Cała sprawa została nagłośniona przez „Rekiny Sprzedaży”, profil internetowy, który wyśmiewa absurdy w branży handlowej w Polsce.
- Pokażmy, że Sprzedawcy, niezależnie od tego czy pracują w banku, telekomie, w odkurzaczach czy w sklepie z butami to jedna społeczność. Pokażmy udostępniając ten post, że nie zgadzamy się na pracę kierowników, którzy w taki sposób traktują pracowników. Nie ma na to zgody i nigdy jej nie było oraz nie będzie – napisały „Rekiny” i opublikowały do tego otrzymane zdjęcia wiadomości SMS, które szefowa jednego z warszawskich sklepów odzieżowych wysyłała swoim pracownikom.
Kobieta potrafiła domagać się, by jej „podwładni” przychodzili do pracy nawet kiedy mają wolne. Język, jakiego używała w wiadomościach, przypomina bardziej ten używany w podłych spelunach, a nie na linii pracodawca-pracownik. Kobieta nie przyjmuje żadnych wyjaśnień czy tłumaczeń, a jako argument ostateczny używa gróźb, choć nie precyzuje czym się może skończyć wymyślona przez nią „niesubordynacja”.
Jak poinformowały „Rekiny”, po upublicznieniu wiadomości opryskliwa szefowa poszła na zwolnienie L4. Niestety, nie wiemy też jaki to dokładnie sklep – w opublikowanym poście jest tylko informacja, że to sklep odzieżowy w Warszawie.