"Płatne" staże i praktyki. Może warto doprecyzować prawo?
Informacja ta wywołała na nowo dyskusję o oferowaniu studentom praktyk i staży za płacę poniżej minimalnej, lub wręcz darmowych.
Jak czytamy na stronie dziennika, zarówno UJ, jak i KKG podkreślają, że nagrodą w konkursie jest stypendium w wysokości 5 tys. zł rocznie, fundowane przez kancelarie. Praktyki zaś nie są częścią nagrody, a kancelaria zaprasza do ich odbycia wybranych uczestników konkursu z własnej inicjatywy. Trwają dwa miesiące, w oparciu o umowę o praktyki absolwenckie – może ona być zawarta odpłatnie lub nie.
Jak wskazuje, na łamach portalu, Michał Kibil, adwokat specjalizujący się w prawie pracy, wyznaczenie granicy między pracą a nauką może bywa ciężkie w przypadku zadań merytorycznych.
Prawnik wyjaśnia, że jeżeli praktykant wykonywałby czynności techniczne, takie jak przykładowo zapewnienie środków higienicznych biura czy popularne parzenie kawy, wtedy należałoby się zastanowić, czy nie stanowi to już wykonywania pracy – mówi ekspert.
– Nawet, a może przede wszystkim, bezpłatne praktyki powinny być ukierunkowane na przyuczenie praktykanta, a nie obniżenie kosztów prowadzenia kancelarii. Bardziej doświadczeni i świadomi studenci prawa słusznie nie pozwalają sobie na korzystanie z ich pracy bezpłatnie – czytamy na stronie dziennika.
– Wśród samych studentów zaś panuje konsensus, że praktyki powinny być płatne co najmniej na poziomie płacy minimalnej. Tym bardziej że często to, co nazywane jest „praktykami”, okazuje się normalną pracą – mówi Adam Buwelski z samorządu studentów WPiA UW.
Jak czytamy na stronie Rzeczpospolitej, debata publiczna o tym, czy praktyki powinny być odpłatne, trwa od dawna. Prócz oczywistego konfliktu interesów praktykantów i „praktykodawców” rysuje się tu też różnica w podejściu do tej instytucji – czy praktyki to raczej nauka, czy praca.