Pieniądze - zdj. ilustracyjne

i

Autor: Pixabay Prawie 11 tysięcy mikroprzedsiębiorców złożyło wniosek o pożyczkę w wysokości 5 tys. zł na pokrycie kosztów prowadzenia działalności gospodarczej.

Niespodziewany efekt koronawirusa: Mniej firm ma zatory płatnicze

2020-06-17 7:43

Ubyło firm, które w ciągu ostatnich 6 miesięcy przez ponad 60 dni nie mogły uzyskać płatności za swoje towary i usługi. Paradoksalnie lockdown, który zaszkodził 6 na 10 przedsiębiorstw MSP, przełożył się na poprawę rozliczeń B2B. W trudnych czasach firmy zmobilizowały się do zabiegania o zapłatę, częściej sprzedają na przedpłaty i same starają się też robić przelewy szybciej niż zwykle by nie przysparzać partnerom biznesowym dodatkowych kłopotów. W efekcie udział firm, które nie mogą ściągnąć należności spadł z ok. 50 proc. w zeszłym roku do 35 proc. w drugim kwartale br. – pokazują badania przeprowadzone dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor.

Zamrożenie gospodarki, wynikające z ograniczeń związanych z koronawirusem, wpędziło w tarapaty większość firm MSP. Ze względu na odcięcie od rynku i klientów, a także niedobór pracowników zajętych opieką nad dziećmi, w ograniczonym zakresie lub wcale nie działało w kwietniu i na początku maja aż 59 na 100 z nich. W przypadku 35 firm na 100 nie zmieniło się nic. Są też nieliczni wygrani, skalę działania zwiększyło 6 firm na 100 – wynika z badania przeprowadzonego przez Instytut Keralla Research dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor.

ZOBACZ TEŻ: Polscy twórcy gier nie boją się koronawirusa. W tej branży ostatnie wydarzenia to złoty okres

- Pierwsze tygodnie pandemii wywołały obawy, że przedsiębiorcy ratując się będą jeszcze bardziej niż wcześniej nadużywać kredytu kupieckiego. Tak się jednak nie stało. Po niemal dwóch miesiącach zamrożenia gospodarki firm, które nie mogą się doczekać na należności, jest mniej. Z ok. 50 proc. mikro, małych i średnich przedsiębiorców wyczekujących na liczne płatności przez ponad dwa miesiące, ich udział w pierwszym kwartale stopniał do 40 proc., a w drugim do niespotykanego od lat poziomu 35 proc. Tak dobrego wyniku nie udało się osiągnąć w szczycie koniunktury gospodarczej, a okazał się zasługą kryzysu! I bynajmniej nie jest to wyłącznie efekt dużo mniejszej liczby wystawianych faktur – mówi Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.

ZOBACZ TEŻ: Składki ZUS w dobie koronawirusa. Tarcza antykryzysowa

Niestety jakość wzajemnych rozliczeń nie poprawiła się dlatego, że zleceniodawcy i kupujący zaczęli sami z siebie lepiej niż wcześniej pilnować terminów. – Przedsiębiorcy pod wpływem koronawirusa, zakasali rękawy i zaczęli odrabiać pracę domową, w większym stopniu angażując się w sprawdzanie kontrahentów, szybciej reagując, gdy pieniądze nie przychodzą na konto, korzystając z usług firm windykacyjnych, decydując się też skrócić terminy płatności, które – jak praktyka pokazuje – i tak często są samowolnie przedłużane przez płatników – zwraca uwagę Sławomir Grzelczak.

Pandemia aż co szóste przedsiębiorstwo skłoniła też do przejścia na przedpłaty. Jedna trzecia z tej grupy zaproponowała takie rozwiązanie wyłącznie firmom, które wcześniej opóźniały rozliczenia, a dwie trzecie bez wyjątków wszystkim swoim klientom: solidnym i niesolidnym, znanym i zupełnie nowym.

ZOBACZ TEŻ: Tarcza antykryzysowa 4.0 przyjęta. Zmiany w urlopach

Na poprawę jakości rozliczeń B2B wpłynął również wzrost samodyscypliny płacących za towary i usługi. Ponad 8 proc. firm informuje, że ich odbiorcy obecnie starają się płacić szybciej niż zwykle. - Wprawdzie na początku pandemii co trzeci przedsiębiorca deklarował, że w trudnych czasach wykaże się większą empatią wobec swoich partnerów i będzie bardziej cierpliwy oczekując na płatność, ale też szybszy w regulowaniu zobowiązań, dziś myślących w ten sposób jest już znacznie mniej. Dobrze, że pozostała choć część. Empatia ma jednak swoje przyczyny – przedsiębiorcy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji i nie chcą przyłożyć ręki do upadłości swoich dostawców, bo zaszkodziłoby to również im. Przerwania łańcucha dostaw lub bankructwa dostawców boi się co piąta firma. W największym stopniu martwi się tym przemysł (37 proc.) i handel (34 proc.) – mówi Sławomir Grzelczak.

Wiele firm, obawia się także, iż zbankrutują ich zleceniodawcy (16 proc.), tu akurat dominują transport i budownictwo. Takie postrzeganie sytuacji może przekładać się na wyższą skłonność do wydłużania terminów płatności, podobnie zresztą jak największe obecnie zmartwienie przedsiębiorców, czyli strach przed brakiem klientów (44 proc.), którzy zmuszeni przez sytuację zaczną ciąć koszty. To w największym stopniu pesymistyczna wizja sektora usług (57 proc.) i budownictwa (47 proc.).  

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu.
Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj.

Express Biedrzyckiej - Gość: Sławomir Nitras

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze