Służba Ochrony Państwa zastąpiła Biuro Ochrony Rządu. Po fatalnym wizerunku BOR-u w ostatnich latach, który w mediach pojawiał się głównie w kontekście licznych wypadków drogowych z udziałem państwowych VIP-ów, miał to być nowy etap w urzędzie zajmującym się ochroną najważniejszych osób w Polsce.
Jak tłumaczy w "Rz" były BOR-owiec, przy zmianie nazwy formacji, obiecywano mundurowym lepsze wynagrodzenia, a oficerowie z doświadczeniem dostali propozycje pracy z pensją po 1–1,5 tys. zł mniejszą. Dlatego odchodzą ze służby.
Jak czytamy w dzienniku, agenci SOP przechodząc z BOR stracili ekwiwalenty pieniężne za mieszkanie, a dodatkowo przybyło im obowiązków - m.in. podsłuchy i analityka, a także ochrona obiektów, które dotychczas były chronione przez prywatne firmy ochroniarskie.
Wszystkie mundurówki ramię w ramię próbowały od marca wywalczyć podwyżki. Federacja Związków Zawodowych Służb Mundurowych przedstawiła ministrowi spraw wewnętrznych postulat podwyżek dla wszystkich 140 tys. funkcjonariuszy straży pożarnej, granicznej, policji i SOP w wysokości 650 zł. Funkcjonariusze usłyszeli odmowę - nawet przy propozycji rozłożenia podwyżek na raty.
Aż tu nagle pojawiło się rozporządzenie premiera, które przyznawało agentom SOP podwyżki w kwocie 1036 zł - wobec planowanych 122 zł. Jak porównuje "Rz", w policji i straży granicznej od 1 maja podwyżki sięgnęły od 75 zł do 157 zł netto. Ta ogromna dysproporcja spowodowała wzburzenie.
Po podwyżkach funkcjonariusze SOP otrzymają co najmniej 6 tys. zł pensji i obok straży marszałkowskiej (jej członkowie zarabiają prawie 6 tys. zł) będą najlepiej zarabiającą grupą mundurową w Polsce - czytamy w dzienniku.
Źródło: "Rzeczpospolita"