W Polsce konsumenci marnują żywność na ogromną skalę
Każdego roku bezpowrotnie tracimy ponad 5 mln ton jedzenia, chociaż jednocześnie prawie 1,6 mln osób żyje w skrajnym ubóstwie. Wyrzucamy na śmietnik żywność niewykorzystaną w domach i zniszczoną w procesie produkcji, przechowywania i w handlu - pisze we wtorek "Dziennik Gazeta Prawna". Gazeta zauważa, że marnotrawstwo żywności to w dużej mierze wina konsumentów.
ZOBACZ: Emeryci w Niemczech nie mają za co żyć? Ponad 6 tys. zł to dla nich za mało. A co mają powiedzieć seniorzy w Polsce?
"Notorycznie kupujemy za dużo, a potem wyrzucamy całe gotowe posiłki, gdy tylko minie ich termin przydatności do spożycia. W świetle statystyk Eurostatu i Komisji Europejskiej to właśnie indywidualni konsumenci marnują najwięcej, bo aż 53 proc. produkowanej żywności. Oznacza to, że co drugi wartościowy produkt, który ląduje na śmietniku, trafia tam bezpośrednio z lodówek lub kuchennych półek w naszych domach" - czytamy w "DGP". Ale - jak wskazuje dziennik - problem marnowania żywności jest złożony.
Marnowanie żywności ze strony konsumentów
"W produkcji rolniczej i na etapie przetwórstwa bezpowrotnie tracimy ponad 30 proc. żywności. Głównymi przyczynami są restrykcyjne wymogi handlowe lub jakościowe stawiane rolnikom, niewłaściwe warunki przechowywania, a także błędy ludzi i maszyn na etapie produkcji" – wylicza dr inż. Sylwia Łaba, ekspert z Instytutu Ochrony Środowiska – Państwowego Instytutu Badawczego (IOŚ-PIB), który wraz ze Szkołą Główną Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW) opracował pierwszą tak dokładną analizę strat żywności w Polsce.
Gazeta powołując się na eksperta zaznacza, że tony wartościowego jedzenia lądują też na śmietnikach wprost z półek i magazynów sklepowych. "Choć nie są to największe ilości, bo sektor handlu odpowiada za ok. 7 proc. całego wolumenu traconej żywności, to jest to akurat etap, na którym można byłoby uratować jej bardzo dużo i przekazać na cele społeczne. Tymczasem jest ona wyrzucana z powodu utraty świeżości lub przekroczenia terminu ważności do spożycia, co nie przekreśla jeszcze jej wartości" – tłumaczy na łamach "DGP" Sylwia Łaba. (PAP)