Dopłaty bezpośrednie to już tylko łatanie dziur? Bruksela planuje cięcia, które mogą zaboleć

Dopłaty bezpośrednie to dla wielu rolników finansowy fundament gospodarstwa. Mało kto jednak wie, że pieniądze te, zamiast napędzać inwestycje, coraz częściej służą jedynie do łatania dziur w bieżącym budżecie. Okazuje się, że to dopiero początek problemów, bo nadchodzące cięcia w unijnych funduszach mogą zachwiać stabilnością tysięcy gospodarstw, które wpadły w pułapkę przetrwania.

Dwóch rolników, kobieta i mężczyzna, ogląda uprawianą glebę na polu, a w tle widać traktor z pługiem, co symbolizuje rolniczą pracę i wyzwania związane z dopłatami i nawozami. Więcej o ich problemach przeczytasz na Super Biznes.

i

Autor: KOSTIC DUSAN_VUK/ Getty Images Dwóch rolników, kobieta i mężczyzna, ogląda uprawianą glebę na polu, a w tle widać traktor z pługiem, co symbolizuje rolniczą pracę i wyzwania związane z dopłatami i nawozami. Więcej o ich problemach przeczytasz na Super Biznes.
Super Biznes SE Google News
  • Wysokie koszty produkcji sprawiają, że dopłaty bezpośrednie zamiast finansować rozwój, coraz częściej służą jedynie do przetrwania gospodarstw
  • Analiza propozycji budżetowej UE ujawnia, że przyszłe cięcia w funduszach rolnych mogą oznaczać dla rolników stratę równowartości dwóch lat pełnych dopłat
  • Drastyczny spadek wartości kredytów inwestycyjnych dla rolników potwierdza, że priorytetem stała się walka o bieżącą płynność finansową
  • Dane ARiMR wskazują, że wybór uproszczonej płatności dla małych gospodarstw przez niemal połowę wnioskujących to sygnał poszukiwania szybkiej gotówki

Koszty produkcji za wysokie. Dopłaty zamiast na rozwój idą na przetrwanie

W tegorocznej kampanii dopłat bezpośrednich polscy rolnicy złożyli blisko 1,2 miliona wniosków, co pokazuje, jak kluczowe jest to wsparcie dla funkcjonowania ich gospodarstw. Jak informuje Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR), do końca października na konta rolników trafiło już ponad 5,5 miliarda zł, z czego większość, bo aż 4,7 miliarda zł, to zaliczki z tytułu dopłat bezpośrednich. Ciekawym zjawiskiem w tym roku jest ogromne zainteresowanie uproszczoną płatnością dla małych gospodarstw. Zdecydowało się na nią ponad 40 proc. wnioskujących, co oznacza, że niemal co drugi rolnik wolał otrzymać jedną, stałą kwotę ryczałtu, która według danych „Tygodnika Rolniczego” wynosi w tym roku maksymalnie 4 803,50 zł, zamiast starać się o pieniądze z poszczególnych ekoschematów. Taka decyzja sugeruje, że dla wielu priorytetem stało się szybkie i pewne zasilenie budżetu na pokrycie bieżących wydatków, a niekoniecznie realizacja długofalowych inwestycji.

Wybór prostszych form wsparcia nie jest przypadkowy i doskonale odzwierciedla ogólną kondycję finansową polskiego rolnictwa. Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) z października tego roku, wskaźnik oceny opłacalności produkcji w pierwszej połowie 2025 roku, choć nieznacznie się poprawił, wciąż był na minusie, osiągając wartość -42,9 punktu. Mówiąc prościej, większość gospodarstw nadal ocenia swoją działalność jako nierentowną. Ten sam raport GUS potwierdza, że największą bolączką rolników są zbyt wysokie koszty produkcji, na które jako główną barierę w rozwoju wskazuje ponad 60 proc. ankietowanych w aż czternastu województwach. W tej sytuacji dopłaty bezpośrednie zmieniają swój charakter. Zamiast być motorem napędowym dla inwestycji i rozwoju, stają się swoistą kroplówką finansową, która pozwala zachować płynność i po prostu przetrwać trudny czas, gdy wydatki przewyższają zyski.

Mniej kredytów na inwestycje, a w przyszłości niższe dopłaty. Co czeka rolników?

Zmianę priorytetów z rozwoju na codzienne przetrwanie widać nie tylko w strukturze dopłat, ale także na rynku kredytowym. Analiza Europejskiego Funduszu Rozwoju Wsi Polskiej nie pozostawia złudzeń: dane z listopada ubiegłego roku pokazały, że wartość kredytów na inwestycje rolnicze i zakup ziemi spadła o 9 proc. w ujęciu rocznym. Jednocześnie rolnicy znacznie częściej sięgali po finansowanie na bieżącą działalność, a wartość takich pożyczek wzrosła aż o 17 proc. Tendencja ta nie dziwi, skoro szacuje się, że zaledwie nieco ponad połowa rolników jest w stanie utrzymać swoją rodzinę wyłącznie z pracy w gospodarstwie. To zmusza ich do szukania zewnętrznego wsparcia, aby pokryć codzienne koszty. Sytuację tę dodatkowo wzmacniają instrumenty publiczne, takie jak dostępne w tym roku kredyty płynnościowe z dopłatą ARiMR. Ich oprocentowanie na poziomie zaledwie 2 proc. jest bardzo atrakcyjne, ale środki te można przeznaczyć wyłącznie na finansowanie bieżącej działalności, a nie na inwestycje.

Paradoksalnie, chociaż według badań GUS około dwie trzecie rolników uważa środki unijne za kluczowy motor rozwoju, przyszłość tego finansowania rysuje się w ciemnych barwach. Jak donosi portal Agroprofil, nowa propozycja budżetowa Komisji Europejskiej na okres po 2027 roku zakłada przeznaczenie na rolnictwo 300 miliardów euro, podczas gdy realne potrzeby sektora szacuje się na 482,5 miliarda euro. Ta ogromna różnica może w praktyce oznaczać dla rolników utratę funduszy o równowartości nawet dwóch lat pełnych dopłat bezpośrednich. Biorąc pod uwagę, jak bardzo polskie gospodarstwa stały się zależne od wsparcia na bieżące funkcjonowanie, tak drastyczne cięcia mogłyby zachwiać stabilnością finansową tysięcy z nich i postawić pod znakiem zapytania ich dalsze istnienie.

MINISTER ROLNICTWA APELUJE: KUPUJ OD ROLNIKA, NIE W SIECI!
M. Deruś: "Nielegalne środki ochrony roślin: ukryte zagrożenie dla rolników i środowiska"
QUIZ. Polska wieś w czasach “Znachora”, czyli wsi sielska i anielska II RP
Pytanie 1 z 10
Inicjatorem budowania sławojek, czyli wolnostojących ustępów, był:
Polska wieś w II RP

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki