Ceny szokują turystów nie tylko nad morzem
W końcu nadeszły wyczekane przez wielu wakacje. Temperatura rośnie - rosną również ceny. Pojawia się również nieodłączny element wypoczynku "w polskim stylu" - paragony grozy. Wciąż rosnąca inflacja oraz wszechobecna drożyzna sprawiły, że wielu Polaków po otrzymaniu paragonu bądź usłyszeniu ceny końcowej przeciera oczy ze zdumienia. Wzrost cen - zwłaszcza w miejscowościach turystycznych - jest mocno zauważalny.
Choć budzące grozę paragony kojarzą się głównie z wakacjami nad Bałtykiem, okazuje się, że dotarły również do mniejszych miejscowości. Przekonał się o tym Pan Waldemar, który zdecydował się skorzystać z usług gastronomicznych nad Jeziorem Nyskim.
"Paragon grozy" z Nysy - obiad za 262 złote
"Nie trzeba jechać nad Bałtyk, żeby zapłacić drogo" - tak swój wypoczynek podsumował Pan Waldemar. Turysta zdecydował się odwiedzić Nysę (województwo opolskie). Udał się do jednej z lokalnych restauracji, położonej nad Jeziorem Nyskim w celu zjedzenia obiadu. Po skończonym posiłku ze zdumieniem wpatrywał się w otrzymany paragon. Uznał, że został "dziwnie policzony".
Jak sam wyjaśnia, na jego zamówienia składały się trzy porcje ryby, trzy surówki, trzy porcje frytek, jedna zupa. Oprócz tego dwa piwa lane (półlitrowe) oraz jeden napój. Na paragonie, który otrzymał Pan Waldemar nabita była jedna porcja ryby, surówki i frytek oraz jedno piwo. Jednak tym, co najbardziej zaskoczyło turystę była cena widniejąca na końcu paragonu - 262 złote!
Lokal, który wybrał Pan Waldemar znajduje się na przedmieściach Nysy - w pobliżu wejścia na plażę nad Jeziorem Nyskim.