Polska wyprzedziła Niemcy w strategicznym myśleniu
Uważni, zarówno uczestnicy jak i obserwatorzy rynku wiedzą doskonale, że jeszcze kilka lat temu były już, prezes PGNiG Piotr Woźniak, podpisywał wieloletnie koncesje na wydobycie przez PGNiG gazu na Norweskim Szelfie Kontynentalnym. Oprócz tego ówczesny prezes Woźniak podpisywał liczne umowy na dostawy LNG m.in. z USA czy Kataru.
Te wszystkie prowadzone wtedy działania, to był element strategii PGNiG, mający na celu zróżnicowanie kierunku dostaw błękitnego paliwa, bo już wtedy wiadomo było, że Polska nie podpisze nowej umowy z rosyjskim Gazpromem. Elementem tej strategii również było sfinalizowanie budowy gazoportu w Świnoujściu.
Obecnie mamy również podpisaną umowę z duńskim Orsted, która, przez Baltic Pipe, zapewni nam gaz pochodzący ze złoża Tyra w duńskiej części Morza Północnego. Tu warto podkreślić, że awaria spowodowała, że operator złoża poinformował o opóźnieniu prac przez co, uruchomieniu produkcji zaplanowano dopiero na połowę 2023 roku. PGNiG ma również kilka kontraktów, między innymi podpisanych z Lotos Norge, Aker BP i innymi firmami. Cały czas trwają poszukiwania nowych złóż, a ostatnio spółka poinformowała o nowym odkryciu.
-Spółki PGNiG i Aker BP odkryły nowe zasoby ropy i gazu na Morzu Norweskim. Wstępnie szacowane są na 11-36 mln baryłek ekwiwalentu ropy naftowej. Udział PGNiG w złożu to 20 proc. Prezes PGNiG Iwona Waksmundzka-Olejniczak poinformowała wtedy, że PGNiG Upstream Norway posiada w sąsiedztwie Newt inne koncesje, na których planuje przeprowadzić wkrótce wiercenia poszukiwawcze. Dokonane właśnie odkrycie może wskazywać, że i te prace zakończą się sukcesem - podkreśliła prezes.
Jak dodała, w bieżącym roku zakładamy wzrost wydobycia węglowodorów: gazu ziemnego z norweskich koncesji – z 1,4 mld m sześc. w 2021 r. o 1,6 mld m sześc. do 3,0 mld m sześc., czyli łącznie z wydobyciem krajowym pozostającym na zbliżonym do zeszłego roku poziomie – do 7,0 mld m sześc. Koncern prognozuje wydobycie w Norwegii na poziomie 863 tys. ton ropy naftowej w 2022 r. oraz odpowiednio: 798 tys. ton i 928 tys. ton w latach 2023-2024 r. - podkreśliła prezes PGNiG.
Cudze chwalicie swojego nie znacie
Zatem czy rzeczywiście to taki sukces że kanclerz podpisał umowy właśnie teraz? Teraz kiedy ceny gazu są niebotycznie wyższe od tych jeszcze sprzed 2-3 lat kiedy my kontraktowaliśmy gaz z innych kierunków, a Merkel kupowała gaz od Putina? To chyba pytanie retoryczne. Zresztą sprawdziliśmy u źródła czy prawdą jest, że Baltic Pipe będzie pusty, a Polakom zabraknie zimą gazu, jak donoszą niektóre media.
-Przede wszystkim nieprawdziwy jest sam tytuł publikacji. Gaz ze Skandynawii popłynie do Polski już w październiku tego roku, w momencie uruchomienia Baltic Pipe. Gazociąg zostanie zapełniony gazem pochodzącym z własnego wydobycia prowadzonego przez GK PGNiG na Norweskim Szelfie Kontynentalnym oraz surowcem zakupionym na podstawie kontraktów podpisanych przez PGNiG z firmami działającymi w Norwegii. Nie jest zatem prawdą, że PGNiG nie ma podpisanego żadnego kontraktu gwarantującego choćby częściowe zapełnienie Baltic Pipe już tej zimy. Przeciwnie, PGNiG ma kilka takich kontraktów, między innymi podpisanych z Lotos Norge, Aker BP i innymi firmami - czytamy w ogólnodostępnym oświadczeniu na głównej stronie internetowej PGNiG.
W oświadczeniu czytamy również, że nie jest wreszcie prawdziwa informacja, że wydobycie własne PGNiG w Norwegii gwarantuje obecnie 2 mld m sześc. gazu rocznie. W tym roku zamierzamy wydobyć w Norwegii aż 3 mld m sześc. gazu, a wiec o 50 proc. więcej niż twierdzi autor artykułu. Ponadto, na podstawie danych na temat zasobów posiadanych złóż i planowanych inwestycji w rozwój wydobycia, spodziewamy się, że w perspektywie kilku lat, wolumen tego wydobycia wzrośnie do 4 mld m sześc. gazu rocznie. Jak dodaje autor komunikatu PGNiG, Gaz ze Skandynawii popłynie do Polski już w październiku tego roku, w momencie uruchomienia Baltic Pipe.
Wnioski nasuwają się same
W kolejnym komunikacie, również ogólnodostępnym, na głównej stronie internetowej państwowa spółka odnosi się do rewelacji Greenpeace, które rozesłało do mediów w Polsce komunikat, w którym czytamy iż "wbrew zapewnieniom rządu, w Polsce już w grudniu może zabraknąć gazu, a brakujące ilości surowca PGNiG będzie musiał kupować po wysokich cenach na giełdzie".
Tu również PGNiG wyjaśnia iż spółka maksymalnie wykorzystuje możliwości związane z zakupami gazu LNG i prowadzi negocjacjez kilkoma znaczącymi producentami gazu działającymi na Norweskim Szelfie Kontynentalnym.
-Nie komentujemy jednak przebiegu tych negocjacji. Podjęcie, na tym etapie merytorycznej dyskusji, oznaczałoby konieczność ujawnienia danych wrażliwych - czytamy na stronie PGNiG.
Zatem podsumowując nie jest tak, że gazu zimą nie będzie, że będziemy go "na chybcika kupować" po drakońskich cenach, a już na pewno nie jakieś olbrzymie ilości, a Baltic Pipe będzie pusty. "Szczęście w nieszczęściu", że kilka lat, kiedy jeszcze nie wiadomo było, że będzie pandemia i wojna, przygotowywaliśmy się zawczasu na wypowiedzenie umowy z Gazpromem, a to zaowocowało tym, że teraz nie musimy jak Olaf Sholz naprawiać błędów poprzedników, którzy uzależnili swoje kraje, od rosyjskich węglowodorów.