– Nie chcemy starszych ludzi wyrzucać z rynku pracy. Oni mają unikalne kompetencje, doświadczenie zawodowe. (...) Doskonale wiemy o tym, że wielu emerytów pobiera niewysokie świadczenia. Pracują nie dlatego, że chcą, ale dlatego, że muszą dorobić i żyć – powiedziała Elżbieta Rafalska w rozmowie z prowadzącym program „Gość Radia Zet" Konradem Piaseckim.
Jak dodała, propozycje zmian w przepisach odnośnie dorabiania do emerytur to tylko sugestie, które mają rozpocząć dyskusję. – Nie są to żadne projekty, nie trwają nad nimi też pracę – tłumaczyła minister.
Czytaj też: Rafalska się zaklina: Nie będzie zakazu dorabiania dla emerytów!
Szefowa MRPiPS już wielokrotnie podkreślała, że jej resort nie prowadzi i nie będzie prowadził żadnych prac w celu ograniczenia możliwości dorabiania na emeryturze. Czemu tyle razy musi się z tego tłumaczyć? Można powiedzieć, że to piwo, które naważyła jej ekipa PiS.
„Rada Ministrów wnosi o rozważenie przez Sejm możliwości uzupełnienia prezydenckiego projektu ustawy o modyfikację rozwiązań, dotyczących łączenia dalszej aktywności zarobkowej z pobieraniem emerytury i jej wysokości" – te słowa, które rząd napisał uzasadnieniu przyjęcia prezydenckiego projektu, wystarczyły, aby wystraszyć emerytów. Dorabianie jest dla seniorów często jedynym sposobem na zapewnienie sobie godnych warunków życia.
Sprawdź także: Pracowałeś zbyt krótko, nie dostaniesz emerytury
Według aktualnie obowiązujących przepisów emeryci mogą dorabiać do emerytury bez ograniczeń. Z tego prawa korzysta obecnie ok. 370 tys. z nich. Jest jednak wyjątek od tej reguły – osoby, pobierające wcześniejsze emerytury obowiązuje limit przychodów do 130 proc. średniego wynagrodzenia w kraju. Oznacza to, że obecnie nie mogą oni dorobić do emerytury więcej niż 5 224,8 zł brutto miesięcznie. Jeśli tak się stanie, ZUS zawiesza wypłacanie emerytury do czasu aż zarobki nie spadną.
Źródło: Radio ZET