wicepremier Piotr Gliński

i

Autor: Paweł Dabrowski

Wicepremier Gliński: To nie jest program CELEBRYTA+

2020-11-15 11:47

Falę dyskusji wywołał podział pieniędzy z Funduszu Wsparcia Kultury. 520 tys. zł zespół Weekend. 1,89 mln zł GolecuOrkiestra. Pół miliona Kamil Bednarek. Piotr Gliński, wicepremier, minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu ujawnia, w jaki sposób były przyznawane pieniądze. I zapewnia, że to nie są środki dla celebrytów a dla ponad dwóch tysięcy instytucji kultury, organizacji pozarządowych i firm prywatnych. W związku z medialną burzą, postanowił jednak wstrzymać wypłatę pieniędzy i przekazać listę do ponownej weryfikacji

Panie premierze, po opublikowaniu przez resort kultury informacji o tym, jakie podmioty otrzymają pieniądze z Funduszu Wsparcia Kultury, w mediach społecznościowych wybuchła burza, a cały projekt został określony złośliwym mianem „celebryta plus”. Szczególnie duże emocje wzbudza kilkanaście głośnych nazwisk i kwoty wsparcia, żeby wymienić tylko Radosława Liszewskiego i zespół Weekend, który dostał 520 tys. zł, czy Golec uOrkiestra – 1,89 mlnzł. Do kogo został skierowany program wsparcia? Ile osób z niego skorzysta? I czy są to tylko celebryci?

 Wicepremier Piotr Gliński: To program wsparcia dla bardzo ważnej gałęzi polskiej gospodarki. Kultura stanowi ok. 3,5 proc. polskiego PKB. I tak, jak od marca za pomocą różnego rodzaju tarcz antykryzysowych wspieramy gospodarkę, tak okazało się, że ten ważny sektor nie otrzymał dostatecznego wsparcia. To samorządowe instytucje kultury, organizacje pozarządowe i firmy prywatne działające w obszarze tańca, teatru, muzyki oraz firmy scenotechniczne, czyli obsługa wydarzeń kulturalnych. Stworzyliśmy program przede wszystkim dla ich pracowników, którzy przez ostatnie miesiące często nie mieli z czego żyć. Wielu z nich aplikowało do nas o wsparcie socjalne. W ramach Funduszu Wsparcia Kultury instytucje, organizacje i firmy otrzymują rekompensatę poniesionych strat. Ta rekompensata wynosi od 40 do 50 proc. wysokości strat w porównaniu do 2019 r., w zależności od modelu prowadzonej działalności. Od tego odlicza się wszelkie subwencje i wpłaty, które już otrzymały. Podkreślam, to nie jest wsparcie dla celebrytów, ale dla pracowników kultury i dla ich rodzin. Z rozmów ze środowiskiem wiemy, że beneficjenci chcą by pieniądze trafiły na rynek, do pracowników, ale też do freelancerów, ludzi bez etatów i stałych umów, których wynagrodzenia również mogą być pokrywane z tego funduszu. Potrzebna tu jest solidarność środowiskowa, którą wiele instytucji deklarowało już na poziomie aplikowania do Funduszu.

 Panie premierze, czy może pan wyjaśnić mechanizm według którego przyznane zostały rekompensaty z Funduszu Wsparcia Kultury?

 Po pierwsze, rekompensaty obejmują straty poniesione od marca do grudnia tego roku, czyli przez 9 miesięcy, w bardzo trudnym okresie, kiedy kultura podlega czasowym ograniczeniom działalności oraz ograniczeniom związanym m.in. z liczbą widzów. Po drugie, wsparcie trafi do 2064 podmiotów, tak jak wspomniałem, głównie firm scenotechnicznych, a także firm działających w obszarze kultury – to co najmniej kilkadziesiąt, może nawet ponad sto tysięcy osób. Po trzecie, wysokość rekompensat nie przekracza 40-50 proc. poniesionych strat, a czasami jest to znacznie mniej. Jednocześnie proszę pamiętać, że chodzi o straty od dochodów – czyli w przypadku instytucji artystycznych do obliczenia straty nie były wliczane dotacje czy granty, a tylko te części budżetów, które uzależnione są od sprzedaży biletów. Na cały program przeznaczyliśmy 400 mln zł.

 Jakie dokumenty musiały przedstawić firmy, aby otrzymać dotację?

 Dokumenty, które potwierdzały zeszłoroczne zarobki oraz to, że z powodu pandemii ich dochody znacząco zmalały. Cały proces przyznawania środków był jawny i w pełni transparentny. Bezpośrednio zajmowały się tym nasze dwie instytucje: Instytut Teatralny oraz Instytut Muzyki i Tańca.

CZYTAJ TAKŻE: GIGANTYCZNE pieniądze dla gwiazd! 400 MILIONÓW ROZDANE. Kozidrak i Steczkowska. Kto jeszcze dostał?

Wyjaśnijmy kwestię, która wzbudza olbrzymie emocje. Jeśli mamy artystę, który w 2019 r. zarabiał olbrzymie pieniądze, to rozumiem, że musiał udowodnić, że w tym roku przędzie cieniutko?

