Polska kontra Argentyna w gospodarce. Argentyńczycy przegraliby z krestesem
Jeśli spojrzymy na wzrost PKB z 2021 roku, to Argentyna miała wyższy bo 10,3 proc., a Polska 5,7 proc. Sytuacja jednak się zmienia i według prognoz w tym roku dynamika rozwoju gospodarki Polski i Argentyny będzie na poziomie ok. 4 proc. Powyższe liczby jednak wcale nie oznaczają, że Argentyna jest w lepszej, lub gorszej sytuacji.
Jak pisze Bartosz Sawicki analityk Cinkciarz.pl, Argentyna 100 lat temu była jednym z 10 najbogatszych państw na świecie i przyciągała emigrantów zarobkowych z Europy. Dziś jednak państwo jest na peryferiach światowego systemu finansowego i od lat zmaga się z kryzysami i ogromnym zadłużeniem.
- Argentyńska przeplatanka terapii szokowych, nieudanych reform, bankructw rządów i uzależnienia od pomocy ze strony Międzynarodowego Funduszu Walutowego znajduje odzwierciedlenie w rankingach konkurencyjności i atrakcyjności do prowadzenia biznesu. Argentyna plasuje się tu dopiero w ósmej dziesiątce, mimo że piłkarsko to ciągle światowa potęga, trzecia narodowa drużyna w klasyfikacji FIFA - pisze Sawicki.
Ekspert wskazuje, że Polska jest w dokładnie odwrotnej sytuacji. Choć w rankingu FIFA jesteśmy daleko w tyle, to w rankingu Światowego Forum Ekonomicznego jesteśmy 35. gospodarką na świecie, gdy Argentyna jest blisko 50 lokat wyżej.
W meczu na poziom inflacji Argentyna by wygrała. Zakładając, że wygrywa kraj z większą drożyzną
Polska zmaga się z rekordową inflacją, najwyższą od lat 90. XX wieku, a jak wskazuje Sawicki w przyszłym roku może przekroczyć nawet 20 proc. Według danych GUS w listopadzie 2022 roku wyniosła 17,9 proc. Tymczasem najnowsze dane z Argentyny wskazują aż na 83 procent inflacji! To jednak może być początek ich problemów. Wzrost cen w Argentynie może przekroczyć 100 proc. mimo stóp procentowych wynoszących 70 proc., gdy w Polsce stopy wynoszą 6,75 proc.
- Choć bank centralny Argentyny wykorzystuje szybko topniejące i ograniczone rezerwy walutowe, żeby stabilizować kurs waluty, peso (ARS) w ostatnim roku osłabiło się do dolara aż o 40 proc. Gdyby nie wysiłki władz, to skala przeceny tej waluty byłaby jeszcze zdecydowanie poważniejsza. W tym świetle tarapaty złotego i fakt, że za dolara przez moment przyszło nam płacić ponad 5 złotych, nabiera zupełnie innej perspektywy - komentuje Bartosz Sawicki z Cinckiarz.pl
Polecany artykuł: