Kraje takie jak Wietnam, Indonezja czy Filipiny przyciągają uwagę inwestorów z całego świata, jednak teraz ich rola może jeszcze bardziej wzrosnąć. Region ten, składający się z dynamicznie rozwijających się gospodarek, stanowi atrakcyjną alternatywę dla Chin pod względem produkcji oraz konsumpcji. Polski eksport może skorzystać z podpisanych przez Unię Europejską umów handlowych z krajami ASEAN, takich jak umowa z Wietnamem, która znosi wiele barier taryfowych. Powodów do poszukiwania nowych kierunków eksportowych w tej części świata jest jednak więcej.
Jednym z nich jest aktualna sytuacja związana z objęciem 20. stycznia urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych przez Donalda Trumpa. Jak wiemy, zapowiedział on wprowadzenie ceł na produkty chińskie, co oznacza, że Trump będzie prawdopodobnie bardziej aktywny w polityce dotyczącej rejonu Pacyfiku, w tym również Południowo-Wschodniej Azji. Możemy zatem spodziewać się pewnego ożywienia gospodarczego w tej części świata. W tej rywalizacji o konsumenta nie może zabraknąć przedstawicieli biznesu pochodzących z państw Unii Europejskiej.
Kolejnym istotnym powodem, dla którego powinniśmy się mocniej rozejrzeć po krajach Dalekiego Wschodu, jest ich atrakcyjność gospodarcza oraz potencjał populacyjny, które, moim zdaniem, jeszcze za mało dostrzegamy. W krajach Azji Południowo-Wschodniej, takich jak Wietnam, Singapur, Indonezja czy Filipiny, jak również w innych państwach Dalekiego Wschodu, choćby w Korei Południowej czy Japonii, jest ogromny rynek i zapotrzebowanie na dobra i usługi, które możemy wypełnić naszym eksportem.
Według danych Centrum Promocji działającej przy Krajowej Izbie Gospodarczej (CP KIG), do Wietnamu eksportujemy maszyny i urządzenia oraz produkty rolno-spożywcze, głównie mleko i jego przetwory, słodycze, drób oraz zboża i przetwory zbożowe, eksportujemy też mięso, szczególnie wieprzowinę. Polska wysyła do Wietnamu także chemikalia, nawozy, środki ochrony roślin oraz produkty farmaceutyczne i wyroby metalowe, w tym narzędzia, maszyny i urządzenia budowlane.
I takich obiecujących rynków jest więcej. Trzeba tylko wiedzieć jak wykorzystać eksportowy potencjał, bo każdy z tych krajów ma własne uwarunkowania, specyfikę, a także pewne odmienności kulturowe, o których warto wiedzieć. Warto też przełamywać pewne stereotypy, które u nas nadal pokutują. Przykładowo, Wietnam nadal często kojarzy się nam z ulicami pełnymi rowerów. Tymczasem ten widok, to już przeszłość. Podczas pobytu w tym kraju chyba ani razu nie widziałem klasycznego roweru. Wietnamczycy poruszają się głównie motorowerami i skuterami, przybywają też nowsze modele samochodów, bo dość dynamicznie rozwija się klasa średnia, a władze powstrzymują import aut używanych. Wedle szacunków, wietnamska klasa średnia może się przez najbliższe kilka lat nawet podwoić, a w tej chwili stanowi ona około 20 proc. społeczeństwa.
Ten stumilionowy kraj rozwija się bardzo dynamicznie, w ostatnich latach odnotowuje wzrost PKB na poziomie 5,5 – 6 proc. i ma ambicje być drugim Singapurem, który jest synonimem bogactwa. Rządy są autorytarne, bo władzę sprawuje partia komunistyczna, jednak gospodarka jest w dużym stopniu wolnorynkowa i otwarta na świat. Perspektywy dla polskiego biznesu są więc kuszące, a mowa raptem tylko o jednym państwie.
Zresztą o tyle dla nas ciekawym, że Polska jako partner oraz przedsiębiorcy z Polski, są bardzo mile widziani. Powody tej przychylności są wielorakie, bardzo wielu ekonomistów podziwia polską gospodarkę, za dynamiczny proces przekształceń i stały rozwój, mimo różnych niesprzyjających okoliczności. Z drugiej strony, starsze pokolenie Wietnamczyków pamięta, że Polska ich wspomagała w najtrudniejszym dla nich okresie wojny, toczonej z amerykańską interwencją. Mało kto u nas też wie, że w Wietnamie znaną postacią jest polski architekt Kazimierz Kwiatkowski, który w latach 80-tych wydatnie pomógł uratować i odrestaurować Hoi An, będące perłą wietnamskiej historii, turystycznej branży. Wietnamczycy postawili mu pomnik. Posiadamy więc bardzo dobrą opinię, a polskie towary cieszą się dużym uznaniem ze względu na to, że stosunek ceny do jakości jest znakomity.
Takie informacje także przydają się podczas handlowych rozmów, ocieplają ich atmosferę. Aby jednak poznać „klimat” poszczególnych krajów, trzeba do nich po prostu pojechać, zdobywać na miejscu wiedzę, nawiązywać kontakty. By przyspieszyć ten proces, Krajowa Izba Gospodarcza ułatwia przedsiębiorcom rozwinięcie eksportu m.in. poprzez swoją spółkę zależną Centrum Promocji KIG. Organizujemy sporo wyjazdów gospodarczych i realizujemy wiele projektów w ramach unijnych dotacji, jeździmy z misjami gospodarczymi do Japonii, Korei Południowej czy do Wietnamu.
Te misje są właśnie po to, żeby kontaktować ich uczestników z tamtejszymi organizacjami i z przedsiębiorcami, bo na Dalekim Wschodzie bezpośrednie kontakty bardzo wydatnie ułatwiają rozpoczęcie biznesu. Podczas misji spotykamy się też z mediami, promujemy Polskę jako dobrego partnera gospodarczego. Czyli kształtujemy atrakcyjny obraz naszego kraju, z drugiej, mówiąc symbolicznie, „wymieniamy wizytówki” aby w przyszłości zacząć rozwijać korzystny biznes. Tu tylko pozornie drobna ciekawostka. W niektórych krajach, takich jak Japonia, wręczenie wizytówki niezgodnie z przyjętą etykietą, może być przyjęte jako afront, który zaprzepaści okazję do dobrej rozmowy. Takich niuansów jest sporo.
Mamy duże doświadczenie w tej części świata. Posiadamy znakomitych specjalistów, w odwiedzanych krajach możemy liczyć na bardzo dobrych partnerów – izby gospodarcze i inne organizacje, które przygotowują nam wszystkie spotkania, w tym konferencje prasowe. Od roku 2000 Krajowa Izba Gospodarcza Centrum Promocji, zarządzana przez prezes Bożenę Wróblewską, zrealizowała szereg projektów pro-eksportowych i szkoleniowo-doradczych, a także m.in. polskich wystąpień na wystawach branżowych w Europie i Azji. Bez zbytniej skromności mogę powiedzieć, że znamy ten rejon świata i możemy być przewodnikiem dla polskiego biznesu.
Autorem tekstu jest Andrzej Arendarski, prezydent Krajowej Izby Gospodarczej