Trzynastki dla nauczycieli, którzy w zeszłym roku wzięli udział w strajku, są teraz zagrożone. Chociaż część samorządowców zapewniała pracowników oświaty, że nie będzie żadnych potrąceń, regionalne izby obrachunkowe jednoznacznie wskazały, że takie wypłaty naraziłyby włodarzy na zarzut naruszenia dyscypliny finansów publicznych.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: PRZERAŻAJĄCE sceny w polskich SZPITALACH. Dramat położnych i pielęgniarek!
- U nas protest trwał nieco krócej, bo dwa tygodnie, ale po jego zakończeniu organ prowadzący nie wypłacał żadnych rekompensat. Z tego, co mi wiadomo, nasi nauczyciele nie załapali się też na pieniądze z funduszu prowadzonego przez Związek Nauczycielstwa Polskiego – opowiada w rozmowie z „Dziennikiem Gazeta Prawna” Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach. - W zależności od stopnia awansu zawodowego nauczyciele mogli stracić na trzynastce od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. U nas takie wyliczenia wykonuje specjalny program, który po prostu nie uwzględnia pensji za okres strajku – dodaje Rudnik. Jak zauważa dziennik, inne formy protestu nauczycieli, jak nagminne korzystanie ze zwolnień lekarskich, także wpłynie na trzynastkę i ten okres przy wyliczeniu dodatkowego wynagrodzenia rocznego nie będzie brany pod uwagę.
ZOBACZ TAKŻE: Nowe minimalne emerytury, trzynastki i czternastki dla emerytów i rencistów. Oto propozycje polityków
Wszystko miał uratować tzw. fundusz obywatelski na rzecz nauczycieli, którzy brali udział w strajku i w ten sposób ponieśli straty. Niestety, na pieniądze mogli się załapać tylko ci, którzy są w najtrudniejszej sytuacji finansowej, a rekompensata maksymalna to 500 złotych. DGP stwierdza, że obcinanie pensji i odbieranie trzynastek to skuteczna walka ze strajkującymi.
- Brak rekompensat finansowych dla większości protestujących nauczycieli, a teraz jeszcze niższe trzynastki skutecznie zniechęcają środowisko do myślenia o jakichkolwiek formach strajku – mówi Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.