Panie redaktorze, to nie tak. To nie artyści są w tym przypadku istotni, ale cały system kultury, na który składają się zarówno artyści, instytucje artystyczne, ale też NGO’sy i firmy tworzące zaplecze techniczne. Tak wyglądają kulisy kultury, to system naczyń połączonych. Owszem, także artyści mają swoje firmy, które zajmują się organizacją wydarzeń, dając pracę m.in. firmom budującym scenę czy oświetlenie. I rozumiem, że właśnie te nazwiska wywołały największe emocje. Gdy jest znane nazwisko i duże pieniądze, to opinia publiczna ma prawo tym się interesować. Ale powtórzę, cały proces był transparentny, a kryteria przyznawania środków jasne, dla wszystkich takie same i znane od wielu tygodni. Czasami w nazwie podmiotu, który uzyskał dofinansowanie pojawia się znane nazwisko – ale kiedy wczytamy się we wniosek, widzimy, że za nim stoi np. 25-osobowa orkiestra smyczkowa, która zostanie zaangażowana właśnie dzięki tym funduszom. Natomiast ponieważ pojawiły się wątpliwości dotyczące m.in. kwestii formalnych, zdecydowałem wstrzymać realizację wypłat ze środków FWK i przekazać listę do ponownej weryfikacji. To są pieniądze przeznaczone na wsparcie sektora kultury, ludzi pracujących w kulturze, i do nich powinny trafić. 

 Czy była górna granica rekompensaty?

Tak. W zależności od liczby składanych wniosków w poszczególnych kategoriach. Początkowo głównie koncentrowaliśmy się na takich instytucjach jak teatry, instytucje muzyczne i związane z tańcem, ale firmy scenotechniczne protestowały, że pozostają bez wsparcia.  I miały rację – bez nich nie odbędą się kolejne wydarzenia. Dlatego włączyliśmy je do funduszu. Powtórzę: nie chodziło o to, aby rekompensować wysokie dochody artystów. Chodziło o wsparcie zwykłych ludzi, tysięcy pracowników technicznych, którzy montują np. światła czy mechaników sceny.

Mechanizm Funduszu Wsparcia Kultury, o którym rozmawiamy został wypracowany przez resort z artystami i instytucjami?

 Dwa wspominane już przeze mnie instytuty, IMIT i IT, są w stałym dialogu z artystami i instytucjami działającymi na rynku kultury. Wspólnie z nimi opracowane zostały rozwiązania kierunkowe, ale ostateczne decyzje były podejmowane w porozumieniu z Ministerstwem Rozwoju, z moim udziałem.

 Czy pieniądze już zasiliły konta firm?

W piątek ogłosiliśmy, kto został beneficjentem Funduszu Wsparcia Kultury, teraz pieniądze będą stopniowo przekazywane. Chodzi o to, aby firmy nie upadły, aby ludzie mieli pracę. Podczas tego medialnego huraganu doszło do czegoś niedobrego i nierozsądnego. To czysty populizm porównywać ten fundusz ze wsparciem dla lekarzy i pielęgniarek. Jako rząd dbamy zarówno o pierwszą linię frontu walki z pandemią, jak i o gospodarkę, w którą wpompowaliśmy już 150 mld zł, by firmy nie padały, a ludzie nie tracili pracy. W kulturze pracują dziesiątki tysięcy ludzi.

W tej chwili mamy najlepszą w Europie perspektywę rozwoju gospodarczego, obroniliśmy miejsca pracy, nie wzrosło bezrobocie. Jesteśmy wciąż w trakcie bezpośredniej walki z pandemią, budujemy nowe szpitale, mamy wolne respiratory, natomiast tragedia, która nas spotkała, wymaga chyba spokojniejszego podejścia. My nie wręczamy bonusów celebrytom. Stworzyliśmy mechanizm, który bazuje na najbardziej obiektywnych danych – danych księgowych, finansowych. Chcieliśmy, by był to system transparentny, odporny na wszelką ewentualną uznaniowość. Teraz nie są ważne sympatie i antypatie. Jeżeli po opanowaniu pandemii chcemy wrócić do aktywnego obcowania z kulturą, do żywego kontaktu, musimy działać już teraz. Inaczej zostaną zgliszcza.

CZYTAJ TAKŻE: Ujawniamy zarobki zespołu Golec uOrkiestra, Weekend i Kamila Bednarka. Będziecie w SZOKU!

Panie premierze, w kwestii lockdownu pan należy do gołębi. Jest pan przeciwnikiem totalnego zamknięcia Polski. Kiedy, pana zdaniem nastąpi odmrożenie kin, teatrów i muzeów. Czy aktualne dane o epidemii pozwalają spodziewać, że nastąpi odmrożenie tych branż w ciągu kilku tygodni?

 Nie określiłbym się gołębiem...

 To znaczy, że był pan zwolennikiem twardego lockdownu?

 Jestem uczestnikiem prac zespołu kryzysowego. I wiem, że wiele wskaźników, którymi dysponujemy, jest niedoskonałych. Dlatego trudno nam prognozować z wyprzedzeniem większym niż tygodniowe, jak rozwinie się sytuacja epidemiologiczna. Trudno przewidzieć, jak się będą rozwijały kontakty społeczne. Nigdy nie byłem twardym zwolennikiem zamknięcia. Jestem zwolennikiem racjonalnego podejścia do danych, chociaż priorytetem jest dla mnie zawsze życie i zdrowie ludzi. W tej chwili  nie zakładamy lockdownu, bo mamy do czynienia z lekkim wypłaszczeniem. I mam nadzieję, że będzie możliwe stopniowe rozmrażanie gospodarki.

Kiedy?

Nie, nie. Na taką odpowiedź mnie Pan nie naciągnie.

Rozmawiał Hubert Biskupski

Autobusy wyposażone w tlen zamiast karetek. Tak będą wozić zakażonych

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze