"Jesteśmy w centrum kampanii wyborczej. To ważny moment dla polityków, przez wiele dni, wiele tygodni będziemy obserwować batalie polityczne. Szykuje się nam także gorąca końcówka lata i gorący początek jesieni. We wrześniu będziemy mieć manifestacje pracowników i pracownic, będziemy mieć protesty związków zawodowych: już jutro o godz. 12.00 przed Ministerstwem Edukacji i Nauki pikieta Związku Nauczycielstwa Polskiego w Warszawie, a za dwa tygodnie - 15 września, także w piątek o godz. 12.00 - duża manifestacja OPZZ, która wyruszy spod Pałacu Kultury i dotrze przed Sejm i pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Będziemy walczyć o godne wynagrodzenia, o wysokie płace w sferze budżetowej, o godną pracę w edukacji, o godną pracę w usługach publicznych" - powiedział przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Piotr Ostrowski.
Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz wyjaśnił, że ZNP organizuje tę pikietę po to, żeby uzmysłowić politykom, a przede wszystkim opinii publicznej, społeczeństwu "jak w dramatycznym momencie jest polska edukacja, że to już jest zakręt, wiraż, z którego nie wiem jak ta edukacja wyjdzie, biorąc pod uwagę te wszystkie mankamenty, o których chcemy jutro mówić".
Broniarz wskazał m.in. na braki kadrowe w polskiej oświacie. "Pan minister lekko prześmiewczo traktuje kwestie personalne, mówiąc, że to są tylko wymysły ZNP, ale to tylko wyłącznie świadczy o tym, że pan minister albo nie monitoruje sytuacji w kuratoriach oświaty, bądź też nie ma odwagi swojemu szefowi panu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu powiedzieć, jak ta sytuacja wygląda naprawdę. Pan minister kreuje wirtualną rzeczywistość, w której edukacja jest krainą mlekiem i miodem płynącą, gdzie gwałtownie rosną płace nauczycieli, ale chyba tylko i wyłącznie u pana ministra, gdzie rośnie subwencja, bagatelizując całkowicie kwestie inflacji" - powiedział.
"Dla pana ministra nie ma problemów kadrowych, ba bez mała będziemy mieli nadmiar nauczycieli, gdzie nie brakuje pedagogów, psychologów, a polskie szkoły są fantastycznie przygotowane do rozpoczęcia roku szkolnego. Z tym ostatnim muszę się zgodzić, tylko, że jest to efekt wysiłku dyrektorów, samorządów i nauczycieli, a w najmniejszym stopniu wysiłek ministra edukacji i nauki" - ocenił prezes ZNP.
"Chcemy zaapelować do tych, od których przyszłość tego kraju zależy, do społeczeństwa, do wyborów, byśmy postawili na edukację, na dobrą polską szkołę, ufając, że nauczyciel pracując na jak najwyższym poziomie z jednej strony ma prawo do godziwego wynagrodzenia, a z drugiej strony patrząc na efekty polskich szkół czujemy satysfakcję i zadowolenie z wyników" - zaznaczył. "Dlatego postawmy na edukację, postawmy na nauczycieli, bo wszystko w szkole zaczyna się od dobrego nauczyciela" - dodał.
Wynagrodzenia adekwatne do obowiązków
Przewodnicząca rady branży usług publicznych OPZZ Elżbieta Aleksandrowicz powiedziała, że "pracownicy szeroko rozumianej budżetówki, sfery finansów publicznych czują się rozczarowani, zbulwersowani porozumieniem podpisanym 4 czerwca przez pana premiera Morawieckiego i Solidarność". "Nieuregulowane systemy wynagrodzeń, brak podwyżek przez wiele lat, nieurealnione wynagrodzenia, doprowadziły do tego, że powstały dwa komitety protestacyjne: jeden Forum Związków Zawodowych, zrzeszający tamtejsze związki pracowników sfery budżetowej, a drugi w OPZZ także zrzeszający budżetówkę i pracowników sfery finansów publicznych. Są to pracownicy sądów, orzecznicy ZUS, KRUS, pracownicy cywilni wojska, skarbówki, urzędów celnych, mundurówki, DPS-ów i inni. Wszyscy oni mają bardzo krytyczne nastawienie do swoich wynagrodzeń i swoich ministerstw, które nie dbają w odpowiedni sposób o zabezpieczenie tych instytucji" - wymieniała. "Jesteśmy fundamentem tego państwa, bez instytucji państwowych, tak na prawdę nie funkcjonowałoby nic" - dodała.
