Początki problemów Viaplay stały się głośne na początku czerwca, jednak nikt wtedy nie spodziewał się aż tak poważnej sytuacji. Wtedy wartość akcji firmy na giełdzie spadła rekordowo o 60 procent, co wyraźnie wskazywało na trudności finansowe. W odpowiedzi na te wyzwania, Anders Jensen zdecydował się zrezygnować ze stanowiska prezesa Viaplay Group po pięciu latach.
Następnie, na początku lipca, firma ogłosiła zwolnienia w swojej centrali w Sztokholmie, co wskazywało na dalsze problemy. Pozostawało jednak pytanie, jak sytuacja będzie wyglądać w innych regionach. Teraz już wiemy, że zmiany będą ogromne. W czwartek, centrala Viaplay poinformowała o wycofaniu się z kilku rynków, w tym Polski, krajów bałtyckich, USA, Kanady i Wielkiej Brytanii. Zamiast tego, firma skoncentruje się na działalności w Skandynawii i Holandii.
Szef grupy, Jorgen Madsen Lindemann, przyznał, że niektóre inwestycje w treści nie przyniosły oczekiwanych zysków, a wyścig na wzrost liczby subskrybentów odbył się kosztem wartości, szczególnie w kontekście umów partnerskich. Dlatego też, Viaplay zmierza teraz w kierunku nowego modelu operacyjnego, odpowiedniego doboru treści oraz skupia się na zyskowności działalności w Holandii. Dodatkowo, firma planuje sprzedaż swoich treści na rynkach zagranicznych poprzez platformę Viaplay Select.
Informacje na temat dokładnego przebiegu wycofywania się Viaplay z Polski nie są jeszcze dostępne. Na ten moment możliwe są trzy scenariusze: sprzedanie serwisu, jego zamknięcie lub znalezienie dla niego wspólnika. Pracownicy polskiego oddziału oficjalnie nie otrzymali jeszcze konkretnych informacji na ten temat i mają spotkać się ze swoimi szefami w celu omówienia sytuacji w najbliższym czasie.
- W tej chwili na rynku jest zbyt wiele platform płatnych. Pomysł Viaplay wyróżnienia się ofertą sportową był dobry, lecz jak widać zbyt niszowy i niewystarczający, jak na rynek polski - podał w komunikacie Viaplay. - Myślę, że decyzja Viasatu jest racjonalna i zgodna z zasadą „tracić szybko”. Podobną być może decyzję mają teraz do podjęcia kolejne platformy, które albo zdecydują się na konsolidację z innymi podmiotami, albo otworzą dodatkowe źródła przychodów, jak udostępnienie czasu reklamowego. To ostatnie rozwiązanie wydaje się być kwestią czasu, zwłaszcza, że największym kanałem w Connected TV staje się YouTube utrzymujący się w większości z reklam - dodał Marcin Boroszko, Konsultant w Channel Factory Polska.