Bitwa Warszawska 1920

i

Autor: Centralne Archiwum Wojskowe Bitwa Warszawska 1920

Historia II RP

Cud nad Wisłą - Bitwa Warszawska 1920 - bilans zysków i strat

Starcia bitwy warszawskiej toczyły się na obszarze dwóch średniej wielkości państw europejskich i trwały miesiąc: od 27 lipca do 28 sierpnia 1920 r. Zwyciężyliśmy taktycznie, ogrywając przeciwnika 1:0, choć bolszewików było 5 razy więcej. Większe znaczenie w Cudzie nad Wisłą miała tu inteligencja dwóch wybitnych strategów, Piłsudskiego i Rozwadowskiego, niż szable, armaty i bagnety oraz siły nadprzyrodzone.

We wrześniu 1920 znękana Armia Czerwona po roku od rozpoczęcia wojny polsko-bolszewickiej zaczęła się wycofywać z Polski. Witowt Putna, dowódca jednej z radzieckich dywizji, pisał: „Cofaliśmy się znad Wisły w kompletnym nieładzie. Dowódcy armii patrzyli na to ze zdumieniem, nie będąc w stanie ogarnąć rozmiarów klęski”. Jaki był bilans działań wojennych? Ile kosztowała Polskę wojna polsko-bolszewicka?

Skąd Cud nad Wisłą?

Cud nad Wisłą miał swoją strategię, ale i kilka działających na jego korzyść okoliczności, identyfikowanych wtedy z boską opatrznością. Dzięki strategii 15 sierpnia polscy ułani rozgromili dowództwo IV armii radzieckiej. 16 sierpnia armia dowodzona przez Piłsudskiego nacierała na puste pola, ponieważ konną armię Budionnego i dwie inne wezwano rozkazem pod Lwów.

Czytaj także: Owocna katorga Piłsudskiego

Legenda o bohaterskim księdzu

4 sierpnia w Ossowie koło Radzymina zginął ksiądz Skorupka – legenda bitwy warszawskiej. W randze majora, z krzyżem wzniesionym w górę, parł na czele oddziału, bo taką miał fantazję. Zabiła go zabłąkana kula polskiego strzelca, ale admiratorzy kapłana odrzucają taką możliwość. Faktem jednak jest, że Haller i Rozwadowski (polscy generałowie) ustawili żandarmerię z karabinami maszynowymi poza linią frontu, aby strzelała do dezerterów. W chaosie trafiła bohatera.

Strategia wojskowa

Zanim, jak pisała w liście do Lenina niemiecka marksistka Klara Józefina Zetkin, „przymrozek, jakim był odwrót Armii Czerwonej z Polski, zwarzył kwiat rewolucji”, radziecka ofensywa z lipca 1920 roku miała się świetnie. Po miesiącu walk przegnała Polaków na linię Wisły. Na siedem armii radzieckich prących do zwycięstwa, polskie wojsko szukało sposobu z gruntu racjonalnego. Podczas gdy w kościołach nieprzerwanie trwała krucjata modlitewna o ocalenie przed wojskami bezbożników, w sztabie Naczelnego Wodza opracowywano „Wielką kombinację”. Zakładała obronę linii Wisły na północ od stolicy i zmiecenie Armii Czerwonej po oskrzydleniu od południa. Takie plany można było snuć tylko znając strategię przeciwnika. I tak właśnie było.

Na biurko Piłsudskiego Sekcja Szyfrów Sztabu Generalnego tylko w lipcu dostarczyła ponad 400 depesz ujawniających zamierzenia Rosjan. Tę ogromną przewagę taktyczną wsparło kilka korzystnych zdarzeń, już w trakcie samej bitwy. Należało do nich np. spalenie przez ułanów pod dowództwem majora Zygmunta Podhorskiego radiostacji 4. Armii w Ciechanowie, co uniemożliwiło ruch sześciu radzieckich dywizji. Nie tylko polska myśl strategiczna rozegrała zwycięsko bitwę warszawską. „Bezbożnicy” także przyczynili się do własnej klęski. Fatalne były np. skutki decyzji Józefa Stalina, który blokując rozkaz Michaiła Tuchaczewskiego, opóźnił marsz armii Siemiona Budionnego na północ.

Warto przeczytać: Rejs przez Atlantyk - podróż transatlantykiem dawniej i dziś [GALERIA]

Wątpiło wielu

Dziennik „Rzeczpospolita”, który w 1920 roku był organem konserwatywnego Stronnictwa Chrześcijańsko-Narodowego, pisał w przeddzień decydującej dla Bitwy Warszawskiej daty 15 sierpnia, piórem publicysty Stanisława Strońskiego, o „niezłomnej ufności, że stanie się u nas podobny cud jak w 1914 roku nad Marną, oraz, że zwać go będziemy „cudem nad Wisłą”. Słowo się rzekło, wypadki potoczyły się pomyślnie, a zwycięstwo jakie przyniosła Bitwa Warszawska, świetnie przygotowana operacja wojskowa wojny polsko-bolszewickiej, faktycznie zaczęto nazywać cudem. Po raz pierwszy publicznie o „cudzie nad Wisłą” powiedział premier Wincenty Witos, przemawiając w sejmie. Naczelnik Piłsudski był wyczulony na tego typu sformułowania, umniejszające zasługi polskiego żołnierza. Ale wręcz wściekał się na wieść o tym, że księża z ambon głoszą, że tego co było rezultatem świetnej strategii, należy upatrywać w zjawisku nadprzyrodzonym. Sformułowania „cud nad Wisłą” używano w różnym znaczeniu, często bez odwoływania się do religii. O pojawianiu się nad polem bitwy Matki Boskiej miotającej pociski w stronę wroga i płaszczem osłaniającej Warszawę, mówili z przekonaniem tylko ci, którzy głęboko wierząc w boską opatrzność, wątpili w zdolności Piłsudskiego. A wątpiło wielu. Czy słusznie?

„Masa żołnierzy straciła wiarę w skuteczność walki i przestała być zdolna do ataku” - to zdanie z kroniki Armii Czerwonej. „Struna, którą naciągaliśmy do Bugu – pękła” - notowali Rosjanie. Ani słowem nie wspominali jednak o interwencji nie z tego świata.

Piłsudski, który miał upodobanie do mocnych słów, dostawał furii słysząc „te brednie o cudzie”. „Gówno tam cud!” - krzyczał wzburzony, kiedy zastępowano rzeczywisty żołnierski trud wyimaginowaną boska opatrznością. Ta opatrzność, owo cudowne zrządzenie losu, stało się jednym z mitów założycielskich porozbiorowej polskiej państwowości. Pozwoliło Polakom odnosić się do niej jako do glorii, która spłynęła na cały naród.

Cudowne zwycięstwo

Nie zachowały się, o ile w ogóle istniały, przywoływane przez zwolenników maryjnego cudu nad Wisłą, świadectwa dowodzące, że radzieccy żołnierze nocą z 14 na 15 sierpnia 1920 roku byli świadkami objawienia. Podobno żołnierz Armii Czerwonej widział na własne oczy jak Matier Bożja rzuca pociski w stronę jego oddziałów. Z tego widzenia miał się zwierzyć mieszkance wsi pod Radzyminem. Postać zawieszona na niebie miała na sobie granatowy płaszcz, pozwalający zidentyfikować ją potem jako Matkę Bożą Łaskawą, Patronkę Warszawy. W sprawie cudu namieszał 10 lat po bitwie modny artysta Jerzy Kossak, krewny artystów dobrych, którzy takiego patriotycznego kiczu jak jego obraz „Cud nad Wisłą 15 sierpnia 1920 roku” nigdy by nie popełnili. Jerzy przeszedł samego siebie, przedstawiając w 1930 roku na jednym płótnie między innymi wzniosłą, ale nieprawdziwą historię śmierci kapelana wojskowego księdza Skorupki, eskadrę samolotów oświetlających niebo reflektorami przeciwlotniczymi, których w bitwie nie użyto oraz Matkę Boską w łopoczącej szacie, w otoczeniu zwycięskiej husarii spod Wiednia. A samo określenie „cud nad Wisłą” wykreowały sanacyjne media.

