Lewica ma swoją propozycję dotyczącą składki zdrowotnej
Do tej pory prezentowane przez koalicję rządzącą (w głównej mierze Koalicję Obywatelską i Polskę 2050, w której prym przy planowanej reformie wiedzie Ryszard Petru), zmiany w składce zdrowotnej zakładały jej obniżenie do poziomu sprzed Polskiego Ładu, co wiązałoby z mniejszym obciążeniem dla przedsiębiorców. Pomysłowi sprzeciwiała się Lewica, a jak ostatnio powiedział wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny, partia przedstawi swoje rozwiązanie.
Jak ustalił portal money.pl, Lewica planuje zmienić składkę zdrowotną, której obciążenie nie jest jednolite. Przykładowo, pracujący Polak płaci ją jako 9 proc. podatku, podobnie przedsiębiorca rozliczający się skalą podatkową. Z kolei przedsiębiorca rozliczający się liniowo płaci 4,9 proc., a ryczałtowiec ma trzy poziomy składek.
Lewica chciałaby ujednolicić system, bo mimo, że obciążenie było nominalnie i składkowo różne, dostęp do świadczeń był taki sam. Dlatego partia Włodzimierza Czarzastego ma zaproponować wprowadzenie "podatek zdrowotny" rozliczany przy CIT, czyli przy przedsiębiorcach, który miałby wynieść 9 proc. (choć stawka mogłaby zależeć od ustaleń koalicji, lub sytuacji gospodarczej).
Money.pl podkreśla, że taka zmiana może zapewnić gigantyczne dofinansowanie dla służby zdrowia, bo zaledwie 1 proc. podatku z CIT przyniósłby 30 mld zł zysku budżetowi państwa. Jednocześnie znacznie wzrosłoby obciążenie firm, które obecnie płacą 19 proc. stawki CIT. Gdyby dodać do tego 9 punktów procentowych podatku zdrowotnego, to jak wskazuje portal - obciążenie firm wzrosłoby o niemal połowę.
Służba zdrowia będzie w stu procentach powszechna?
Ponadto propozycja Lewicy miałaby wprowadzić również powszechny dostęp do świadczeń zdrowotnych. Obecnie osoby, które nie mają tytułu do ubezpieczenia zdrowotnego (np. nie pracują na umowie o pracę, nie pobierają emerytury etc.), żeby korzystać z usług Narodowego Funduszu Zdrowia muszą opłacać składkę (którą może opłacać każdy mieszkaniec Polski nieobjęty obowiązkiem opłaty składki).
Choć rozwiązanie dotyczyłoby małej grupy, odciążyłoby NFZ administracyjnie, bo nie musiałoby sprawdzać podstawy do ubezpieczenia pacjenta.