Jak wskazuje DGP jednym z głównych założeń "Nowego Ładu" ma być zmniejszenie obciążeń podatkowo-składkowych jakimi obarczeni są w tej chwili obywatele Polski zarabiający najmniej czyli do 3000 zł miesięcznie, a jest to największa grupa podatników. Dodatkowo według medialnych doniesień rząd planuje znacząco zwiększyć kwotę wolną od podatku (portal OKO.press podaje, że ma to być nawet do 30 tys. zł). Taka kwota zwolniłaby z podatku wszystkich zarabiających w okolicy najniższej krajowej, a także dużą część emerytów (według danych podanych przez ZUS, w styczniu średnia emerytura w kraju wynosiła 2499zł).
Czytaj też: Pilne! CBA sprawdzi majątek Daniela Obajtka. Nagła decyzja. Co tam się dzieje?!
Takie rozwiązanie stworzy pokaźną dziurę budżetową, którą rząd premiera Mateusza Morawieckiego musi załatać. Pomysłem na to ma być podwyżka podatków i składek dla tych, którzy zarabiają więcej. Mowa tu głównie o osobach, które otrzymują wynagrodzenie na poziomie 8000 zł i więcej. Właśnie w związku z tym Prawo i Sprawiedliwość chciałoby likwidacji ryczałtowej składki na zdrowie, bądź znacznej podwyżki ryczałtu dla osób prowadzących własną działalność gospodarczą.
Rząd PiS forsuje "Nowy Ład". Jakie zmiany nas czekają?
Kolejnym pomysłem ma być zlikwidowanie odliczenia składki na NFZ od podatku PIT w przypadku osób o wysokich dochodach. Według obowiązujących obecnie przepisów każdy podatnik płaci 9% składki, w zamian aż 7,75% może odliczyć od podatku. Według wyliczeń osoba zarabiająca średnią krajową płaci w tym momencie 429,99 zł składki zdrowotnej miesięcznie, co w skali roku daje 5 159,88 zł. Z tego odliczyć od podatku może 370,27 zł miesięcznie, czyli 4 443,24 zł rocznie. W przypadku osób o jeszcze wyższych zarobkach te kwoty znacznie rosną. Podatnik zarabiający miesięcznie 8000 zł płaci 621,29 zł składki zdrowotnej miesięcznie (7455,48 rocznie), a odlicza od tego 535 zł miesięcznie (6420 zł rocznie). Według założeń "Nowego Ładu" te pieniądze miałyby trafić do budżetu.
Zobacz również: Emerytura bez podatku. Ujawniamy, kto zyska, a kto straci
Rządowe szacunki wskazują, że taka zmiana mogłaby przynieść finansom publicznym nawet 16 mld zł rocznie. Jednak na razie Prawo i Sprawiedliwość nadal negocjuje te posunięcia ze swoimi koalicjantami. Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry jest skłonna poprzeć te pomysły. Inna sprawa ma się z Porozumieniem Jarosława Gowina, które jest przeciwne takim posunięciom.
- Są luki w systemie, warto je zmniejszać. Ale ta propozycja powoduje, że mniej zamożna część zyska, a ta ciut zamożniejsza straci. To polityka, która prowadzi do tego, że nie opłaca się ciężko pracować - zaznaczył w rozmowie z DGP jeden z polityków Porozumienia.
Już w zeszłym roku ugrupowanie Jarosława Gowina było przeciwne zniesieniu limitu składek na ubezpieczenie społeczne tak zwanej trzydziestokrotności i zablokowali projekt rządu. Teraz sytuacja ma się podobnie.
- Rozmawiamy o tym. Wyższe koszty miałoby ponieść 15 proc. społeczeństwa. To zamach na miasta i ludzi, którzy dobrze zarabiają - dodaje polityk Porozumienia.