Warto przeczytać: Lądowanie w Normandii. MS Batory i inne - nieznane wojenne dzieje polskiej floty handlowej [GALERIA]

Bilans zysków i strat 

Wielkim sukcesem trwającej 20 miesięcy wojny było utrzymanie granic ostatecznie przyznanych Rzeczpospolitej. Jednak koszty działań wojennych i straty demograficznych były ogromne. 

Przygotowania do samej wojny oznaczały mobilizację znacznych środków finansowych, których Polska nie miała. Deficyt budżetu państwa na koniec pierwszego półrocza 1919 r. wyniósł 2 mld marek polskich. 

W latach 1919–1920 obowiązywał w Polsce system podatkowy odziedziczony po zaborcach: jednorazowa państwowa danina od nieruchomości, podatek majątkowy oraz od zysków wojennych. Żeby pokryć ogromne wydatki na wojsko od roku 1920 wprowadzono podatek czynszowy, od spadków i darowizn, dochodowy, gruntowy, od kapitałów i rent oraz przemysłowy. Ponadto wydatki państwa pokrywano poprzez rozpisanie pięciu pożyczek wewnętrznych, choć ze względu na zubożenie społeczeństwa nie przyniosły one oczekiwanych efektów. W latach 1918–1920 wydatki budżetowe państwa wynosiły 72,6 mld marek, z czego na wojsko przypadło 42,3 mld, a więc ponad 55%. Z tego 57–85% budżetu wojskowego przeznaczano na utrzymanie armii w liczbie prawie 350 tys. żołnierzy polskich oraz niespełna 60 tys. żołnierzy wojsk sprzymierzonych. 

Pozostałe środki pieniężne przeznaczono na zakup uzbrojenia. Nigdy później polska armia nie była tak nowoczesna, jak na ówczesne czasy. Nowo powstałe lotnictwo wojskowe dysponowało 101 maszynami bojowymi w 15 eskadrach. Sformowany wówczas 1. Pułk Pancerny tworzyło 120 najnowocześniejszych francuskich czołgów Renault FT 17

Na bazie Forda T polski inżynier Tadeusz Tański zbudował 17 egzemplarzy pierwszego polskiego pojazdu pancernego. Historyczny wóz bojowy można podziwiać w Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. 

Historycy szacują, że w styczniu 1919 roku na stanie Wojska Polskiego znajdowało się około 100 000 powtarzalnych karabinów, 1200 karabinów maszynowych i ponad 350 armat. Niespełna 2 lata później, momencie podpisania traktatu pokojowego polska armia dysponowała już ponad 425 000 karabinów, 6500 karabinami maszynowymi i miała na stanie 2000 armat.

Część sprzętu wojskowego uległa zniszczeniu w czasie działań wojennych. Zdawano sobie również sprawę, że część uzbrojenia będzie wkrótce przestarzała. Pod koniec 1922 r. Ministerstwo Spraw Wojskowych, uwzględniając stan wyposażenia armii, opracowało program rozwoju sił zbrojnych do 1940 r. Program przewidywał koszty realizacji w stosunku rocznym na około 1 mld złotych. Głównym utrudnieniem w realizacji tego programu był pogłębiający się regres gospodarczy. Choć budowę polskiego przemysłu zbrojeniowego udało się w części zrealizować. 

Wróćmy do strat demograficznych. Nie tylko zginęło wielu młodych mężczyzn, najczęściej mieszkańców miast, ale wojna okaleczyła fizycznie i psychicznie dużo większą rzeszę żołnierzy. Łącznie liczba poległych, rannych i zaginionych w wojnie polsko-bolszewickiej mogła wynieść nawet ćwierć miliona osób. W samej Bitwie Warszawskiej po stronie polskiej poległo 4500 żołnierzy, zmarło na skutek odniesionych ran 30 338, rannych zostało 113 518, zaginęło 51 351, a zdezerterowało 38 909. Bolszewicy stracili ponad 25 tys. żołnierzy. Do niewoli dostało się 50 tys. czerwonoarmistów.  

Artykuł ukazał się pierwotnie 9 sierpnia 2019 r.

Sonda
Lubisz Święto Wojska Polskiego?
„Miłość, krew i wojna 1920”, Sławomir Koper, Robert Miękus

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze