- Nikola Bochyńska, „Super Biznes": Czym jest dla ciebie praca modelki?
- Top modelka Sandra Kubicka: To mój styl życia. Miałam 13 lat, kiedy zaczęłam, byłam nastolatką. Inne dziewczyny zastanawiały się, w co się ubrać do szkoły, ja w tym wieku musiałam być odpowiedzialna, nie spóźnić się do pracy, chodzić na castingi, dbać o siebie. Nie znam już innego trybu życia. Dla mnie to codzienność, duża odpowiedzialność, bo kiedy chce się coś osiągnąć, pokazać światu na co cię stać, odnieść sukces musisz uważać na każdy swój krok. Chce pokazać światu, że nie jestem tylko ładną twarzą, która uśmiecha się do aparatu, ale która chce coś zrobić. W jakiś sposób chcicałabym również pomóc światu. Modelki mają takie zasięgi, że naszym obowiązkiem jest działalność dla świata. Małymi krokami mogłybyśmy zmienić świat.
Zobacz też: Praca modelki w Chinach. Rzeczywistość kontra wyobrażenia
- Nikola Bochyńska, „Super Biznes": W takim razie jakie masz plany po karierze w modelingu? Wszyscy wiemy, że ta praca kiedyś się kończy. Czy zastanawiasz się już nad swoją przyszłością, co będziesz robić po zakończeniu pracy modelki?
- Sandra Kubicka: Oczywiście. Pijesz właśnie jeden z produktów, który współtworzę (w ramach współpracy Sandra zaprojektowała swój napój - The Cold Pressed Juices by Sandra Kubicka – przyp.red.). To jest mój plan B, mam jeszcze C, D, E... Mam dopiero 22 lata, więc szybko myślę, co się wydarzy, gdy będę mieć 30 lat. Znam bardzo wiele przypadków modelek, który obudziły się za późno – bez oszczędności, bez nowych propozycji pracy. To stanowczo za późno, gdy żyjesz z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc. Modelka nigdy nie wie, czy w tym miesiącu dostanie wypłatę czy nie. W mojej agencji dziewczyny dostają wypłatę co 3 miesiące, trzeba więc zaplanować wydatki tak, by starczyło na cały okres. Kiedy nie pracujesz lub pracujesz za mało, to musisz zdawać sobie sprawę, że wypłaty nie dostaniesz w ogóle. Myślę o przyszłości, chcę rozwijać swoją karierę na wielu polach. Podpisałam właśnie kontrakt z agencją filmową w Los Angeles i będę próbować swoich sił na ekranach. Chcę mieć swoje marki, produkować coś pod swoim nazwiskiem, coś co jest związane ze mną, pokazuje jaka jestem, jak żyję. Chcę przekazać ludziom, że trzeba zdrowo żyć, ćwiczyć, odżywiać się, ale także mieć pozytywne nastawienie do życia. Nie chodzi mi tylko o to, żeby zarobić pieniądze, ale aby ludzie docenili, że się staram, a przy tym zostawiłam po sobie jakiś ślad. Wkładam w swoje działania serce, czas i energię.
- Wspomniałaś o swoich markach. Nawiązałaś współpracę z dziewczynami z The Cold Pressed Juices i realizujesz kampanię pod hasłem #WonderWoman. Gdybyś mogła powiedzieć coś więcej na ten temat?
- Szukałam w Polsce soków - takich, które piłam i piję w Miami. W ubiegłym roku mieszkałam przez rok w Warszawie i nie mogłam znaleźć zbyt wielu firm, które produkują zdrowe soki. Dziewczyny i ich produkt najbardziej mi się spodobały – estetyka soków, fakt, że nie są podawane w plastiku, a w szkle – to zmienia smak, a ja do takich detali przywiązuję wagę. Ten sok to nie koniec, a dopiero początek współpracy, mamy dużo planów. Sama codziennie budzę się z nowymi pomysłami. Jestem podekscytowana przyszłymi projektami i nie mogę doczekać się efektów.
Sprawdź również: Ile zarabiają modelki? [WYNAGRODZENIE W MODELINGU]
- Kolejne produkty desygnowane twoim nazwiskiem mają być związane z twoim trybem życia. To pewnie będzie marka sportowa, zważając na to, że bardzo dużo trenujesz. Miałaś już jakieś propozycje współpracy od dużych globalnych marek sportowych?
- Jeżeli chodzi o marki sportowe jestem bardzo ostrożna, ponieważ wiem, z kim chciałabym podpisać kontrakt. Nie będę promować małych marek, a jeśli podejmę współpracę z jakąś firmą to będzie Nike albo Adidas. Wiem, że obie firmy mnie obserwują, ale nie są pewni. Natomiast nadal z dziewczynami z Cold Pressed będziemy wypuszczać produkty, których używam codziennie, a których w Polsce nie można kupić.
- Czyli niedługo będzie można jeść i pić jak Sandra Kubicka?
- Dokładnie tak, niedługo wyskoczę z lodówki (śmiech).
- Wiele dziewczyn, patrząc na modelki chce być jak one, wyglądać jak one. Czujesz się odpowiedzialna za to, jak kreujesz swój wizerunek, przede wszystkim na Instagramie? Tam prezentowane jest tylko idealne życie: piękne dziewczyny, idealne ciała, luksus na plaży. Czujesz się liderem opinii?
