Według niektórych interpretacji badań, Polacy obok obfitego śniadania lubią rozpocząć dzień od... wypicia setki alkoholu. Taki wniosek niektórzy wyciągają z danych o sprzedaży alkoholi w małych butelkach (tzw. "małpkach"), której ogromna część odbywa się rano. Każdego dnia "małpki" zawierające od 100 do 200 ml wódki kupuje 3 miliony osób. Roczna sprzedaż to ponad miliard buteleczek. Jak wynika z badania Synergion, wśród klientów są wszystkie grupy społeczne - robotnicy, emeryci, studenci, pracownicy wykwalifikowani.
Dodają energii i... tłuszczu
Kolejny produkt, który jest równie popularny, co kontrowersyjny to napoje energetyzujące. O tym, że nad napojami z cukrem, tauryną i kofeiną zbierają się czarne chmury, mówi się co jakiś czas. Mimo to, charakterystyczne wąskie puszki, jeśli znikają ze sklepowych półek, to tylko dlatego, że zostają błyskawicznie wykupione. W lipcu o zagrożeniach mówiono w unijnej rezolucji. Komisja w projekcie rozporządzenia przyznała, że informacje, wedle których kofeina pomaga zwiększyć uwagę i poprawia koncentrację nie powinny być propagowane w przypadku żywności skierowanej do dzieci i młodzieży. Według badania American Heart Assotiation, organizacji zajmującej się chorobami serca, spożycie napoju energetyzującego zwiększa ryzyko wystąpienia zaburzeń rytmu serca. Specjaliści ostrzegają przed przyjmowaniem 32 uncji w ciągu godziny. Taka ilość to dokładnie 946 mililitrów napoju.
Wieloletnim wrogiem zwolenników zdrowej diety są także słodzone napoje, takie jak różne cole. Ta batalia trwa prawdopodobnie tak długo, jak te produkty dostępne są na rynku. Napoje gazowane nie zawierają substancji odżywczych, za to mają w sobie wiele sztucznych substancji barwiących i słodzących. Substancje zawarte w napojach gazowanych podwyższają w organizmie poziom złego cholesterolu, ciśnienie i powodują zwiększenie tkanki tłuszczowej. Pomysły jak przekonać ludzi, że lepiej sięgnąć po inne picie pojawiają się regularnie. Mimo to colę popijamy w barze, w kinie i przy każdej innej okazji.
WHO kontra napoje z cukrem
Kilka lat temu Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) postulowała, aby podnieść podatki na słodzone napoje, jednocześnie wprowadzając dopłaty do warzyw i owoców. Zdaniem WHO, podniesienie podatków do takiego poziomu, aby ceny napojów słodzonych wzrosły o 20 proc., pozwoliłyby zredukować spożycie produktów o wysokiej zawartości cukru. Jednocześnie ceny warzyw i owoców spadłyby o 10-30 proc.
Z kolei w Stanach Zjednoczonych proponowano wprowadzenie ostrzeżeń na napojach, podobnych do tych, które są na papierosach. Według pomysłu wszystkie słodkie napoje powinny być opatrzone jasnym komunikatem. „Picie napojów z dodatkiem cukru przyczynia się do otyłości, cukrzycy i próchnicy zębów”.
Ministerstwo Zdrowia chce wyższych cen niezdrowych napojów
Niedawno w Polsce pojawił się projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z promocją prozdrowotnych wyborów konsumentów. Jego autorem jest Janusz Cieszyński, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia. Podstawowym celem proponowanych zmian jest ograniczenie otyłości. Narzędziem do tego, ma być dodatkowe opodatkowanie wyżej wymienionych, kontrowersyjnych kategorii produktów.
- Konsumenci powinni mieć świadomość przy dokonywaniu wyborów prozdrowotnych. Na faktyczną możliwość ich dokonywania wpływ ma wiele czynników, w tym dostępność i możliwość wyboru. W tym celu niezbędne jest uzupełnienie regulacji dotyczących dokonywania zamówień publicznych przez wprowadzenie informowania o zawartości substancji nierekomendowanych do nadmiernego spożycia w żywności kupowanej na podstawie przepisów o zamówieniach publicznych i wprowadzenie preferencji dla środków spożywczych o większych walorach prozdrowotnych - argumentuje Cieszyński.
Pierwszym pomysłem, jest nałożenie dodatkowej opłaty na napoje z dodatkiem określonych substancji. Dodatkowo sprzedawcy małych butelek alkoholu (o objętości nieprzekraczającej nieprzekraczającej 300 ml) będą zobowiązani do wniesienia odpowiedniej opłaty. Autor projektu proponuje, żeby opłata była odprowadzana w 50 proc. do gmin na terenie których odbywa się sprzedaż, a w połowie do NFZ.
- Wpływy z tytułu opłaty od napojów będą przekazywane w wysokości 98 proc. do NFZ na finansowanie świadczeń opieki zdrowotnej, w wysokości 2% do w części pozostającej w dyspozycji ministra właściwego do spraw finansów publicznych i są przeznaczone na koszty egzekucji należności z tytułu tych opłat i obsługę administracyjną ich pozyskiwania. Z kolei wpływy z tytułu opłaty za sprzedaż napojów alkoholowych będą odprowadzane w połowie do gmin, w połowie do NFZ - argumentuje Cieszyński.
Ile to będzie kosztować?
Rada Ministrów ma przyjąć projekt w pierwszym kwartale 2020 roku. Według informacji, które uzyskał portal Money.pl, taki "podatek cukrowo-alkoholowy" może przynieść nawet 3 miliardy zł rocznie. Podstawą do obliczenia opłaty w przypadku napojów słodzonych byłby każdy litr wytworzonego produktu. Kwota uzależniona byłaby od kategorii napoju. I tak, litr każdego napoju zawierającego cukier lub słodzik, obciążałby producenta na dokładnie 70 groszy. Jeżeli w składzie znalazłoby się więcej niż jedna substancja słodząca, należałoby doliczyć kolejne 10 groszy. Wreszcie, jeżeli napój zawiera kofeinę, taurynę lub guaranę (a więc jest tzw. "energetykiem), kosztowałby producenta kolejnych 20 groszy, a więc łącznie okrągłe 1 zł za litr. Projekt nie uwzględnia syropów, ani soków koncentrowanych. W przypadku "małpek", opłatę, również w wysokości złotówki, doliczanoby do każdej, niewielkiej butelki.