Maksymalne ceny prądu. Rządowe rozwiązania uratują nas przed 200 proc. podwyżki?
W czwartek 27 października Sejm przyjął poprawki Senatu do ustawy o środkach nadzwyczajnych, mających na celu ograniczenie wysokości cen energii elektrycznej oraz wsparciu niektórych odbiorców w 2023 r. Teraz projekt czeka tylko na podpis prezydenta. Skutkiem ustawy będzie maksymalna cena prądu dla sektora MŚP wysokości 785 zł za MWh, a w przypadku gospodarstw domowych 693 zł za MWh. Ustawowe ceny będą obowiązywać po przekroczeniu limitu zużycia, o czym można przeczytać więcej tutaj.
Wiceminister resortu klimatu i środowiska Anna Łukaszewska-Trzeciakowska w rozmowie z PAP została zapytana, o ile mniej Polacy zapłacą w przyszłym roku za prąd dzięki nowym rozwiązaniom.
- Według wyliczeń Urzędu Regulacji Energetyki, gdybyśmy nie wprowadzili maksymalnych cen i nie zreformowali rynku, taryfa G, którą są objęte gospodarstwa domowe, mogłaby wzrosnąć o ok. 200 proc. - stwierdziła wiceminister.
Rząd chce zdjąć z rachunku za prąd kolejną opłątę
Łukaszewska-Trzeciakowska twierdzi, że gdyby doszło do sytuacji, że od 15-25 proc. odbiorców przestałoby płacić rachunki, to realne byłoby ryzyko załamania rynku. Ponadto zamrożenie rachunków zapewnia również bezpieczeństwo obywatelom.
W przyszłym roku wzrosnąć ma prawdopodobnie opłata dystrybucyjna, ale ministerstwo środowiska będzie chciało zawiesić opłatę OZE, która wynosi 0,90 zł za MWh. Wiceminister stwierdziła również, że za maksymalne ceny energii mają zapłacić wytwórcy prądu oraz spółki obrotu z ich nadmiarowych przychodów. W ocenie skutków regulacji oszacowano, że koszt rekompensat ma wynieść 19,7 mld zł. Marże firm energetycznych mają być "jednocyfrowe".