilowskiej, która wprowadzając nową skalę podatkową wprowadziła trzyletnie vacatio legis. A tu są eksperymenty na żywym organizmie.
Premier Ukrainy przedstawił w Lugano mapę odbudowy Ukrainy i na tej mapie region Doniecki został przeznaczony Polsce. Czy Polscy przedsiębiorcy przygotowują się do odbudowy Ukrainy? Czy trwają jakieś rozmowy, czy powinien zostać powołany pełnomocnik?
Nie chcę powtarzać faktów oczywistych, ale w pierwszym okresie wojny Polska stała się dachem ochronnym dla Ukraińców, przeważnie dla matek z dziećmi. I również przedsiębiorcy bardzo mocno włączyli się w pomoc humanitarną. W ramach akcji, którą koordynowaliśmy jako Pracodawcy RP udało się zebrać środki i uruchomić działania na poziomie 300 mln zł. Liczymy na to, że będziemy mieli możliwość udziału w procesie odbudowy Ukrainy. Znamy informację, którą premier Szmyhal przedstawił w Lugano.
Mam wrażenie, że tego nie da się tak zaadresować administracyjnie. Nasze ambicje jako biznesu są większe, niż odbudowa tylko jednego z najbardziej zniszczonych regionów. Tutaj potrzebujemy wsparcia ze strony polskiego rządu. I oczekiwalibyśmy jednego adresu, jednej osoby z którą należy rozmawiać o procesie odbudowy Ukrainy. Chcemy być do tego bardzo dobrze przygotowani. W ramach Pracodawców RP powołaliśmy do życia komitet antykryzysowy, który zajmuje się diagnozowaniem potrzeb i rozmowami z firmami, które są zainteresowane we wzięciu udziału w procesie odbudowy Ukrainy.
Firmy reprezentujące które sektory gospodarki mogłyby uczestniczyć w procesie odbudowy Ukrainy?
Mamy firmy z polskiego rynku doświadczone w dużych budowach oraz budownictwie mieszkaniowych. Czyli deweloperów, budujących autostrady, infrastrukturę przesyłową. Więc ta branża jest naturalnym adresatem tego o czym mówimy. Są też firmy gotowe wspierać w innych kierunkach, choćby takie jak IT. Na naszym rynku firmy sektora HR, które mogą zająć się przygotowaniem kapitału ludzkiego Ukrainy. Mamy szereg firm szkoleniowych, które są w stanie pozyskiwać przyszłe finansowanie unijne, a Ukraina jest teraz państwem kandydackim do UE.