- Nigdy nie uważałam się za typową modelkę: bardzo szczupłą i bardzo wysoką. Jestem szczupła, ale nie mam takich wymiarów, jak modelki wybiegowe. Bardzo często byłam do kogoś porównywana i opisywana jako „gruba". Słyszałam od klientów, że muszę schudnąć. Całą karierę miałam rzucane kłody pod nogami. Nie jestem za wysoka, jak na rynek w Stanach, od dzieciństwa mam zbyt umięśnione nogi. To co pokazuje na Instagramie to 100-procentowa „ja". Próbuję cały czas przekazać to ludziom na swoim Insta Story, nie udaję, jestem spontaniczna, tam nie obrabiam niczego, nie photoshopuję. Kiedy wpiszesz moje nazwisko w Google, zobaczysz, że mam za sobą fazę anorektyczki, jak i pączka. Wiem, co to znaczy i jakie błędy żywieniowe popełniałam. Do obecnej formy doszłam zdrowym odżywianiem i ćwiczeniami. Myślę, że widać, ile mam energii, że nikogo nie udaję, jestem sobą, a to pokazuję na Instagramie. Jesteśmy odpowiedzialne za to, jak kreujemy swój wizerunek, czy inni biorą z nas przykład.
Przeczytaj także: Kulisy pracy stewardess
- Myślisz o sobie jak o marce osobistej, którą kreujesz swoimi działaniami w Internecie?
- Tak, jestem marką osobistą. Moje nazwisko odkąd powstał Instagram - czy tego chcę czy nie - stało się marką. Kiedy zaczynałam, nie było Instagrama. Na castingi chodziłam z portfolio, potem były tablety, na których pokazywałyśmy zdjęcia. Teraz mam tylko wizytówkę, gdzie zapisany jest mój login z Instagrama i to on decyduje czy dostanę pracę. Klienci w umowie zaznaczają obecnie warunki: sesja + backstage na Instagramie, oznaczenie osób z sesji, produktów... Z tego jesteśmy rozliczane.
- Bycie marką to obciążenie czy jednak podchodzisz do tego z dystansem i nie traktujesz tego jak przykry obowiązek?
- To zależy, czy dobrze mi się współpracuje z marką. Czasami nie chce się wierzyć, że podczas sesji spędzam miło czas z ludźmi, z którymi pracuję, a wieczorem potrafią mieć pretensje, bo nie wrzuciłam zdjęcia z backstage'a, albo zapomniałam ich oznaczyć. Zaczęłam się też poważnie zastanawiać nad przyjaźniami. Czy niektórym zależy na mnie, na kontakcie ze mną czy na tym, by się na mojej osobie wypromować. Pisanie i linkowanie do każdej marki, osoby i firmy na Instagramie powoduje brak autentyczności, to razi. Staram się robić to mądrze, wybieram propozycje.
- Nie jest tajemnicą, że Instagram to potężne źródło zarobków dla osób, które mają dużą liczbę obserwujących. Dostajesz propozycje postów sponsorowanych od marek i projektantów? Jaki procent twoich zarobków stanowią takie propozycje?
- Stawki za posty stają się większe niż za sesje. Nie biorę każdej propozycji. Taka zależność jest wszędzie, na całym świecie. W Stanach działa również zasada: ambasadorka firmy dostaje procent od sprzedaży. W umowie z klientami są podawane zasady hasztagów, opisów, a nawet wytyczne zdjęcia – kolorystyki, tła, pozy modelki. Staram się z tym nie przesadzać, bo kiedy widzę u innych gwiazd, że na 12 zdjęć wszystkie to posty płatne to wiadomo, że ktoś się po prostu sprzedał, stracił swoją osobowość.
- Sama prowadzisz Instagram czy robi to za ciebie agencja lub manager?
- Sama zarządzam swoim Instagramem, decyduję, co się na nim znajdzie. Kiedyś moja agencja Next w Los Angeles próbowała przejąć mój Instagram i bardzo się zdenerwowałam. Jeżeli w tym całym sztucznym, modelingowym świecie, gdzie coraz częściej królują operacje plastyczne, nie zachowa się autentyczności... To jest jedyna rzecz, nad którą mogę mieć kontrolę i mogę pokazać, jaka naprawdę jestem. Nie będę płacić komuś, aby decydował, jakie zdjęcia z sesji będzie wrzucać. Istnieje normalny świat, który chcę pokazać ludziom, dlatego nie będę udawać, że nie mam worów pod oczami, nie chodzę w domowych ciuchach czy że nie mam psów.
- Twoja kariera nabiera rozpędu, nie tylko w Polsce, ale i za granicą.
- Mamy podpisanych już kilka kontraktów i nie mogę się doczekać 2018 roku. Ten rok zamyka się niesamowicie, przed samym końcem - w grudniu dowiaduję się, że będę mieć 2 okładki prestiżowych magazynów, zgłaszają się do mnie globalne marki. Miałam moment zawahania, myślałam, że nie dam rady, a tymczasem wszystko zaczyna nabierać rozpędu. W Stanach, aby zrobić karierę musisz urodzić się w sławnej rodzinie lub zrobić sobie mnóstwo operacji plastycznych, mieć bogatego męża i liczyć że wszystko ci kupi. Trochę się poddałam i załamałam tym wszystkim. Ciężko pracowałam, a nie było upragnionych efektów. Moja agentka powiedziała mi wtedy, że muszę być cierpliwa, nie zmieniać się i robić to, co kocham. Wydaje mi się, że ten czas przychodzi, kiedy pan Bóg czuwa nade mną i mówi: „dobra Sandra, ciężko pracujesz, to jest ten czas." Nie jestem ze sławnej rodziny, na wszystko ciężko pracowałam całe życie. Teraz to się zwraca. Nie mogę się doczekać 2018 roku i myślę, że to będzie mój rok.
Ciąg dalszy rozmowy w drugiej części wywiadu, która ukaże się wkrótce.