Majówka w PRL-u
Święto Pracy jest obchodzone od 1886 roku na całym świecie! Jego historia zaczęła się w Chicago, jako upamiętnienie strajku robotników. W 1890 roku świętowano wbrew woli zaborców. W późniejszych latach, przerodziły się w masowe demonstracje, na których dochodziło nawet do starć z carskim wojskiem. W czasach II RP święto również nie było na rękę sanacyjnej władzy. Mimo to do Sejmu w 1919 r. trafił wniosek o "ustanowienie 1 maja jako powszechne w całej Polsce święto pracy, z prawem do dnia wolnego". Prawdziwą karierę zrobiło jednak w bloku wschodnim. Za czasów PRL, 1 maja był jednym z najważniejszych świąt. Majowy dzień był hucznie obchodzony, na ulicach odbywały się liczne obchody i manifestacje. Klasycznym obrazkiem z tamtych czasów są pochody pierwszomajowe, organizowane dla uczczenia międzynarodowego święta klasy robotniczej w Bloku Wschodnim. Na ulice wylegały tłumy, jako że uczestnictwo w części uroczystości było obowiązkowe.
Polecany artykuł:
– Tym, co pamiętam z pochodów pierwszomajowych, jest kiełbasa. Specjalnie rzucali ją przed świętem na stragany, żeby zachęcić ludzi do wyjścia z domu i udziału w pochodzie. Była też woda z saturatorów, z sokiem lub bez. Wodę sprzedawcy brali z miejskich hydrantów, wszyscy pili z jednej szklanki, tylko trochę ją przepłukiwano. Wtedy na taką wodę mówiło się gruźliczanka. Organizowano też coś takiego jak wyścig pracy, czyli w pochodach przechodzili przodownicy, którzy wyrabiali trzysta procent normy. Jakoś ich za to nagradzano. Jeśli chodzi o negatywne wspomnienia, to w latach 50-tych i 60-tych straszyli nas, że jak na pochód nie pójdziemy, to pożałujemy. Potem było już luźniej - wspominała w rozmowie z "Super Expressem" pani Ewa z Warszawy.
Początkowo komuniści usiłowali nawiązywać do przedwojennej tradycji. Na pierwszych marszach w PRL odbywały się nawet msze. Co ciekawe, w latach 80. własne pochody organizowała Solidarność. Po 1989 roku znaczenie pierwszomajowego święta zmalało, ale wciąż jest obchodzone – również w wielu krajach na świecie.