„Super Biznes”: Panie ministrze, jaką inflacją zakończy się rok?
Min. Stanisław Szwed: Zakładamy, że inflacja będzie na poziomie dwucyfrowym – 13 proc. Takie są najnowsze szacunki, które uwzględniamy przy szacowaniu przyszłorocznej waloryzacji emerytur i rent. Bo inflacja to główny wskaźnik wpływający na wysokość waloryzacji.
Wpływ na wysokość waloryzacji ma również wzrost płac, który ostatnio wystrzelił do poziomu 15,8 proc.
Tak, inflacja i wzrost płac wpływają na waloryzację. Dlatego oprócz tych działań, które podejmujemy w walce z inflacją – tarcz i dodatków osłonowych – przygotowujemy budżet na przyszły rok, biorąc pod uwagę wskaźniki tegoroczne, choć inflację średnioroczną za 2022 r. ostatecznie poznamy pod koniec stycznia przyszłego roku, gdy ogłosi ja GUS. Wtedy zapadnie decyzja co do poziomu waloryzacji.
Z czego pana zdaniem wynika taka duża dynamika wzrostu płac? Czy nie jest to powód do niepokoju?
Przy wysokiej inflacji rośnie presja płacowa choćby ze strony związków zawodowych. Czy nas to niepokoi? Rząd robi wszystko, żebyśmy godnie żyli. Regularnie podnosimy płacę minimalną. Skończyliśmy z biedapracą, co było zmorą poprzednich lat – ktoś ciężko pracował i nie był w stanie się utrzymać. Dzisiaj takich sytuacji już nie powinno być. Rośną zarówno płaca minimalna, jak i przeciętne wynagrodzenie. Jeżeli chodzi o rynek pracy, to nie widzę powodów do niepokoju. Mamy najniższe bezrobocie od 35 lat – 4,9 proc. To też jest czynnik, który wpływa na rosnące oczekiwania płacowe.
Wrócę do przyszłorocznej waloryzacji. Jeżeli średnioroczna inflacja według państwa szacunków wyniesie ok. 13 proc., to waloryzacja powinna przekroczyć ten próg 13 proc.
Musimy dołożyć do tego wzrost wynagrodzeń. My przedłożyliśmy propozycję z czasu, gdy inflację szacowaliśmy na 9,7 proc., że będzie to 20 proc. wzrostu wynagrodzeń. Ale wtedy wynagrodzenia tak nie rosły. Ostateczna decyzja należy do Rady Ministrów, która przedstawia wskaźniki partnerom społecznym.
Z których część żąda, by wskaźnik, o którym rozmawiamy, wynosił aż 50 proc.
To jest propozycja strony związkowej. Pracodawcy, podobnie jak rząd, też opowiadają się za wskaźnikiem 20 proc.
Czyli waloryzacja będzie wynosiła 15–16 proc.?
No aż tyle to chyba nie. Do tych 13 proc. należy dołożyć, tak myślę, z 1 pkt. To daje 14 proc. Tak można szacować, jeśli weźmiemy pod uwagę wzrost wynagrodzeń. I na taki wydatek musimy przygotować środki finansowe.
Jaki to będzie koszt dla budżetu państwa?
Szacowaliśmy, że przy pierwszej propozycji to będzie 27,5 mld zł. Wzrost, o którym rozmawiamy, to koszt dodatkowych 12 mld zł, czyli w sumie ok. 40 mld zł. Przypominam, że mamy już zagwarantowaną ustawą 13. emeryturę. Co prawda nie zapadła jeszcze decyzja co do wypłaty w przyszłym roku 14. emerytury, która będzie podejmowana w zależności od sytuacji, ale i tak środki przeznaczone dla seniorów będą o wiele wyższe niż w tym roku.
Wyższa waloryzacja oznacza też wyższą emeryturę minimalną i wyższą „13”.
Tak. Możemy szacować, że najniższa emerytura będzie wynosiła ok. 1500 zł brutto. Oczywiście nie potrącamy przy niej podatku, jest tylko składka zdrowotna. Dzisiaj najniższa emerytura to 1338 zł, czyli na rękę ok. 1218 zł. To korzystniejsze rozwiązanie. Warto powiedzieć również o rozwiązaniu korzystnym, które działa, czyli emerytura bez podatku do kwoty 2500 zł, z którego korzysta ok. 70 proc. polskich emerytów.
Do końca roku mamy jeszcze kilka miesięcy. Czy państwo planujecie 15. emeryturę?
Nie, nie mamy takich planów.
A może podwójna waloryzacja, zwana zaliczkową. Przy wysokiej inflacji to korzystne dla emerytów rozwiązanie.
W tej chwili takiego rozwiązania nie planujemy. Jednorazowa waloryzacja od 1 marca jest dla nas i emerytów rozwiązaniem optymalnym.
