Ekonomiści i politycy obawiają się nacjonalizacji majątku, który zgromadziły OFE. Według opozycji duża część akcji zakupionych przez Otwarte Fundusze Emerytalne może trafić do narodowego budżetu. Zdaniem sejmowej mniejszości nawet, jeżeli papiery wartościowe nie zostaną oficjalnie wykupione przez Skarb Państwa, to mamy prawo spodziewać się, że schedę po OFE przejmie partia rządząca. Na Twitterze roi się od ostrych komentarzy do propozycji reformy emerytalnej PiS.
„Min. Morawiecki mówi wprost: zabierzemy wam 35 mld zł i przekażemy na Fundusz Rezerwy Demograficznej (...) Należy umożliwić Polakom wypłacenie pieniędzy z OFE, dajmy Polakom indywidualnie możliwość zarządzania środkami tam zgromadzonymi" – pisze na swoim profilu Stanisław Tyszka – ekspert Centrum Adama Smitha i poseł KUKIZ'15.
„Ani urzędnicy, ani politycy nie są kompetentni do zarządzania akcjami z OFE – po prostu się na tym nie znają" – komentuje Joanna Augustynowska, posłanka Nowoczesnej. Na oficjalnym profilu partii Ryszarda Petru pojawił się nawet wpis, który informuje, że „#PO dokonała pierwszego, a #PiS dokonuje drugiego rozbioru naszych oszczędności w #OFE". Lider Nowoczesnej nie owija w bawełnę, stwierdzając, że: „#PiS będzie mógł obsadzać swoimi ludźmi spółki, w których OFE mają udziały. Szykują skok na #OFE". Według Petru w radach nadzorczych i spółkach, które dysponują dzisiaj akcjami OFE, może zwiększyć się udział zwolenników PiS.
Przeczytaj również: Zamiast OFE będzie IKE. Rządowy pomysł na emerytury okiem ekspertów
Sceptycyzmu nie kryje także Maciej Bukowski z Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych. „Dotychczasowa historia systemu emerytalnego pokazała, że obywatel nie ma innego wyjścia, jak traktować takie programy jako tymczasowe. Za kilka lat ten system pewnie się zmieni, jak się stało z OFE" – przekonuje ekspert w rozmowie z Forsalem.
Chociaż szczegóły reformy emerytalnej nie są jeszcze znane, to wicepremier zapowiedział, że oszczędzanie w III filarze nie będzie obowiązkowe, ale domyślne. Pracodawca zapisywałby pracownika do programu oszczędnościowego przy zakładzie pracy, oferując narzędzie do odkładania pieniędzy na emeryturę, jednak ostateczna decyzja o tym, czy skorzystać z tej formy wsparcia, należałaby do osoby zatrudnionej. To ona również ustalałaby, którą pragnie zaoszczędzić.
Może zainteresować cię także: Morawiecki: Nie będzie nacjonalizacji OFE, powstanie Program Budowy Kapitału
Nie tylko politycy, ale również eksperci rynkowi obawiają się tego, że środki zgromadzone przez Otwarte Fundusze Inwestycyjne zostaną przejęte przez sektor państwowy. Chociaż nie potwierdziły się czarne scenariusze, zakładające realizację „500 Plus" ze środków odłożonych na emerytury oraz wpłynięcie kolejnej transzy naszych pieniędzy do ZUS, to zdaniem ekonomistów podział funduszy zgromadzonych przez OFE między Programu Budowy Kapitału i Fundusz Rezerwy Demograficznej stwarza zagrożenie dla gospodarki wolnorynkowej. Może on negatywnie odbić się na giełdowych indeksach.
„Minister Morawiecki zapewne już w sobotę wiedział, że jeśli nie uspokoi w poniedziałek rano inwestorów, to zobaczy gigantyczną przecenę akcji. (...) Sprawnie funkcjonująca giełda jest mu potrzebna do realizacji planu gospodarczego. Demontaż OFE musiał być przemyślany, żeby nie wystraszyć inwestorów i spółek" – stwierdza Tomasz Jaroszek, dziennikarz Business Insidera. –„Najtrudniejsze będzie przesunięcie 25 proc. środków z OFE do Funduszu Rezerwy Demograficznej. To nic innego jak uzupełnienie budżetu na 2018 rok potężną kwotą kapitału. Procedurę przerabialiśmy już przy poprzednim demontażu części OFE, czyli przyszli emeryci dostaną z tej kwoty wirtualny zapis na swoich kontach w ZUS, a pieniądze (ok. 35 mld zł) zostaną przekazane do FRD" – ocenia w artykule pt. „Co koniec OFE oznacza dla inwestorów?".
Źródła: Twitter, forsal.pl, se.pl, businessinsider.com.pl