Pewna kobieta miała nieruchomość, z której przez 10 lat korzystały bezumownie inne osoby, osiągające dzięki temu dodatkowe dochody. Kiedy właścicielka się o tym dowiedziała, to podała sprawę do sądu i wygrała. Sąd I instancji przyznał jej 6 mln zł z tytułu bezumownego korzystania z nieruchomości przez nieuprawnione osoby. Podobnie orzekł sąd apelacyjny i pierwszy wyrok się uprawomocnił. Wówczas do gry wkroczył komornik i ściągnął całą sumę na rzecz właścicielki. Kobieta odzyskawszy gotówkę zapłaciła od całej kwoty ok. 2 mln zł podatku. Teoretycznie miało być po wszystkim. W praktyce jednak schody dopiero się zaczęły. Nielegalni użytkownicy nieruchomości wnieśli kasację do Sądu Najwyższego. Sędziowie mieli wątpliwości co do tak dużej zasądzonej kwoty 6 mln zł i skierowali sprawę do ponownego rozpatrzenia przez sąd I instancji. Sugestia była jedna: zasądzona kwota jest niewspółmierna do szkody. Kobieta szybko zwróciła się do skarbówki, by urząd oddał jej wpłacone 2 mln zł, bo sprawą ponownie zajęły się sądy i pula do wypłaty i tym samym do podatku będzie mniejsza. Okazało się, że takie rozwiązanie nie jest możliwe. Zdaniem fiskusa, kobieta powinna oddać część z puli 6 mln zł, a później każdego roku przez okres 5 lat odliczać od swojego dochodu zwrócone wynagrodzenie. Dzięki temu co roku będzie płacić niższy podatek. Cały szkopuł w tym, że w ciągu 5 lat nie uda się kobiecie uzyskać pełnej kwoty. Dopiero po tym okresie będzie mogła wystąpić przeciw skarbowi państwa z roszczeniami.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”