Wybory prezydenckie we Francji odbywają się niejako w cieniu. Przynajmniej z rynkowego punktu widzenia. Uwaga inwestorów z tematu wojny przeszła dość płynnie na inflację i stopy procentowe. Tym bardziej ewentualna wygrana Le Pen byłaby dla rynków szokiem.
Czytaj także: Pieniądze to nie wszystko: Ekonomista ujawnił prawdę o inflacji [WIDEO]
Koszty sankcji, inflacja, presja na podwyżki stóp procentowych już teraz zaczynają dawać o sobie znać, ale ich konsekwencje dopiero przyjdą i w takim kontekście anty-unijna postawa Paryża mogłaby okazać się ciosem większym niż Brexit. Dlatego rynki podzielają chłodną miłość do obecnego prezydenta i przyjmą jego wygraną z zadowoleniem. Przewaga Macrona w sondażach jest spora, większa niż zwolenników Unii w Wielkiej Brytanii czy Clinton w USA w 2016 roku, ale tamte wydarzenia przypominają inwestorom, że w polityce nic nie jest pewne.
Na krajowym rynku nie słabnie presja na wzrost rentowności obligacji. W przypadku 10-latek jest to już niemal 6,4%. Oliwy do ognia dolały wczorajsze dane z rynku pracy, pokazujące wzrost wynagrodzeń aż o 12,4% r/r, co odbierane jest jako sygnał zwiększający presję inflacyjną. Dziś rozpoczęliśmy dzień od solidnych wskaźników PMI za kwiecień z Europy, ale nie przekłada się to na kurs euro. O 9:55 euro kosztuje 4,6373 złotego, dolar 4,2921 złotego, frank 4,4945 złotego, zaś funt 5,5387 złotego.