Przy Bramie Brandenburskiej w Berlinie naliczono w poniedziałek około 700 pojazdów rolniczych, a w Erfurcie policja mówiła o ponad 2000 traktorów i innych pojazdów. Produkcja w fabryce VW w Emden została wstrzymana, ponieważ pracownicy nie mogli dojechać do pracy. Według Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Stuttgarcie, około 25 000 pojazdów wzięło udział w 270 akcjach w Badenii-Wirtembergii. W niektórych miastach do rolników dołączyli kierowcy ciężarówek i rzemieślnicy - pisze portal tygodnika "Zeit".
Przewodniczący Niemieckiego Stowarzyszenia Rolników Joachim Rukwied, poprosił opinię publiczną o zrozumienie dla protestów. Po raz kolejny zaapelował do rządu o całkowite wycofanie planowanych cięć dotacji dla rolnictwa. Jak zauważył portal wśród demonstrantów znalazły się osoby ze skrajnie prawicowych środowisk. "W Berlinie można było zobaczyć plakaty z prawicowo-populistyczną symboliką. Wywieszono tam również prawicowe flagi. W Dreźnie grupy prawicowych ekstremistów mieszały się z demonstrantami.
Stowarzyszenie rolników uznało udział radykałów w protestach za niepożądany i wyraźnie zdystansowało się od nich.
"Protesty mają być kontynuowane w najbliższych dniach, choć nie na taką skalę jak w poniedziałek" - pisze "Zeit". Stowarzyszenie rolników wezwało do tygodniowej akcji, której kulminacją będzie duża demonstracja w Berlinie w przyszły poniedziałek. Zarejestrowano około 10 000 uczestników, którzy najprawdopodobniej przybędą do stolicy tysiącami traktorów.
Blokada polsko-niemieckiego przejścia granicznego
Protest rolników został wywołany przez plany niemieckiego rządu dotyczące oszczędności w sektorze rolnym.
Rolnicy niemieccy, będący uczestnikami protestu, planują zablokowanie polsko-niemieckiego przejścia granicznego w Lubieszynie. Obecnie przygotowują się do tej akcji, rozmieszczając się na poboczu. Na chwilę obecną możliwy jest jeszcze swobodny przejazd - donosiła Natalia Madejska, reporterka TVN24.
Zablokowanie tego przejścia granicznego stanowić będzie istotne utrudnienie dla mieszkańców pogranicza, zwłaszcza dla osób dojeżdżających z Polski, takich jak mieszkańcy Szczecina, Świnoujścia czy mniejszych miejscowości, którzy codziennie udają się do pracy w Niemczech. Madejska podkreśliła, że pracownicy polscy informowali o organizowaniu przez niemieckie firmy pracy zdalnej w związku z planowanym protestem.