Minister Błaszczak na antenie Polsat News jasno dał do zrozumienia, że dla Polski i naszej armii obecnie najważniejsza jest realizacja dotychczasowych zamówień i, póki co, do 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena po zakupy się nie udajemy, co nie znaczy, że zrywamy współpracę.
ZOBACZ: Górnicy żądają po 120 tys. zł odprawy za zamykanie kopalni
- Mamy podpisaną 15 sierpnia 2020 roku umowę z USA, mamy dowództwo amerykańskie w Polsce, które obejmuje swoim zasięgiem całą wschodnią flankę NATO, nie tylko żołnierzy amerykańskich stacjonujących w Polsce, ale także w państwach sąsiednich. Mamy fundament, by rozwijać dalej współpracę wojskową - stwierdził szef MON. - W poprzednim roku podpisaliśmy potężny kontrakt na kupno samolotów F-35. Chciałem podkreślić, że w ubiegłym roku odebraliśmy kilkaset rakiet Spike wyprodukowanych przez polski przemysł zbrojeniowy, kupione zostały rakiety typu powietrze-powietrze dla F-16. Nadrabiamy zapóźnienia dokonane jeszcze przed 2015 rokiem - dodał minister. - To nie jest sprzęt, który leży na półce w sklepie. On został zamówiony.
PRZECZYTAJ: Nie będzie podwyżek dla nauczycieli i pieniędzy dla dzieci na naukę zdalną. Sejm zdecydował
Dopytywany o to, że 29 grudnia 2020 roku zapowiedział duży kontrakt dla polskiej armii, Mariusz Błaszczak zaprzeczył, że chodzi o USA.
- Nie. To jest kontrakt, który nie dotyczy akurat w tej sferze współpracy wojskowej ze Stanami Zjednoczonymi - odparł. - Ponad 60 proc. uzbrojenia, które jest na wyposażeniu Wojska Polskiego pochodzi z polskich zakładów zbrojeniowych - przypomniał.