Wskazała, że wynagrodzenia powinny być adekwatne do obowiązków, do kwalifikacji, zaangażowania pracowników. "Niestety, ostatnimi czasy wynagrodzenia zniechęcają wręcz kandydatów do startowania na etaty w instytucjach państwowych. Można to sprawdzić po instytucjach ile jest ogłaszanych wakatów" - mówiła.
"Żądamy wreszcie urealnienia naszych wynagrodzeń. Żądamy żeby wreszcie zacząć poważnie nas traktować, nie marginalnie. Pracownicy budżetówki i szeroko rozumianej sfery finansów publicznych nie są już nawet traktowani jak drugi sort, są traktowani, jako ostatni sort pod względem wynagrodzeń" - mówiła. "A my nie możemy upomnieć się o swoje, my mamy zakaz strajku, zakaz uczestniczenia w kampaniach politycznych" - przypomniała.
"Musimy zadbać o siebie sami, bo nikt się o nas nie upomni, o budżetówkę, o sferę finansów publicznych. Dlatego 15 września wszyscy pracownicy budżetówki szeroko rozumianej spotkają się na placu Defilad by wyruszyć pod parlament, gdzie zostanie złożona petycja do marszałek Sejmu, a następnie pod siedzibę pana premiera, gdzie także zostanie złożona petycja żądania podwyżek dla pracowników budżetówki i sfery publicznej od 1 lipca o 20 proc. w tym roku i od 1 stycznia 2024 r. o co najmniej 24 proc." - mówiła.
Dostosowanie poziomu wynagrodzeń do wzrostu cen
"To nie są podwyżki o nie wiadomo ile, to urealnienie naszych wynagrodzeń, bo nasze wynagrodzenia w stosunku do wzrostu płacy minimalnej, w stosunku do drożyzny, inflacji ciągle spadają" - podkreśliła.
Wiceprzewodniczący OPZZ Sebastian Koćwin wskazał, że 31 sierpnia przypada 43. rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych. "Ekipa rządząca bardzo często nawiązuje do tradycji tych porozumień. Pora powiedzieć: +sprawdzam+ i odnieść się do kwestii ich zrealizowania" - powiedział. "Są w porozumieniach dwa punkty, które są dziś dla nas najważniejsze. Pierwszy to emerytury stażowe (...), drugi - równie ważny, a w kontekście dzisiejszej konferencji najważniejszy: automatyczne dostosowanie poziomu wynagrodzeń do wzrostu cen. Wiemy, że ani pracownicy oświaty, ani szeroko pojętej budżetówki nie są zadowoleni ze swoich wynagrodzeń. Inflacja w latach 2021-2022 osiągnęła niebotyczny poziom - inflacja skumulowana to 35 proc. a w tym czasie wynagrodzenia szeroko pojętej sfery budżetowej nawet minimalnym stopniu nie osiągnęły tego poziomu" - podkreślił Koćwin.
Ostrowski przypomniał, że OPZZ od kilku tygodni prowadzi akcję "Paski Wstydu", która ma ukazać prawdę o zarobkach Polaków. OPZZ chce nią uświadomić rządzącym, ile tak naprawdę zarabia się w Polsce. Powiedział, że z nadesłanych do OPZZ pasków wynagrodzeń wynika, że "średnia krajowa to mit – ten pułap osiągają specjaliści i starsi specjaliści z największych miast oraz managerowie średniego szczebla". Pokazał przykładowe paski wynagrodzeń: Marka – pracownika urzędu pracującego już 16 lat (3181,98 zł), Anny – pielęgniarki z 12-letnim stażem pracy (3402,19 zł) czy Pawła – nauczyciela pracującego w zawodzie kilka lat (2862,48 zł). Zapowiedział, że zebrane przez OPZZ paski wynagrodzeń zostaną przekazane rządzącym podczas najbliższego posiedzenia Rady Dialogu Społecznego.
W ubiegłym tygodniu rząd przyjął projekt budżetu państwa na 2024 r. Informując o tym premier Mateusz Morawiecki podał, że w przyszłym roku "wszystkie osoby zatrudnione w budżetówce, służbach publicznych, służbach mundurowych i nie tylko mundurowych, mogą liczyć na wyższe wynagrodzenie - to będzie 12,3 proc.". Dodał, że minister finansów dyskutuje jeszcze z ministrem obrony narodowej oraz ministrem spraw wewnętrznym i administracji, "od którego momentu będzie ta podwyżka w mundurówkach". O 12,3 proc. mają też wzrosnąć w przyszłym roku wynagrodzenia nauczycieli.