warto zaznaczyć, że Premier nie wspomniał o tym, jakie konsekwencje może mieć taka podwyżka pensji. Dziennik "Fakt" ujawnił prognozę Ministerstwa Finansów, która stanowi podstawę budżetu państwa na lata 2024-2027. Zgodnie z tą prognozą, przewiduje się, że średnie wynagrodzenie będzie ewoluować w następujący sposób:
- 7 824 zł w 2024 roku,
- 8 374 zł w 2025 roku,
- 8 873 zł w 2026 roku,
- 9 322 zł w 2027 roku.
Podwyżka pensji, choć przynosi ze sobą korzyści w postaci większych dochodów pracujących Polaków, wiąże się również z pewnymi skutkami ubocznymi. Po pierwsze, przewidywana jest utrzymująca się na wyższym poziomie inflacja, która jest rezultatem coraz wyższych płac. Po drugie, wzrost średniej pensji oznacza także znaczny wzrost płacy minimalnej, co wynika z dyrektywy Parlamentu Europejskiego, którą Polska będzie zobligowana wdrożyć. Zgodnie z tą dyrektywą, minimalna pensja powinna wynosić przynajmniej 50% średniego wynagrodzenia. W rezultacie, w 2027 roku może zbliżyć się do poziomu 5 tysięcy złotych brutto.
Po trzecie, wyższa średnia pensja wpłynie na samozatrudnionych, którzy staną przed koniecznością płacenia wyższych składek na Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS). W 2024 roku przewiduje się rekordowy wzrost tych składek o prawie 3 tysiące złotych. W 2027 roku roczne składki sięgną niemal 30 tysięcy złotych.
Podsumowując, ambicja podniesienia średniego wynagrodzenia w Polsce do 10 tysięcy złotych jest godna pochwały, ale należy także uwzględnić konsekwencje tej podwyżki, takie jak inflacja, wzrost płacy minimalnej i wyższe składki dla samozatrudnionych. Warto podejść do tego celu z rozwagą i przemyśleniem, aby uniknąć nieoczekiwanych negatywnych skutków dla gospodarki i obywateli.