Dla kogo są inwestycje w klasyczne auta?
W audycji w MUZO FM prowadzonej przez dziennikarzy Superbiznesu, gościliśmy Piotra Życzyńskiego, właściciela House of Classics oraz współzałożyciela magazynu Classicauto. Zapytaliśmy go, czy auta klasyczne mogą być dobrą inwestycją.
- Moim zdaniem każde starsze auto będzie rosło na wartości, pytanie o ile i pod warunkiem, że będzie w dobrym stanie, z małym przebiegiem, dobrze zachowane i w oryginalnym stanie. To są podstawy, żeby samochód mógł mieć znaczenie kolekcjonerskie. Dochodzi kwestia przyrostu ceny. Jeśli przykładowe auto kosztuje teraz 5000 zł i przyrost wyniesie kilkadziesiąt procent, może sięgnąć wartości 30-40 tys. zł. Teraz pytanie, czy dysponujemy własnym garażem, ile nas on kosztuje i czy auto nie będzie wymagało żadnych dodatkowych inwestycji poza wymianą olej - wyjaśnia ekspert.
Piotr Życzyński w rozmowie wskazał, że najwyższa stopa zwrotu jest przy najdroższych klasykach, dlatego np. niektóre domy aukcyjne przestały przyjmować auta poniżej 100 tys. zł. Jak jednak podkreśla, inwestycje w auta zabytkowe nie są tylko rozrywką dla najbogatszych. Niemniej auta zabytkowe, to forma inwestowania dla pasjonatów, choćby ze względu na wysokie znaczenie wiedzy i doświadczenia przy inwestycjach. Co oczywiście nie wyklucza możliwości zarobku.
- Najważniejsze jest to, żeby inwestowanie nie było głównym celem, a dodatkową korzyścią, czy ewentualnie wytłumaczeniem przed żoną. To naprawdę istotne, bo jeśli nie będziemy się cieszyć z naszej pasji, to zapraszam do inwestowania milionów złotych w auta, na których buduje się portfele, na zasadzie Funduszu Inwestycyjnego [...] To jest jak z grą na giełdzie, pytanie z jaką kwotą wejdziemy i z jaką wyjdziemy - wyjaśnia ekspert.
Na co trzeba zwrócić uwagę?
- Jeżeli chcemy zarabiać pieniądze na autach zabytkowych, to warto dywersyfikować, np. mieć kilka samochodów. Kolejną kwestią jest uzbrojenie się w wiedzę, np. w cennik samochodów zabytkowych, który jest cała masa na rynku niemieckim. Ponadto jeśli chcemy mieć pewniaka inwestycyjnego, to kupujemy auta, które mają 10, 15, 20 lat. Auta włoskie i francuskie potrzebują trochę więcej czasu, niemieckie osiągają szybciej przyrosty cenowe - wyjaśnia ekspert.
Piotr Życzyński zwraca również uwagę na sentyment nabywców, który jest istotnym czynnikiem w kreowaniu się popytu na auta klasyczne. Co istotne, kiedyś osoby zamożniejszy klient na auto zabytkowe miał 60 lat i więcej, obecnie gdy 30-40-latkowie są multimiliarderami, to często tęsknią za młodszymi, 20-25-letnimi samochodami.
- Dlatego warto kupować freshtimery [auta, które nie są jeszcze uznawane za auta klasyczne, ale mają na takowe potencjał - dop. red.], bo one są wtedy na dnie cenowym [...]. Zazwyczaj to dno przychodzi po okresie 10-20 latach od rozpoczęcia produkcji danego modelu - tłumaczy ekspert.
Kolejny istotnym czynnikiem jest unikanie aut "bez polotu". Jak wyjaśnia Życzyński "jak mamy kupić Mercedesa klasy S, to kupmy chociaż AMG, albo wersję z mocniejszym silnikiem". To właśnie auta z najmocniejszym wyposażeniem, czy silnikiem mają potencjał inwestycyjny, a do tego istotny może być... kolor.
- Ważne, żeby były to kompletacje prospektowe, np. mam w swojej kolekcji Mitsubishi Lancer Evo VI, zależało mi na tym, aby było w kolorze czerwonym [...] bo taki występował w prospekcie. A ludzie są wzrokowcami i sentyment znowu zadziałał - tłumaczy ekspert.
Istotna jest również unikatowość, czyli auta, których mało wyprodukowano (np. poniżej 5000 sztuk), albo zostało ich mało. Im więcej danych aut jest na rynku na sprzedaż, tym jest większa konkurencja cenowa i tym większa presja na niższe ceny. Dobrym przykładem jest Ferrari Testarossa, samochód niewątpliwie ikoniczny, ale jest ich sporo na rynku. W efekcie choć był moment wzrostu cen w rok z 60 tys. euro do 120 tys. euro, szczyt osiągnął 180 tys. euro, a później ceny się ustabilizowały na poziomie 120 tys. euro. Tym samym wartość Testarossy nie rosła w nieskończoność. Dlatego szukając auta zabytkowego na inwestycję warto zwrócić uwagę na jego unikalność.
Istotna jest również udokumentowana historia auta (wszelkie faktury, książki serwisowe etc.), oraz jego dobry stan, tak abyśmy nie musieli ponosić na nie dodatkowych nakładów finansowych. Jednak czy wiekowe 30-letnie auto, może nie wymagać dużych nakładów finansowych? Jak wskazuje Piotr Życzyński takie sytuacje się zdarzają, jeśli auto jest w dobrym stanie, choć bez standardowego serwisu się nie obędzie.
- Oczywiście po zakupie zawsze trzeba zrobić serwis, cudów nie ma. [...] Na przykład Porsche 911 z 1969 roku które jest w mojej kolekcji, zrobiłem nim już 20 tysięcy kilometrów i co roku praktycznie wymieniam tylko olej i nic więcej [...] Naprawdę jest dużo takich samochodów które mają mały przebieg, są dobrze zachowane. Ale przy autach starszych 50-60-letnich niezbędny jest remont mechaniczny niezależnie od przebiegu przebiegu - prędzej czy później trzeba będzie wymienić uszczelki silniku, w skrzyni biegów, czy łożyska w kołach - wyjaśnia ekspert.
Dlatego Piotr Życzyński wskazuje, że warto kupować samochody "gotowe", czyli takie, które już są zachowane w dobrym stanie, mają niski przebieg nie zostały wyeksploatowane. Szczególnie, że renowacja na własną rękę jest zwykle kosztownym procesem, a z pomocą wyspecjalizowanej firmy, jeszcze droższym (choć gwarantującym efekty). Przy odbudowach istotne jest również zachowanie historycznego stanu auta, co również nie zawsze jest łatwe.
- Doprowadzenie auta ze stanu dobrego, do bardzo dobrego, jest bardzo kosztowne, a czasem nieopłacalne. Natomiast auta bardzo dobre są poszukiwane i potrafią szybko znaleźć nabywców, którzy docenią ich oryginalność - zastrzega ekspert.
Ostatnim istotnym czynnikiem jest nazwany przez Piotra Życzyńskiego "fun factor", czyli to, czy auto daje nam frajdę. Jak już wspominaliśmy, inwestycje w auta zabytkowe są formą łączenia inwestowania z pasją.
Całą rozmowę można odsłuchać pod linkiem.
Zapraszamy do sprawdzenia w naszej galerii propozycji Piotra Życzyńskiego, na inwestycję w ciekawego klasyka.