To już kolejny wypadek w sosnowieckich w sklepach Biedronka. W kwietniu br. pisaliśmy za "Gazetą Wyborczą" o nieszczęściu 75-letniego klienta. Mężczyzna robiąc zakupy w Biedronce został potrącony przez pracownicę, która pchała ogromny wózek ze śmieciami. Klient upadł i złamał biodro. Po operacji jego stan się gwałtownie pogorszył i w konsekwencji zmarł. Adwokat rodziny zażądał od właściciela Biedronki - firmy Jeronimo Martins, 90 tys. zł zadośćuczynienia.
Sprawdź koniecznie: Pracownicy Biedronki wygrali w sądzie z firmą!
Tym razem chodzi o zdarzenie z 22 grudnia ubiegłego roku w Biedronce przy ul. Moniuszki w Sosnowcu. Jak czytamy w dzienniku, klientka potknęła się o wystający z podłogi uchwyt zdemontowanej przez pracowników sklepu metalowej barierki, który chroni chłodnie przed wózkami na zakupy.
Kobieta upadła z taką siłą, że doznała wieloodłamowego złamania prawej kości ramiennej oraz urazu głowy. Dodatkowo miała otwartą ranę powieki oraz oczodołu, połamała też okulary. Lekarze powiedzieli jej, że miała szczęście, bo tylko cudem nie straciła w wypadku oka.
Zobacz również: Biedronka złamała zakaz. Inspekcja Pracy nie ma wątpliwości
73-latka do dziś nie odzyskała pełnej sprawności w ręce. W komunikacie przesłanym redakcji Jeronimo Martins wyjaśnia, że "nasza firma jest ubezpieczona na wypadek wystąpienia tego typu zdarzeń, a ubezpieczyciel jako podmiot merytorycznie przygotowany do ich oceny sam dokonuje oceny zasadności roszczeń i wydaje stosowne opinie. W tej konkretnej sytuacji ubezpieczyciel jest w kontakcie z pełnomocnikiem klienta, z którym wymieniał korespondencję nie dalej jak kilka dni temu. Finalną odpowiedź klient otrzyma od nas również tą drogą".
Z kolei ubezpieczyciel poprosił poszkodowaną o uzupełnienie dokumentacji medycznej i stwierdził, że decyzję podejmie po jej analizie. Adwokat kobiety podkreśla, że od pół roku nie usłyszała ona przeprosin od portugalskiego właściciela Biedronki.
Źródło: sosnowiec.wyborcza.pl