Kiedy zapadnie decyzja odnośnie do tego, czy w 2023 r. będzie wypłacona 14. emerytura?
To zależy od sytuacji ekonomicznej. Zobaczymy, czy uda nam się zdławić inflację. Jeśli sytuacja w przyszłym roku będzie podobna do obecnej, to może zapaść decyzja o wypłacie tego świadczenia.
Inflacja, inflacja, inflacja… To temat obecnie kluczowy. Część ekonomistów i polityków mówi, że z jednej strony bank centralny walczy z inflacją, podnosząc stopy procentowe, z drugiej strony rząd ją pobudza olbrzymim strumieniem środków w ramach programów społecznych. Niektórzy mówią, że to jest gaszenie pożaru benzyną.
Inflacja najbardziej uderza w tę grupę osób, które mają najniższe dochody. Dlatego wprowadzamy cały szereg działań osłonowych. Trudno sobie wyobrazić, że ograniczamy inflację przez likwidację czy ograniczanie programów społecznych, które obejmują najsłabszych.
Czy w przyszłym roku rząd planuje jakieś zmiany w programie 500 plus, np. wprowadzenie progu dochodowego albo waloryzacji tego świadczenia?
W tej chwili nie ma takich planów. Nie ma takiej dyskusji, żeby ograniczać programy społeczne. One się sprawdziły i znacząco poprawiły sytuację rodzin. My je tylko rozbudowujemy. W tym roku wprowadzony został Rodzinny Kapitał Opiekuńczy, który dodatkowo wspiera rodziny, w których pojawiło się drugie czy trzecie dziecko.
Waloryzujecie państwo renty i emerytury, waloryzowana jest płaca minimalna, więc jeszcze raz zapytam o waloryzację 500 plus.
W tej chwili nie przewidujemy takiego rozwiązania.
Do Sejmu trafił projekt Lewicy dotyczący tzw. wdowich emerytur. Lewica proponuje, był wdowa mogła otrzymywać 100 proc. własnego świadczenia + 25 proc. emerytury małżonka albo odwrotnie.
To projekt poselski, do którego wypracowujemy stanowisko. Ale patrząc na wydatki z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, uważamy, że system, który funkcjonuje, jest optymalny.
W kamieniach milowych KPO jest zapis o efektywnym podnoszeniu wieku emerytalnego. Co to w praktyce znaczy?
Przywracając wiek emerytalny podniesiony przez PO-PSL do 60 i 65 lat, daliśmy pracownikom swobodę wyboru – pracować dłużej czy przejść na emeryturę. Jednocześnie wprowadziliśmy rozwiązania, które mają zachęcić do pozostania na rynku pracy, m.in. PIT-0 dla seniorów.
Eksperci proponują szereg rozwiązań zachęcających do dłuższej pracy – dłuższa ochrona przed zwolnieniem; zneutralizowanie kosztów nieotrzymania 13. lub 14. emerytury; zamiany składki rentowej na emerytalną.
Mamy czteroletni okres ochronny, jeśli chodzi o możliwość zwolnienia pracownika przed wiekiem emerytalnym. Tak, są postulaty, aby go przedłużyć, ale przedsiębiorcy chcą, aby go skrócić. Tu potrzebny jest rozsądny kompromis. Nad innymi rozwiązaniami, które będą zachęcać osoby starsze do pozostania na rynku pracy, trzeba się pochylić w najbliższych miesiącach lub najbliższej kadencji. I zawsze warto pamiętać o jednym, ktoś, kto dłużej pracuje, ma wyższe świadczenie emerytalne.
Zakończę cytatem z Piotra Dudy, przewodniczącego Solidarności: „Jako inicjator obywatelskiego projektu ustawy o »emeryturach stażowych«, którego pierwsze czytanie odbyło się 14 grudnia 2021 r., wyrażam oburzenie z powodu braku postępu prac nad tą niezwykle ważną społecznie ustawą. To niedopuszczalna obstrukcja”. W Sejmie są dwa projekty – obywatelski i prezydencki. Jeden zakłada możliwość przejścia na emeryturę po 35 (kobieta) lub 40 latach (mężczyzna) pracy, a prezydencki po 39 i 44. Czemu nie chcecie się pochylić nad tymi projektami?
Projekt obywatelski miał pierwsze czytanie i trafił do komisji. Drugi, prezydencki, czeka na rozpatrzenie przez Sejm. Dobrym rozwiązaniem byłoby przesłanie tych dwóch projektów do komisji i wspólna praca nad nimi. I wtedy możemy wypracować jedno stanowisko rządu. Myślę, że na jesieni się tym zajmiemy.
Rozmawiał Hubert Biskupski