Zobacz, jak oszukują producenci żywności [GALERIA]

2017-11-28 9:51

Powiedzenie: „jesteś tym, co jesz" jest popularne wśród dietetyków i zwolenników zdrowego stylu życia. Problem w tym, że coraz rzadziej konsumenci mogą być świadomi tego, co naprawdę jedzą. Taki wniosek nasuwa się po opublikowanym przez Inspekcję Handlową raporcie, który mówi o najczęstszych grzechach producentów żywności oraz sprzedawców. Lista ich przewinień – począwszy od dodawania wieprzowiny do parówek „drobiowych" - jest długa.

Raport opublikowany przez Inspekcję Handlową na podstawie kontroli żywności przeprowadzonej w 2016 roku pokazuje wszystkie grzechy branży producentów żywności. Jakie? Fałszowanie składu żywności: w parówkach drobiowych potrafi znaleźć się wieprzowina (i oczywiście przy okazji wszystkie inne rodzaje mięsa oraz skór i kości), w opakowaniu na przyprawę – mąka; ser kozi potrafi być wyprodukowany w całości z mleka krowiego; sprzedawane są banany w czekoladzie, w których składzie nie ma... bananów; brakuje mięsa wołowego w kiełbasie wieprzowej z dodatkiem wołowiny; dodawane jest mięso wieprzowe do parówek drobiowych z cielęciną. Brakuje mięsa wołowego w hamburgerze wołowym, a ta sama zależność występuje, jeśli chodzi o mięso mielone wołowe. Często brakuje również wymienionego na opakowaniu mięsa jelenia, w składzie kiełbasy łowieckiej z dziczyzną. W przypadku jaj spożyczych połowa producentów nie podaje metody chowu, kodu producenta na skorupce, ani klasy wagowej. Jeśli chodzi o miód pszczeli, częstym zjawiskiem jest niepodawanie jego pochodzenia i odmiany.

Tricki są stosowane także, jeśli chodzi o dodawanie cukru jako składnika produktu. Aby nie podawać jego wysokiej wartości, która – jeśli jest go najwięcej w ogólnej zawartości - powinna być wymieniona jako pierwsza, producenci rozbijają go na inne substancje słodzące. A na rynku dostępnych jest aż 31 różnych rodzajów – jest więc w czym wybierać.

Inne grzechy sprzedawców i producentów? Brak podstwowych informacji o produkcie, umieszczanie produktów zastępczych, naklejanie innych nalepek produktów, niestaranne przygotowanie sprzedawanych dóbr, nieodpowiednie oznakowanie produktów lub w ogóle brak oznakowania. Chodzi głównie o artykuły, które są sprzedawane luzem, a pochodzą ze zbiorczych opakowań. Według prawa, na pojedynczych produktach powinny być podane, tak jak zawsze: lista składników, waga produktu, nazwa artykułu, kraj pochodzenia.

I tak ryby są sprzedawane bez informacji o miejscu połowu, dacie oraz o zawartości glazury; jeśli chodzi o garmażerię – bez podania składu produktu. Pieczywo nie ma często wiadomości o alergenach, składnikach, wadze i o tym, czy zostało wykonane z ciasta mrożonego.
Nagminnie również zdarza się, że brak na opakowaniu daty produkcji, przydatności do spożycia i tego, jak przyrządzono żywność.

Zobacz także: Trendy konsumenckie, które będą kontynuowane w przyszłym roku

Wszystkie wymienione wyżej praktyki według Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów są niezgodne z prawem. Jednak Inspekcja Handlowa zazwyczaj nakłada na producentów mandaty w wysokości kilku czy kilkudziesięciu tysięcy, co mało skutecznie zniechęca ich do tego typu nieuczciwych działań.

Na dodatek IH nie podaje nazw firm ani sieci handlowych, które kontrolowała i w której wykryto niedozwolone praktyki - konsument nie może więc sam zadecydować czy chce kupować w sieci sklepów, która oszukuje klientów.

 

Źródło: UOKiK /IH /wiadomoscihandlowe.pl /businessinsider.pl

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze