Prezes NBP zaznaczył w rozmowie z PAP, że bank centralny w tym roku nie prowadził interwencji na rynku walutowym, choć takiej interwencji nie wykluczył.
Zmiany kursu są rzeczą naturalną. Zastrzegamy sobie jednak prawo do prowadzenia interwencji walutowych, ale nie prowadzimy ich bez wyraźnej potrzeby. Interwencji walutowych nie wykluczają też inne banki centralne, zwłaszcza w mniejszych, otwartych i rozwiniętych gospodarkach. Często też z tego prawa do interwencji korzystają, czasami o wiele mniej wstrzemięźliwie niż NBP. Powtórzę, że w bieżącym roku NBP nie prowadził interwencji, trudno utrzymywać, że działamy w kierunku osłabiania złotego lub też preferujemy słabego złotego - powiedział Glapiński w rozmowie z PAP.
I w tym przypadku na rynku pojawiają się opinie ekspertów, że jeżeli taka interwencja zostanie przeprowadzona to będzie ona spóźniona, jak miało to miejsce w przypadku podwyżki stóp procentowych.
W efekcie tak prowadzonej polityki fiskalnej mamy najdroższe euro od 2009 r., które kosztuje już 4,70 zł. Kurs dolara wzrósł z kolei do 4,14 zł., i istnieje najwyższe ryzyko dalszego spadku złotówki do dolara, bo amerykański bank centralny może podjąć decyzje, które wzmocnią "zielonego" jeszcze bardziej. Frank szwajcarski wyceniony jest już na 4,50 zł. W tym miesiącu helwecka waluta będzie najbardziej kosztowna w historii, a co za tym idzie znacznie podskoczą raty frankowiczom. Oczywiście do osłabienia polskiej waluty przyczyniają się również czynniki zewnętrzne. Decyzja o twardym lockdownie w Austrii oraz obawy o podobne działania w innych krajach europejskich także osłabiają polską walutę.
Do katalogu problemów polskiej waluty dodano lockdown w Austrii. Sprawił on, że inwestorzy zaczęli poważnie obawiać się podobnych kroków w Niemczech i innych zachodnioeuropejskich krajach - pisze Bartosz Sawicki, ekspert portalu Cinkciarz.pl.
Czytaj także: Złotówka nad przepaścią. Tak słabego pieniądza nie mieliśmy od ponad dekady
Istnieje realna obawa, iż słaby złoty może nakręcić jeszcze bardziej inflację, zwłaszcza w tych częściach gospodarki, gdzie dominuje import. Wzrost cen towarów i usług w dłuższej perspektywie czasu może doprowadzić do wzrostu inflacji. Słaba złotówka to również wyższe koszty transportu i logistyki. Jeśli nadchodzące święta bądź ferie planujemy na nartach w Alpach albo w ciepłych krajach to również musimy liczyć się z dużą podwyżką, podobnie jak droższy zakup euro czy dolarów przed wyjazdem. Przez słabą złotówkę również rośnie dług państwa oraz zadłużenie firm i osób, które mają kredyty w obcej walucie. Do tego należy doliczyć jeszcze galopującą drożyznę, a to wszystko sprawia, że nasze portfele "chudną w oczach".